Reklama

Selekcjoner na baraże, do końca roku czy na eliminacje Euro? Który wariant najlepszy?

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

22 stycznia 2022, 13:40 • 5 min czytania 27 komentarzy

Wciąż nie mamy selekcjonera reprezentacji Polski. Ba, wciąż nie wiemy, czy Cezary Kulesza jest w ogóle zdecydowany na konkretny wariant umowy dla danego szkoleniowca. Wiadomo, najlepiej byłoby gdyby przyszedł trener z topu pracować jako wolontariusz, ale ten zamysł już przy frazie „trener z topu” się wysypuje. Ci najlepsi nie patrzą w kierunku Polski, ci gorsi mogą z nią jedynie poflirtować, żeby o sobie przypomnieć mediom, tak więc zostaje dopiero kolejna grupa. Lecz my w zasadzie nie o tym, bo skoro Kulesza nie spieszy się z podpisaniem nowego szkoleniowca, możemy się spokojnie zastanowić – nawet bez nazwisk – jakie warianty takiej umowy mogą być na stole i który byłby najlepszy.

Selekcjoner na baraże, do końca roku czy na eliminacje Euro? Który wariant najlepszy?

WARIANT #1 – SELEKCJONER TYLKO NA BARAŻE

Inaczej zwany: opcja na strażaka.

Przychodzi szkoleniowiec, które ma krótkie, ale określone zadanie – spróbować ugrać sensowny wynik w barażach. Czasu jest cholernie mało, taki gość dostałby ile, może trzy treningi z reprezentacją, w czasie których wręcz nie mógłby za mocno popracować nad taktyką, tylko głównie nad podejściem mentalnym. Może nie biało-czerwona na maszt, to się już chyba przejadło, ale trzeba by tę osieroconą kadrę zebrać do kupy i wykorzystać złość, która pojawiła się po – nazwijmy to – nieciekawym zachowaniu Paulo Sousy.

Plusem takiego rozwiązania jest z pewnością długość kontraktu, bo PZPN nie uwiązywałby się pod presją zbliżającego się meczu z Rosją w przepastną umowę z kimś, kogo nie jest pewny. Jeśli strażakowi by nie wyszło, cyk, od kwietnia zaczynalibyśmy telenowelę od nowa – tyle że na horyzoncie nie jawiłyby się mecze o wszystko, ale Liga Narodów. Też gra o stawkę, lecz sto razy mniejszą.

Wada jest natomiast oczywista. Reprezentacja to nie jest klub prowadzony przez Józefa Wojciechowskiego. Zmienianie selekcjonerów – nawet jeśli nie zawsze z polskiej winy – co kilka chwil nie jest standardem stosowanym w świecie rozwiniętej piłki. Przy takiej opcji zaliczalibyśmy niechlubny hattrick.

Reklama
  • Brzęczek – 921 dni na stanowisku (ale tam był blisko rok bez grania przez pandemię)
  • Sousa – 342 dni
  • Pan X – na pewno mniej niż 100 dni

To nie są wartości, które charakteryzują tę pracę. Po prostu. Dla przypomnienia – Nawałka pracował 1733 dni.

WARIANT#2 – SELEKCJONER DO KOŃCA ROKU

To mimo wszystko wciąż rozwinięty wariant strażaka. Przy takiej współpracy nowy selekcjoner pracowałby mniej więcej tyle co Sousa, a przecież nikt nie ma przekonania, że Portugalczyk jakoś specjalnie się u nas zasiedział. Ta opcja zakłada, że bierzemy selekcjonera i dajemy mu szansę popracować mniej więcej rok, bez względu na to, czy awansuje na mundial, czy też nie.

Przy opcji awansu ta furtka ma nieco więcej sensu. No bo taki gość przede wszystkim dobrze zaczął, zyskał mandat do prowadzenia do reprezentacji. Wszedł w trudnym momencie, ograł – niezależnie już od stylu – porządne zespoły, Rosję i Czechy albo Szwecję. Należy mu się szansa, powtórzony motyw Brzęczka (czyli rozstanie po awansie) w ciągu dwóch kolejnych turniejów, byłby po prostu niesmaczny.

Gorzej, jeśli awansu nie będzie, co zresztą jest prawdopodobne. Co, jeżeli prezes PZPN-u się pomylił? Jeżeli Pan X tak naprawdę nie jest właściwą osobą na to stanowisko? Wówczas po raz kolejny tracimy ten cenny czas. Mecze Ligi Narodów nie są szczególnie ekscytujące, choć wciąż dużo bardziej niż mecze z Singapurem na boisku szkolnym, ale to przede wszystkim poligon do tego, by testować ustawienia, nazwiska, warianty. Sousa wskakiwał bez żadnego sparingu, wiemy, że nowego selekcjonera czeka dokładnie to samo. Nawałka, gdy miał masę czasu, potrafił złożyć sensowny zespół na eliminacje. Nie ma żadnych wątpliwości, te mecze są bardzo przydatne.

Dlatego jeśli podpisywalibyśmy umowę z nowym selekcjonerem tylko do końca roku, nie dawalibyśmy następcy szansy na rzetelne przygotowania. A podchodzenie bez przygotowania kolejno do eliminacji mundialu 2022, barażów mundialu 2022 i eliminacji Euro 2024 byłoby niespotykanym kuriozum na skalę Europy.

Reklama

WARIANT#3 – SELEKCJONER DO KOŃCA ELIMINACJI EURO 2024

Opcja, która zakłada, że awans na mundial będzie miłym, ale jednak dodatkiem. Pogódźmy się, tak wygląda nasza smutna rzeczywistość – spieprzono wszystko, co się dało. Sousa zawalił rozstawienie, potem uciekł, teraz wciąż nie mamy selekcjonera. Naprawdę – awans w takich warunkach ocierałby się o cud. Na dzień 22 stycznia nie mamy pojęcia jakim ustawieniem wyjdziemy, jakim składem, kto zyska na zmianie trenera, kto straci. To jest totalny bajzel. Dlatego trudno nowego człowieka oceniać tylko na podstawie baraży.

Przekonywał do tego Kowal w swoim ostatnim felietonie. Pisał, że potrzebujemy stabilizacji, gościa, który przygotuje tę reprezentację do bardziej realistycznych wyzwań. Dlatego zupełnie nie dziwi go zwlekanie u Kuleszy, bo lepiej wybrać później, ale dobrze.

Ta opcja nie zakłada, że odpuszczamy mundial, ale godzimy się z porażką, jeśli ta nadejdzie.

Trzeba bowiem zbudować kadrę, bo na dziś reprezentacja to zlepek myśli. Trochę zostawił Sousa, trochę Brzęczek, a gdzieś w tle jawi się jeszcze pomysł Nawałki, skoro jego doświadczenie i znajomość piłkarzy była głównym argumentem. Miałby więc przyjść facet, który dostanie czas i zmontuje tę ekipę według własnego pomysłu.

***

Wiadomo, te warianty pod dyskusję trzeba traktować na sztywno, ale w rzeczywistości wszystko rozbije się o wynik – trener zatrudniony z myślą o pierwszej opcji może przerodzić się naturalnie w drugą opcję, jeśli wygra baraże. A jeśli pójdzie mu dobrze na mundialu, to zostanie i na eliminacje Euro. Tyle że to myślenie czysto życzeniowe, trudno uwierzyć, że będzie aż tak dobrze.

Na koniec oddamy głos wam.

Jak byście to widzieli? Budujemy długoterminowo, czy walczymy z całych sił o to co, co wciąż jest w puli?

Poll Maker

Czytaj więcej o reprezentacji Polski:

Fot. FotoPyk

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

27 komentarzy

Loading...