Reklama

Oceny piłkarzy Legii za puchary. Boruc numerem 1, najgorszy Pekhart

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

10 grudnia 2021, 17:15 • 10 min czytania 27 komentarzy

Legia Warszawa skończyła swoją przygodę w europejskich pucharach. To był okres, który można przedzielić na pół grubą kreską. Na początku było pięknie – eliminacje wypadły dobrze, a tak dobrego wejścia do fazy grupowej Ligi Europy chyba nie spodziewał się nikt. Ale im dalej w las, tym było gorzej. Dlatego też niełatwo jest ocenić poszczególnych piłkarzy, bo wielu z nich dotykało dwóch skrajności. Na najwyższą notę zasłużył naszym zdaniem Artur Boruc, a najniższą Tomas Pekhart.

Oceny piłkarzy Legii za puchary. Boruc numerem 1, najgorszy Pekhart

500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!

Artur Boruc – 7

Zaczynamy od człowieka, którego brak w fazie grupowej Ligi Europy był bardzo odczuwalny. Legia bez Boruca w składzie to był i nadal jest mimo wszystko inny zespół. Nie dość, że pewniejszy w defensywie, to jeszcze mocniejszy na tej pozycji na boisku. Miszty nie chcemy skreślać, ale poziom europejski trochę go zweryfikował. To jeszcze nie jest “to”. Na szczęście gra doświadczonego golkipera mistrza Polski okazała się bezcenna w kwalifikacjach. A jak już Boruc wystąpił w dwóch meczach Ligi Europy, to też poniżej kreski nie zszedł. Szkoda, że to właśnie były tylko dwa występy. Kto wie, może to jeden ze szczegółów, który zaważył o finalnej klapie w przygodzie na salonach w Europie.

Cezary Miszta – 5

Musiał zastępować Artura Boruca, zebrał cztery występy w fazie grupowej. Były powody, żeby go chwalić. Ale też nie za każdym razem było tak kolorowo. Miszta był choćby fatalny w meczu z Leicester. Miewał problemy z grą na przedpolu, co wiemy nie od dziś, ale fakty są takie, że w innych elementach bramkarskiego rzemiosła to też jeszcze nie jest poziom godny zespołu mistrza Polski. Mimo że ten bramkarz ma talent, a jego interwencje lądowały w topce kolejki, to 20-latek po prostu nie wprowadzał pewności. Z drugiej strony znamy gorsze przetarcia z europejskimi pucharami niż to. Było solidnie.

Mattias Johansson – 4

“Ikea” do pewnego momentu grał tylko w europejskich pucharach i grał w nich w kratkę. Raz zaliczał bardzo słabe mecze, a innym razem potrafił pokazać, dlaczego jest blisko reprezentacji Szwecji. Ogółem jednak jego wkład w wyniki Legii nie był zbyt duży. Jedna asysta z Bodo/Glimt i tyle. Problemy z urazami, niepełne przygotowanie do gry co trzy dni, w pewnej chwili szum medialny z alkoholem i imprezami w tle. Tego gościa nie zapamiętamy z niczego szczególnego nawet w okresie, gdy Legia notowała jeszcze fajne występy.

Reklama

Mateusz Wieteska – 6

Mimo że zdarzały się mu się poważniejsze błędy w wyprowadzeniu piłki, ogółem epizod Wieteski w europejskich pucharach można zaliczyć na plus. W pewnym momencie mówiło się w jego kontekście o kadrze, Czesław Michniewicz bardzo go chwalił. Miał prawo, bo obrońca Legii grał na równym, ponadprzeciętnym poziomie. To raczej Nawrocki robił na nas większe wrażenie, ale o kawale dobrej roboty z rąk Wieteski nie można zapomnieć. W linii defensywnej to był nr 2 właśnie tuż za Nawrockim.

Maik Nawrocki – 6

Normalnie Nawrocki miałby ocenę 7, ale ten błąd kosztujący bramkę ze Spartakiem… Ech, boli, bardzo boli. Tego babola będzie pamiętać długo, ale też nie wpadajmy w skrajność. Ostatni mecz fazy grupowej nie przykryje tego, jak fantastyczne występy miewał 20-latek przed odniesieniem urazu. Był szefem, a jego liczby w grze defensywnej robiły furorę w mediach społecznościowych. Obrońca mistrza Polski nie znalazł się w jedenastce kolejki fazy grupowej LE za nic. Potrafił dobić do poziomu, który jak na jego doświadczenie w seniorskiej piłce był naprawdę zadziwiający.

Obrońca milczący i zdrowy koń. Historia Maika Nawrockiego

Artur Jędrzejczyk – 5

“Jędza” miał tylko jeden fantastyczny mecz z Leicester. Patrząc wtedy na niego, można było sobie przypomnieć jego najlepsze czasy w kadrze narodowej. Ale poza tym było przeciętnie lub słabo. Te dwa bieguny formy dały nam ocenę 5, bo nie chcemy aż tak go ganić i zejść z noty wyjściowej. 34-latek mocno przyczynił się do zdobycia trzech punktów z angielską ekipą, czego nie odbierze mu nikt. Szkoda, że w innym spotkaniu nie udało mu się choć zbliżyć do tego pułapu.

Yuri Ribeiro – 4

Ribeiro zaliczył kilka spotkań, po których trudno powiedzieć coś sensownego. Okej, ze Spartakiem coś tam pokazał, dał sygnał, że drzemie w nim potencjał niezłego wahadłowego na poziomie Championship. Ale poza tym średniawka. Nie będziemy się nad nim jednak jakoś bardzo pastwić, bo zdaje się, że nie pokazał jeszcze pełni swoich możliwości.

Reklama

Filip Mladenović – 5

Mladenović na pewno w fazie grupowej LE nie zrobił nic ekstra. Był bardziej cieniem samego siebie z niedawnej przeszłości, kiedy latał po skrzydełku jak szalony. To przykład zjazdu, który trudno wytłumaczyć. Jeszcze za kadencji Czesława Michniewicza w kwalifikacjach to nie był ten sam piłkarz, którym się zachwycaliśmy. Wtedy jeszcze taki obraz nie bił po oczach, ale z każdym miesiącem było coraz gorzej. Przeciętnie w ofensywie, przeciętnie w defensywie.

Mladenović przeszedł drogę od kozaka do średniaka

Josip Juranović – 6

Musieliśmy go tutaj wstawić, bo oczywiście w niemałym stopniu przyczynił się do awansu Legii do europejskich pucharów. Ze Slavią Pragą na wyjeździe załadował piękną bramkę, która okazała się kluczowa. Trzeba mu oddać, że do samego końca przed transferem zachowywał się profesjonalnie. Byliśmy źli, że odchodzi. Był kozakiem, którego w systemie z wahadłowymi nie dało się zastąpić. Przyszłość to pokazała. Jego brak mocno dał się we znaki.

Kacper Skibicki – 3

Niska ocena, ale szczerze – czy Skibicki pokazał coś wyjątkowego oprócz dwóch asyst z Bodo/Glimt? No nie. Na kanwie tego indywidualnego sukcesu niektórzy zbudowali sobie obraz, na którym ten młodzieżowiec jest lepszy, niż rzeczywiście jest. Europejskie puchary to za wysokie progi dla tego chłopaka, a możliwe, że nawet Ekstraklasa w tej chwili nie jest.

Josue – 6

Gdyby Legii udało się awansować i Josue dorzucił jakąś kluczową asystę czy bramkę, może nawet dalibyśmy 7. Ale 6 to i tak dobra ocena jak na fakt, że Portugalczyk mocno nie popisał się w meczu z Napoli. Sprokurował rzuty karne, natomiast ogółem widać było w każdym meczu, że nadaje na wyższych obrotach. Że chce, że mu zależy. Często jednak brakowało dobrej komunikacji z kolegami albo dokładności. Czasami też Jouse irytował, dlatego ocenialiśmy go surowo w kilku spotkaniach. Jego laurką jest wygrany mecz z Leicester, w którym większość działań, jakie podejmował Josue, coś zespołowi dawała. Przytomne przerzuty, fajne podania zewniakiem, zdobywanie wolnych przestrzeni, inteligencja w grze, luz z piłką przy nodze. Gdyby to był 21-letni Polak, angielscy skauci na stadionie mieliby już to nazwisko w notesie. Szkoda, że jego wyższe umiejętności nie przełożyły się na konkrety.

Takie ciasteczka, jakie Portugalczyk dawał swoim kolegom w niektórych spotkaniach, musiały robić wrażenie. Były momenty, kiedy mówiło się pod nosem “wow, pan piłkarz”. Gdyby był lepiej przygotowany fizycznie, może jeszcze lepiej dałoby się go wykorzystać. A tak występy Portugalczyka z Legią w pucharach pozostaną jedynie miłym akcentem z wrażeniem niedosytu.

Josue – irytujący człapak czy potencjał na nowego Vadisa?

Bartosz Slisz – 5

Potrafił zagrać topowe mecze. Zbierał nawet siódemki, ale niestety z jego strony pojawiały się również słabsze występy. Podobnie jak Josue, Slisz był nieregularny. Miewał też problemy z urazami, musiał grać na lekach, acz całokształt formy na przestrzeni wielu tygodni wygląda naprawdę nieźle. O nim też mówiło się, że zasługuje na powołanie do kadry i takowe zresztą dostał. To zasługa właśnie świetnych spotkań w pucharach. Ocena 5 może wydawać się komuś za niska, ale nawet średnia naszych not dokładnie tak wygląda. Tak, oglądamy te mecze i staramy się dobrać jak najlepszą notę. Czasami są one na styku, a połówek nie mamy. Dodajcie sobie na marginesie, że Slisz mógłby mieć 5,5.

Andre Martins – 4

Czy Martinsa z czegoś fajnego zapamiętaliśmy? No nie. Co najwyżej z nijakości. Spodziewaliśmy się po nim więcej, a w fazie grupowej nie był żadną wartością dodaną. W okresie eliminacyjnym jeszcze jako tako to wyglądało, ale im dalej w las, tym było gorzej. Brak liczb, brak przebojowości, często gość, który podpalał się w środku pola i prokurował niebezpieczne sytuacje. Okej, w charakterystyczny dla siebie sposób potrafił napędzać ofensywne akcje Legii, szukał skrzydeł, widział kolegów, ale było go na murawie stanowczo za mało.

Lirim Kastrati – 3

Najszybszy piłkarz na świecie! Ach, ależ on miał epizody w europejskich pucharach. Oprócz gola na wagę zwycięstwa ze Spartakiem z ławki rezerwowych nie wniósł absolutnie nic. Postraszył później jeszcze Leicester, pokazał kapitalną szybkość. Ale gdyby tego piłkarza nie było w Legii, raczej nikt by za nim nie zatęsknił. Ot, taki jednostrzałowiec. Mimo że nie miał aż tak wielu minut na boisku, śmiało może wylądować w gronie najgorszych piłkarzy mistrza Polski za fazę grupową.

Mahir Emreli – 6

Tu mogą pojawić się zażarte dyskusje. Głosy typu – jak mogliśmy dać ocenę 6 piłkarzowi, który miał kompromitujące występy nawet na ocenę 1? Wiecie, gdyby wziąć pod uwagę tylko fazę grupową, nota na pewno byłaby niższa. Ale nie zapominajmy, że Emreli był bardzo ważną kartą w talii Michniewicza podczas eliminacji. Miał świetnie wejście do zespołu, strzelał ze Slavią, Bodo czy Leicester. Nie można zabrać mu tych zasług. To, co wydarzyło się później, jest już inną sprawą. Ale gdy zestawiamy tragiczne występy późniejszą jesienią z całokształtem (7 goli i asysta od Bodo/Glimt po Spartak), to musimy azerskiego napastnika jednak docenić.

Był snajper, nie ma snajpera. Emreli przyczyną czy ofiarą takiej gry Legii?

Luquinhas – 5

Podobnie jak z Emrelim. Gdyby wziąć pod uwagę tylko fazę grupową, bylibyśmy bardzo surowi. Ale patrzymy w dalszą przeszłość i widzimy, że mogło być znacznie gorzej. Lepiej oczywiście też, ale nie na tyle, żeby zejść z noty wyjściowej. Czy spodziewaliśmy się więcej po Brazylijczyku? Na pewno. Ale w dwumeczu z Bodo/Glimt strzelał ważne bramki, a potem nie grał aż tak źle. Bywało słabo, sypaliśmy trójkami, lecz eliminacje go bronią. Tu z kolei (porównując do Slisza), gdybyśmy dawali połówki, Luquinhasowi bliżej byłoby do 4,5.

Tomas Pekhart – 2

Kolejny rozdział kariery czeskiego napastnika w Legii jest bardzo zły. Pokazuje to fakt, że w fazie grupowej LE wchodził głównie z ławki, a jak już mógł zrobić coś dobrze, to spartolił jedenastkę ze Spartakiem na wagę 800 tys. złotych. Tutaj trzeba powiedzieć wprost – to absolutne rozczarowanie. Nikt chyba nie zaliczył takiego zjazdu, nawet Mladenović. Pekhart strzelił tylko jedną bramkę z Bodo/Glimt, był postacią marginalną. No a mecz ze Spartakiem tylko przechylił czarę goryczy.

Rafa Lopes – 4

W eliminacjach bardzo przydatny. Ważne gole z Florą Tallin, potem asysta ze Slavią. To go broni przed tym, żeby nie postawić oceny 3. Bo potem, szczerze mówiąc, Portugalczyk grał bardzo słabo. Nieważne, w jakim wymiarze czasowym. Nie dawał nic ekstra, po prostu był. Poza początkiem sezonu 2021/2022 piłkarz do zapomnienia.

Ihor Charatin – 3

Hmm, nie jest to nasz ulubieniec, dlatego wiele miejsca mu nie poświęcimy. W sumie nawet gdybyśmy chcieli, to za bardzo nie ma o czym pisać. Był, pograł – tyle. Raczej ze słabym skutkiem, bo dobrego meczu w jego wykonaniu nie pamiętamy. Nie dał Legii nic, co pomogłoby w awansie do fazy pucharowej. Ale nie wykluczamy, że w przyszłości stanie się bardziej użyteczny.

Ernest Muci – 4

Załadował gola z Dinamem Zagrzeb, potem jeszcze dorzucił asystę ze Spartakiem. Wchodził głównie z ławki, ale impulsy, które dawał, nie były jakieś porażające. Muci nie potrafił wybić się ponad poziom kolegów, którzy wychodzili na mecz w pierwszym składzie. Ale na ocenę 4 zasłużył, bo jakiś wkład w ofensywne działania Legii miał.

Bartosz Kapustka – 5

Daliśmy mu ocenę wyjściową, choć zagrał tylko trzy mecze przed kontuzją (asysta z Florą). Ale kiedy grał, był bardzo ważną postacią. Z czasem okazało się, jak Kapustka był ważny dla Legii. Wielka szkoda, że nie mógł pomóc zespołowi w późniejszej fazie.

Mateusz Hołownia – 5

Hołownia w eliminacjach grał dużo. Mecz za mecz w pierwszym składzie, bo taka była konieczność. Pokazywał się z dobrej strony i raczej nie kojarzył nam się z gościem, który coś zawalał. Nie wyróżnił się mocno ani na plus, ani na minus. Był solidny, choć z lepszymi rywalami pojawiały się już większe problemy w jego grze.

Joel Abu Hanna, Szymon Włodarczyk, Lindsay Rose, Jurgen Çelhaka – bez oceny

CZYTAJ TAKŻE:

Fot. Newspix

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Rząd chce kobiet w zarządzie PZPN, PZPN się śmieje. Nitras, Kulesza i wolta klubów

Szymon Janczyk
16
Rząd chce kobiet w zarządzie PZPN, PZPN się śmieje. Nitras, Kulesza i wolta klubów

Komentarze

27 komentarzy

Loading...