Minuta z Empoli, dwie minuty z Bodo/Glimt, cztery minuty z Lecce, pięć minut z Venezią, osiem minut z Lazio i dwadzieścia minut z Zorią Ługańsk – łącznie przez trzydzieści dziewięć minut plus doliczone czasy gry mogliśmy oglądać w tym sezonie Nicolę Zalewskiego w barwach Romy. Dorobek? Zero goli, zero asyst. Ciekawsze liczby? Średnio osiem kontaktów z piłką i trzy straty na mecz. Czas mija, zegar bije, a wciąż nasza wiedza o Nicoli Zalewskim jest bardzo szczątkowa.
No bo dobra, może nie wierzycie, może kręcicie głową, może się burzycie, więc dla porządku usystematyzujmy, jaką wiedzę o samym sobie pozwolił nam zdobyć dwudziestoletni piłkarz Romy:
- trzy lata temu zaliczył asystę i całkiem przyzwoite 90 minut w meczu z Tahiti na mistrzostwach świata U-20,
- notował obiecujące liczby i występy w drużynie Romy w Primaverze pod wodzą Alberto De Rossiego,
- Paulo Fonseca nagrodził go dwudziestominutową szansą w półfinale Ligi Europy, a Zalewski odwdzięczył mu się nabiciem Alexa Tellesa przy golu na 3:2,
- trzy dni później Zalewski zagrał w meczu z Crotone (5:0) i zanotował asystę przy golu Borjy Mayorala,
- sam mówi, że czuje się bardziej Polakiem niż Włochem i myśli tylko o grze w kadrze Biało-Czerwonych,
- wszedł na niecałe pół godziny w eliminacyjnym meczu z San Marino, zaprezentował luzik-bluesik, ładnie dograł do Buksy przy siódmej bramce w doliczonym czasie gry,
- na ostatnim zgrupowaniu młodzieżówki Maciej Stolarczyk rzucał go po pozycjach, nie wyglądał jakoś kozacko, ale niewątpliwie przyczynił się do wysokich zwycięstw z Łotwą i z Niemcami.
I tu wypadałoby postawić kropkę. Można dodać jeszcze niesławny filmik z nim w roli towarzyszącej i durnymi tekstami jego kolegi z tekstem „dzisiaj jaramy, Jose, odpieprzamy, jaraliśmy” skierowanym do Mourinho, za co Zalewskiemu dostało się po uszach, ale raz, że to sprawa ściśle niepiłkarska, a dwa, że chłopak przeżywał trudne chwile po śmierci ojca, nikt nie zna całego kontekstu, więc wobec takich okoliczności ciskanie w kogoś kamieniami byłoby najzwyczajniej w świecie nierozsądne.
Zostawmy to.
Nicola Zalewski to właściwie czysty potencjał. Problem w tym, że wciąż nie do końca potwierdzony. Bo kiedy Jose Mourinho zaskakująco często wystawiał go w przedsezonowych sparingach, kiedy włoskie media rozpisywały się, że The Special One i dyrektor generalny Tiago Pinto nie chcą oddawać go na żadne wypożyczenia, bo wiążą z nim plany sportowe, kiedy nawet ten nieszczęsny Paulo Sousa deklarował, że obserwuje go od dawna i wyliczał jego atuty („jest szybki, błyskawicznie myśli i potrafi zejść z akcją do środka, posłać kluczowe podanie”), kiedy przebojowo skradał swoje epizody w Serie A i w Lidze Europy, kiedy nie spalił się w reprezentacyjnym debiucie, wydawało nam się, że nasza wiedza o młodym piłkarzu będzie rosła równolegle z jego coraz regularniejszymi występami w barwach Romy.
Tak się jednak nie stało.
Aż dwudziestosiedmiokrotnie Jose Mourinho wpisywał Zalewskiego do protokołu meczowego, dając mu nadzieję na złapanie minut na jednym z trzech frontów, na których bije się Roma, ale tylko sześć razy Polak w ogóle powąchał murawę. Ostatnie jedenaście kolejek Serie A? Raz poza kadrą, dziesięć ogrzanych ławek rezerwowych. Pojedyncze występy? Zbyt krótkie, żeby wyciągać na ich podstawie jakiekolwiek wnioski.
Świrki od Serie A przekonują, że Zalewski zawsze bardzo chciał, że Zalewski zawsze bardzo się starał, że Zalewski zawsze dwoił się i troił, ale na litość boską, co można zdziałać przez kilka minut? Dwudziestoletni piłkarz zazwyczaj zalicza parę dośrodkowań, parę kontaktów z piłką, parę strat, przy dobrych wiatrach wchodzi w jakiś pojedynek, po czym sędzia gwiżdże na koniec meczu i… no najwyżej można wymienić się koszulką z jakimś kozackim piłkarzem, ale przecież nie o to tutaj chodzi.
Czas mija, a za bardzo nie wiadomo nawet, jaka jest optymalna pozycja Zalewskiego. Skauci, agenci i trenerzy przekonują – jest uniwersalny. Z powodzeniem może zagrać na lewym i prawym skrzydle, jako ofensywny pomocnik, jako cofnięty napastnik. Wszechstronny ofensywny pomocnik. Problem w tym, że na wszystkich tych pozycjach Roma dysponuje lepszymi piłkarzami niż on. Jest Stephan El Shaarawy, jest Carles Perez, jest Henrikh Mkhitaryan, jest Nicolo Zaniolo, jest Lorenzo Pellegrini, a pewnie też Eldor Shomurodova, Jordan Veretout, Bryan Cristante czy Sergio Oliveira. Ich wszystkich – na różnych pozycjach i w różnych ustawieniach – Mourinho ceni wyżej niż polskiego pomocnika. Nieprzypadkowo Zalewski ma na koncie najmniej minut spośród wszystkich piłkarzy Romy, którzy rozegrali w tym sezonie więcej niż jeden mecz.
I to jest w jakiś sposób niepokojące. Bo Nicola Zalewski nie ma szesnastu lat, nie jest totalnym świeżakiem. A kiedy wielu jego rówieśników podchodzi już pod setkę występów w seniorskej piłce, on dopiero zbliża się do skompletowania dyszki rozegranych meczów, a to i tak za dużo powiedziane, bo przecież pięciominutowe epizody trudno klasyfikować w kategoriach wielkich osiągnięć. Zajrzyjmy w liczby i zestawmy rozegrane spotkania jednokrotnego reprezentanta Polski z rozegranymi spotkaniami przez najwyżej wycenianych w portalu Transfermarkt piłkarzy z rocznika 2002 w Polsce, we Włoszech i na całym świecie.
Występy najwyżej wycenianych piłkarzy z Polski.
- Arkadiusz Pyrka – 93 mecze w seniorskiej piłce klubowej
- Jakub Kamiński – 85 meczów w seniorskiej piłce klubowej
- Mikołaj Biegański – 82 mecze w seniorskiej piłce klubowej
- Filip Marchwiński – 77 meczów w seniorskiej piłce klubowej
- Dawid Kocyła – 67 meczów w seniorskiej piłce klubowej
- Michał Rakoczy – 59 meczów w seniorskiej piłce klubowej
- Adam Ratajczyk – 52 mecze w seniorskiej piłce klubowej
- Daniel Szelągowski – 52 mecze w seniorskiej piłce klubowej
- Jan Biegański – 47 meczów w seniorskiej piłce klubowej
- Filip Szymczak – 38 meczów w seniorskiej piłce klubowej
- Łukasz Bejger – 26 meczów w seniorskiej piłce klubowej
- Jakub Kałuziński – 26 meczów w seniorskiej piłce klubowej
- Jakub Myszor – 14 meczów w seniorskiej piłce klubowej
- Marcel Wędrychowski – 12 meczów w seniorskiej piłce klubowej
- Nicola Zalewski – 8 meczów w seniorskiej piłce klubowej
Występy najwyżej wycenianych piłkarzy z Włoch.
- Sebastiano Esposito – 65 meczów w seniorskiej piłce klubowej
- Lorenzo Colombo – 44 mecze w seniorskiej piłce klubowej
- Destiny Udogie – 28 meczów w seniorskiej piłce klubowej
- Riccardo Calafiori – 20 meczów w seniorskiej piłce klubowej
- Mattia Viti – 18 meczów w seniorskiej piłce klubowej
Występy najwyżej wycenianych piłkarzy z całego świata.
- Eduardo Camavinga – 109 meczów w seniorskiej piłce klubowej
- Pedri – 96 meczów seniorskiej piłce klubowej
- Giovanni Reyna – 69 meczów w seniorskiej piłce klubowej
- Nuno Mendes – 67 meczów w seniorskiej piłce klubowej
- Ansu Fati – 53 mecze w seniorskiej piłce klubowej
Niepokojąca przepaść. I nie, nie mamy na celu dyskredytować czy skreślać Zalewskiego, nie chcemy też wartościować, bo co innego rywalizować o miejsce w Romie, a co innego bić się o występy w Piaście Gliwice, ale to już najwyższy czas, żeby dwudziestoletni piłkarz zadbał o zdobycie doświadczenia w seniorskiej piłce. Codzienna styczność z Mourinho, Abrahamem czy innym Zaniolo brzmi sympatycznie, ale nie zastąpi boiskowej ekspozycji. Taki Jakub Kamiński wypadł słabiej od niego w spotkaniu z San Marino, ale od lat robi swoje w ekstraklasowym Lechu Poznań, więc Wolfsburg zapłacił za niego dziesięć milionów. Nie grasz, nie istniejesz, prosta piłka.
W Rzymie sporo sobie po nim obiecują. Jego kontrakt właśnie został przedłużony i wygasa dopiero w 2025 roku. Wielka piłka mu nie ucieknie. Ale teraz – coś nam się tak wydaje – wypadałoby poszukać wypożyczenia. I zacząć kolejny etap przedstawiania się światu.
Czytaj więcej o reprezentacji Polski:
- Matty Cash to tylko początek. Przyszłość reprezentacji Polski to także imigranci i emigranci
- Czy Szewczenko jest dobrym selekcjonerem?
Fot. Newspix