Paweł Wszołek wrócił w zimowym okienku transferowym do Legii Warszawa. Jego przygoda w Bundeslidze potoczyła się bardzo słabo, bo Polak ani razu nie wyszedł na mecz ligowy w barwach Unionu Berlin podczas rundy jesiennej. Nowy-stary skrzydłowy mistrza Polski tłumaczy, jak to wszystko wyglądało z jego perspektywy.
– Dwa razy byłem na rozmowach z trenerem Ursem Fischerem. Bardzo mnie chciał, pasowałem do jego koncepcji. Wcześniej zawsze grał ustawieniem z 1-3-5-2 z ofensywnymi wahadłowymi lub 1-3-4-2-1 ze skrzydłowymi. Były więc w jego zespole pozycje, na których zawsze występowałem. Podczas 40-dniowego okresu przygotowawczego grałem we wszystkich sparingach, z Viktorią Berlin miałem trzy asysty. Problem był jednak inny: trener zmienił ustawienie. Postawił na pięciu nominalnych obrońców, trzech defensywnych pomocników, dwóch napastników lub jedną dziesiątkę i jednego zawodnika w ataku
Trener Fischer sam mi powtarzał, że to rozumie, że martwiłby się, gdyby było inaczej, gdybym tę sytuację przyjął. Wiem, że na niektóre rzeczy nie mamy wpływu. Ja robiłem wszystko, co mogłem. Frustracja w niczym by mi nie pomogła. Na pewno był to dla mnie test odporności psychicznej. Ten czas nauczył mnie, jak funkcjonować w trudnej rzeczywistości – powiedział Paweł Wszołek na łamach “Przeglądu Sportowego”.
WIĘCEJ O WSZOŁKU:
Fot. Newspix