Reklama

Mecz, który wiele nam powie. Arsenal i Liverpool nadrabiają zaległości

redakcja

Autor:redakcja

16 marca 2022, 12:55 • 6 min czytania 4 komentarze

Gdy piłkarski świat będzie wsłuchiwał się w hymn Ligi Mistrzów, kibice Premier League będą mogli szykować się do bezpośredniego starcia dwóch ekip z czołówki tabeli. W Anglii nadrabiamy zaległości i wyrównujemy liczbę rozegranych spotkań między poszczególnymi drużynami. Dzisiejszy mecz z kilku względów zapowiada się wyjątkowo ekscytująco i nie możemy pozwolić zejść mu w cień Champions League. 

Mecz, który wiele nam powie. Arsenal i Liverpool nadrabiają zaległości

Czy dziś wieczorem czeka nas hit Premier League?

O ile jeszcze dobrych kilka lat temu każdy mecz Arsenalu z rywalem z górnej półki mogliśmy zaliczać do hitów, tak w ostatnich sezonach Kanonierzy po prostu wypisali się z grona ekip, wobec których mogliśmy używać takich słów. Zjazd sportowy na Emirates Stadium spowodował, że niemal każde starcie z zespołami pokroju Liverpoolu czy Manchesteru City miało zdecydowanego faworyta. Na potwierdzenie tych słów przypominamy ostatnie wyniki starć Arsenalu z The Reds w Premier League z perspektywy londyńczyków: 0:4, 0:3, 1:3, 2:1, 1:3, 1:5. Udało się więc raz wygrać, ale w większości były to pogrążające porażki.

Zupełnie inaczej sytuacja wygląda w tym sezonie. Wieczorem zmierzą się bowiem zespoły, które na ten moment utrzymują miejsca gwarantujące udział w kolejnej edycji Ligi Mistrzów. Jeżeli spojrzymy na ligową formę w ostatnich pięciu meczach, tylko Liverpool, Chelsea i Arsenal zanotowały komplet pięciu zwycięstw. W poprzednich dziesięciu spotkaniach najlepszym bilansem wyróżniają się dwie drużyny, które zgromadziły 25 na możliwych 30 oczek – są to Liverpool i Arsenal.

Nie ma więc wątpliwości, że dojdzie dzisiaj do starcia wagi ciężkiej. Kanonierzy wracają na salony i w obecnej dyspozycji stanowią zagrożenie dla każdego rywala w lidze, włącznie z tymi bijącymi się o mistrzostwo. W ostatnim pojedynku obu zespołów, gdy stawały na przeciwko siebie po serii pięciu wygranych w Premier League, padł remis 4:4 po słynnym występie Andrija Arszawina.

Reklama

Co ma do tego remis Manchesteru City z Crystal Palace?

Termin dzisiejszego meczu był znany od dawna i każdy kibic angielskiej piłki miał go na horyzoncie, wiedząc, jak wielkie znaczenie ma w kontekście kształtu tabeli Premier League. Sporo zamieszał jednak wynik konfrontacji Manchesteru City z Crystal Palace. Mistrzowie Anglii w poniedziałek zaledwie zremisowali z drużyną środka tabeli, przez co Liverpool może przystąpić do meczu z Arsenalem z nieco innym nastawieniem.

Podopieczni Jurgena Kloppa od kilku kolejek gonią króliczka, którego za nic w świecie nie mogą złapać. Wszystko przez bezlitosną matematykę i zaległości The Reds w ligowym kalendarzu. Manchester City zawsze ma po prostu jeden mecz rozegrany więcej, przez co regularnie powiększa swoją przewagę nad drugim Liverpoolem do sześciu oczek, by ta po chwili uszczuplała się do trzech punktów. I tak co weekend.

LIVERPOOL WYGRA DO ZERA? KURS 3,45 W FUKSIARZ.PL!

Teraz sytuacja zdecydowanie się zmieniła, bo ekipa Pepa Guardioli zaliczyła potknięcie, które pozwala Liverpoolowi zrównać się z City liczbą spotkań, zmniejszając stratę do zaledwie jednego punktu. Na piłkarzy Kloppa może to podziałać w dwojaki sposób. Z jednej strony wiedzą oni, że mogą znacznie zbliżyć się do lidera tabeli, dlatego będą dzisiaj jeszcze bardziej zmotywowani. Z drugiej z kolei, jeżeli spotkanie nie będzie toczyć się po ich myśli, nie będą mieli parcia do koniecznego odniesienia zwycięstwa. Przecież ewentualny remis wciąż pozwoli trzymać się za Manchesterem City na długość jednego bezpośredniego meczu, który nadejdzie już 10 kwietnia. Takie okoliczności mogą więc zdjąć z Liverpoolu spory bagaż presji przed dzisiejszym pojedynkiem. Przy poniedziałkowym zwycięstwie City nad Crystal Palace mówilibyśmy dzisiaj o zupełnie innych okolicznościach.

Kaliber spotkania rośnie wraz z faktem, że swoje cele do zrealizowania ma także Arsenal. Podopieczni Mikela Artety walczą o pierwszy od pięciu sezonów awans do Ligi Mistrzów. To sprawia, że obie ekipy zrobią wszystko co w swojej mocy, by wywalczyć jak największą liczbę punktów, a ostateczny wynik będzie miał ogromne konsekwencje dla układu sił przed końcówką sezonu.

BUKAYO SAKA: 20-LATEK, KTÓRY WYWAŻYŁ DRZWI DO ANGIELSKIEJ PIŁKI

Reklama

Kanonierzy zajmują obecnie czwarte miejsce w rozgrywkach, ale mają też spore zaległości w liczbie rozegranych spotkań. To daje im teoretycznie handicap nad kolejnymi zespołami, bo mogą przecież zwiększyć swoją przewagę w obronie czwartego miejsca. Sęk w tym, że nie będzie to takie proste, bo przeniesione mecze to właśnie ten dzisiejszy z Liverpoolem, a także wyjazdy do Chelsea i Tottenhamu. O każdy punkt będzie więc szalenie ciężko, ale z kolei każdy wywalczony daje im bardzo dużo w kontekście obrony swojej pozycji.

Chcesz grać mecze i być na równi z innymi zespołami. Czasami jest to trochę niezręczne, gdy twoje występy nie odzwierciedlają twojej pozycji w tabeli – mówił Arteta na wczorajszej konferencji prasowej.

Czy któraś ze stron przystąpi do meczu poszkodowana?

Nic z tych rzeczy, a to tylko sprawia, że przed pierwszym gwizdkiem Andre Marrinera możemy mieć jeszcze większe oczekiwania. W obozie Liverpoolu było sporo obaw o zdrowie Mohameda Salaha. Egipcjanin opuścił boisko w ostatnim meczu z Brighton po tym, jak usiadł na murawie i zasygnalizował, że nie może kontynuować gry. Klopp poinformował jednak na swojej konferencji, że lider klasyfikacji strzelców Premier League wziął udział w ostatnim treningu drużyny i znajdzie się w dzisiejszej kadrze meczowej. Salah jest fenomenem pod tym kątem. Zagrał w 171 meczach ligowych dla Liverpoolu na 180 możliwych. Urazy omijają go szerokim łukiem.

Klopp będzie mógł więc desygnować do gry najmocniejszą możliwą jedenastkę. Poza składem znajdą się jedynie James Milner i Konstantinos Tsimikas, którzy leczą choroby. Żaden z nich nie jest jednak regularnym członkiem pierwszego składu. Cały i zdrowy jest także Luis Diaz, który zalicza kapitalne wejście do Premier League, a w ostatnim meczu z Brighton mógł poważnie ucierpieć przy zderzeniu z bramkarzem Mew Robertem Sanchezem. Mógł jednak kontynuować spotkanie i pewnie wybiegnie na murawę Emirates od pierwszej minuty.

GOL SALAHA Z ARSENALEM? ZAGRAJ W FUKSIARZU PO KURSIE 2,15!

Równie przejrzystą sytuację kadrową ma Mikel Arteta. Hiszpan nie będzie mógł skorzystać jedynie z Takehiro Tomiaysu, który z uwagi na uraz pozostaje bez gry od początku roku. W pierwszej jedenastce zastępuje go Cedric Soares. Po Arsenalu możemy więc spodziewać się tego samego składu co w ostatnich spotkaniach. Z świetnym Aaronem Ramsdale’m między słupkami, a także ofensywą w postaci młodych Bukayo Saki, Martina Odegaarda i Gabriela Martinellego.

Zobaczymy, jak młode gwiazdy spiszą się na tle jednego z najmocniejszych rywali w Anglii. Niektórych mogły nie przekonać ich wyczyny przeciwko Wolves, Brentford czy Watfordowi, więc czekają na weryfikacją w postaci bloku obronnego The Reds. Przed Liverpoolem z kolei poważny test w kontekście walki o mistrzostwo Anglii. Jego marzenia mogą zostać dzisiaj zatrzymane, a chcąc być najlepszym na przestrzeni sezonu, swoją wielkość trzeba udowadniać właśnie w takich meczach.

Czytaj więcej o Premier League:

Fot. Newspix

Najnowsze

Anglia

Anglia

W Anglii wierzą w Polaka. Zych przedłużył kontrakt z klubem Premier League

Szymon Piórek
2
W Anglii wierzą w Polaka. Zych przedłużył kontrakt z klubem Premier League

Komentarze

4 komentarze

Loading...