Reklama

Klopp dostaje kolejną perełkę. Co Luis Diaz może dać Liverpoolowi?

redakcja

Autor:redakcja

06 lutego 2022, 10:48 • 7 min czytania 0 komentarzy

Gdy Sadio Mane i Mo Salah wrócą do Liverpoolu z medalami z Pucharu Narodów Afryki, w szatni spotkają nowego kumpla z zespołu. Nie będzie to jednak ani żaden świeżak, ani transfer uzupełniający na jednej z pozycji. Mowa o zawodniku, który będzie walczyć o miejsce w składzie w ofensywnych formacjach zespołu. Gwiazdorskie skrzydła The Reds będą więc musiały zarówno z nim konkurować, jak i znaleźć wspólny język na boisku. A Luis Diaz zamierza wejść do Premier League jak po swoje. 

Klopp dostaje kolejną perełkę. Co Luis Diaz może dać Liverpoolowi?

Luis Diaz w Liverpoolu – książkowo prowadzona kariera

Kolumbijczyk karierę zaczynał w swoim rodzinnym mieście – Baranquilli. Przyszedł na świat w jednym z najbiedniejszych regionów kraju. Pod kątem sylwetki i masy mięśniowej znacznie różnił się wówczas od swojego dzisiejszego wyglądu. W środowisku, w którym się wychowywał, dzieci umierały z głodu, dało się również odczuć ograniczony dostęp do wody. Jego pierwszy profesjonalny klub zdecydował się dać mu szansę, ale zauważył, że młody piłkarz jest strasznie chudy. To wtedy wdrożono plan, który miał go ukształtować i poprawić jego sylwetkę. Tę samą, która tak bardzo przyda mu się w niezwykle fizycznej lidze, jaką jest Premier League.

Przełomowym w jego karierze stał się rok 2017, gdy mając 20 lat stał się członkiem pierwszego składu w klubie Junior. Pozwoliło mu to pokazać się szerszej publiczności, a także zaliczyć występy w reprezentacji kraju do lat 20. Później wszystko potoczyło się już bardzo szybko. Pojawiły się pierwsze oferty z lig europejskich, a w 2018 roku debiut w pierwszej reprezentacji Kolumbii przeciwko Argentynie.

KOLUMBII GROZI OGLĄDANIE MUNDIALU W TELEWIZJI. TO KONIEC POKOLENIA?

Występy w trakcie Copa America latem 2019 roku wpłynęły korzystanie na odbiór jego umiejętności w Europie. Spowodowały one zainteresowanie ze strony Porto, które zaraz po turnieju wysłało do Junior przelew w wysokości 7 milionów euro, ściągając Diaza do siebie. W Portugalii ukształtował swoją pozycję na rynku i udowodnił, że Porto ma być dla niego jedynie przystankiem na drodze do wielkiej kariery. Dla Smoków z Estadio de Dragao zdobył 41 bramek w 125 występach. Kibicom zaprezentował w tym czasie swój niepowtarzalny styl gry, rozegrał także ikoniczne mecze, które miały stać się przyczynkiem do zainteresowania ze strony gigantów z Premier League.

Reklama

Nic dziwnego, jeśli na piętnaście jego występów w Lidze Mistrzów, przypadły dwumecze z Manchesterem City, Chelsea i Liverpoolem. Doskonale było w nich widać, że problemy ze zbyt małą tężyzną fizyczną są już dawno za Diazem. Wrażenie zrobił przede wszystkim pierwszy z jego sześciu występów przeciwko angielskim klubom, który był jednocześnie jego debiutem w rozgrywkach Champions League. Porto przyjechało na Etihad Stadium, a już w 14. minucie Kolumbijczyk otworzył wynik spotkania po nieprawdopodobnym rajdzie, podczas którego ze zdumiewającą łatwością radził sobie z kolejnymi obrońcami Obywateli.

https://twitter.com/ChampionsLeague/status/1487778977125179395?s=20&t=9x_DsWhjIKOa25fvjIynsw

Brutalne zderzenie z Premier League? Mało prawdopodobne

Ze względu na obecność w tej akcji Edersona i Rubena Diasa, można wysnuć też wniosek, że Diaz bez problemu powinien poradzić sobie w Premier League, która jest przecież dużo silniejsza od ligi portugalskiej. Największe transfery na linii Portugalia – Anglia pokazują, że gwiazdy z tamtejszej ligi szybko dostosowują się do angielskich warunków. Dias przychodził przecież do City z Benfiki, a to najlepszy zawodnik Premier League poprzedniego sezonu i lider defensywy mistrza Anglii. Bruno Fernandes został kupiony przez Manchester United ze Sportingu w styczniu 2020 roku. Po chwili miał już nagrody dla najlepszego zawodnika lutego i marca w Premier League. Do końca roku kalendarzowego dorzucił jeszcze dwie takie statuetki. Ederson z kolei to absolutna czołówka ligi wśród bramkarzy, ma już na swoim koncie dwie nagrody za najwięcej czystych kont w danym sezonie. Podobnie jak Dias, na Etihad przychodził z Benfiki.

To pozwala myśleć, że zawodnik, który zdobył czternaście bramek w osiemnastu występach w obecnym sezonie ligi portugalskiej nie będzie potrzebował zbyt długiej aklimatyzacji do tempa i intensywności angielskiej ekstraklasy. Diaz jest szybki, silny, świetnie drybluje i dysponuje mocnym uderzeniem. Jego popisową akcją jest prowadzenie piłki lewą stroną boiska, zejście do środka i strzał na bramkę. Dokładnie to, co widzieliśmy w przypadku jego bramki z Manchesterem City. To typowy przypadek zawodnika, po którym wiadomo czego się spodziewać, a nie ma jak go zatrzymać.

Obecny sezon to w jego wykonaniu prawdziwy rozkwit formy. 25-latek na ligowych boiskach zdobywał 0,85 goli w przeliczeniu na 90 minut gry. Według tego samego modelu notował 3,7 strzałów w kierunku bramki. To statystyki, które robią wrażenie nawet przy porównaniu ich z jego poprzednimi sezonami. Widać, że po dwóch latach w Europie wszedł na wyższy poziom i Porto zrobiło się dla niego za małe. W tym kontekście nie robią więc wielkiego wrażenia pieniądze, które zdecydowali się wyłożyć na stół działacze z Liverpoolu. Za Kolumbijczyka zapłacono 45 milionów euro, które wciąż może wzrosnąć do 60 milionów. Jeżeli spełnione zostaną wszystkie warunki dopłacenia bonusów, stanie się on po Virgilu van Dijku, Alissonie i Nabym Keicie czwartym najdroższym nabytkiem w historii The Reds.

Reklama

Co jego przyjście zmienia w Liverpoolu?

Umiejętności i styl gry Diaza na papierze idealnie wpisują się w grę podopiecznych Jurgena Kloppa. W zdecydowanej większości spotkań gra on na lewej stronie w formacjach ofensywnych. W Porto była to rola lewego pomocnika w formacji 4-4-2, z kolei w reprezentacji Kolumbii zdarzało mu się też grać na lewym skrzydle w formacjach 4-3-3 bądź 4-2-3-1. Jak wiadomo, Liverpool Kloppa gra w formacji z trzema środkowymi pomocnikami, dwoma skrzydłowymi i środkowym napastnikiem, który często dubluje pozycje skrzydłowych. W takich warunkach idealnym miejscem dla Diaza byłoby więc lewe skrzydło.

Tu pojawia się pierwszy aspekt, ze względu na który jego transfer może stanowić krok do przodu dla The Reds. Mianowicie zwiększenie rywalizacji. Mimo kilku żelaznych punktów jedenastki zespołu, toczy się ona na naprawdę wielu pozycjach. O miejsce obok van Dijka walczą Joe Gomez, Joel Matip i Ibrahima Konate. W środku pola na trzy wolne miejsca są chętni Fabinho, Thiago Alcantara, Jordan Henderson, Naby Keita, czy Curtis Jones. Przyjście Diogo Joty zmusiło z kolei do większej mobilizacji Roberto Firmino, którego pozycja w zespole znacznie zmalała od przyjścia Portugalczyka.

Teraz podobny scenariusz może spotkać Sadio Mane. Senegalczyk to oczywiście wciąż topowy skrzydłowy, którego wartość dla zespołu jest absolutnie bezcenna, ale jego forma od jakiegoś czasu znacznie spadła. Bodźcem, którego może potrzebować, jest właśnie rywalizacja. Do tej pory Mane praktycznie nie miał rywala o miejsce w składzie. Od zakończonego niedzielnego meczu wiedział, że w sobotę o 16 znów wystąpi od początku. Teraz ta sytuacja ma ulec zmianie. Diaz nie przychodzi po to, by z pozycji ławki obserwować poczynania Senegalczyka. Od teraz, żeby dostać miejsce w składzie, będzie trzeba na to zasłużyć, prezentując się na treningach lepiej od swojego konkurenta. A to oczywiście zespołowi może wyjść tylko na dobre.

STRZELANIE W CIENIU SALAHA. SADIO MANE W “KLUBIE 100”

Drugą kwestią jest myślenie o przyszłości kadry, a przy okazji zapewnienie odpowiedniej rotacji do końca sezonu. Jeśli Klopp chciał w jakimś meczu pucharowym dać odpocząć swoim największym gwiazdom, przez co Mane i Mo Salah dostawali wolne, na boisku pojawiali się piłkarze z minimum dwóch półek niżej. Teraz takich sytuacji ma nie być, a odpoczynek pojedynczych zawodników nie ma oznaczać spadku w dyspozycji całego zespołu.

Z podobnego powodu na Anfield Road ściągnięto Diogo Jotę. Przed jego przyjściem ofensywna trójka Liverpoolu grała we wszystkich meczach, nie mając godnych następców. Zarówno Portugalczyk i Kolumbijczyk mają nimi być, ale nie tylko w niektórych meczach, a także w najbliższych sezonach. Trzon Liverpoolu nie zmienia się od dobrych kilku lat, a trzeba pamiętać, że Mane i Salah w tym roku będą obchodzić trzydzieste urodziny. W tym samym czasie Jota i Diaz będą mieć dopiero 26 lat, więc mogą być naturalnymi następcami względem obecnych gwiazd. Oczekiwania wobec kolumbijskiego nabytku są więc spore, ale czemu miałby ich nie spełnić?

Czytaj więcej o Premier League:

Fot. Newspix

Najnowsze

Anglia

Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Komentarze

0 komentarzy

Loading...