W Legii Warszawa dzieje się tak dużo, że zaskakująco często boisko schodzi na drugi plan. Tym bardziej, że jesienią mistrz Polski zwykle dostaje na nim w beret – właściwie stało się to już tak przewidywalne, że wszyscy do tego przywykli. Teraz też tematów gabinetowych i korytarzowych jest bez liku – medialne występy Dariusza Mioduskiego, objawienie światu kosowskiego Usaina Bolta, oczekiwana wersja letnio-jesiennych wydarzeń oczami Czesława Michniewicza, wielopoziomowe podchody pod sprowadzenie Marka Papszuna i milion pochodnych historii. I w takich właśnie okolicznościach Legia rozgrywa jedno ze swoich najważniejszych spotkań w tym sezonie europejskich podbojów – mecz o wszystko, mimo wszystko.
Jak oceniać tegoroczną przygodę mistrza Polski w europejskich pucharach? Wydaje się, że należy się mu mocna czwórka, może nawet z zaczątkami dorysowywanego plusika. Eliminacje Ligi Mistrzów? Wykonany plan minimum, gwarantujący udział przynajmniej w Lidze Konferencji po dwóch wygranych dwumeczach (z Bodo/Glimt i z Florą Tallin) i uniknięcie kompromitacji z silniejszym Dinamem Zagrzeb. Eliminacje Ligi Europy? Świetny wynik i bardzo obiecujące momenty gry ze Slavią Praga. Faza grupowa Ligi Europy? Pamiętne wygrane ze Spartakiem i z Leicester, dwie porażki bez większej historii z Napoli i bolesny rewanż od Lisów. Trzynaście dotychczasowych meczów – siedem wygranych, dwa remisy, cztery porażki. Godny wynik, nastukane punkty do rankingu UEFA, zarobione przyzwoite pieniądze.
Legia-Spartak. Uniknąć rozczarowania
A jednak można byłoby czuć rozczarowania, gdyby przygoda Legii skończyłaby się na fazie grupowej Ligi Europy. Przecież po dwóch pierwszych grupowych meczach mistrz Polski miał na koncie sześć punktów i statystyczni maniacy obliczali, że wiosną, na prawie 90%, faza pucharowa Ligi Europy albo chociaż Ligi Konferencji zawita na Łazienkowską. Teraz – co chyba jasne – to prawdopodobieństwo jest znacznie mniejsze.
Jeżeli Legia wygra ze Spartakiem w ostatnim grupowym meczu, zajmie drugie miejsce w grupie i zagra w 1/16 fazy pucharowej Ligi Europy. Jeżeli jednak Legia zremisuje lub przegra z moskiewskim zespołem, zajmie ostatnie miejsce w grupie i zakończy swój udział w europejskich pucharach. Prosta piłka, prosta gra. Znów: mecz o wszystko, mimo wszystko. To też nie jest tak, że mamy jakieś wielkie wymagania, że będziemy pompować balonik, bo jaki koń jest, każdy widzi, ale tak patrzymy sobie na potencjalnych rywali Legii w tej upragnionej (i wcale nie niezasłużonej) 1/16 Ligi Europy i naprawdę czekałoby na nas trochę radości w tym naszym smutnym świecie polskiego futbolu – Lipsk, Porto, Borussia Dortmund, Barcelona, Villarreal albo Atalanta, Sevilla, Zenit. Ba, nawet trafienie na takiego Sheriffa, choć medialnie mniej atrakcyjne, nie brzmiałoby najgorzej, bo Legia – niezależnie od własnej dyspozycji – wcale nie stałaby w tym dwumeczu na straconej pozycji.
Rozmarzyliśmy się.
Bo, nie ukrywamy, jesteśmy trochę euro-pucharowo wyposzczeni.
Ale najpierw trzeba pokonać Spartak Moskwa, a to już trochę inny zespół niż we wrześniu, co trafnie diagnozuje w rozmowie z rosyjskimi mediami byłys sternik Legii, Czesław Michniewicz.
– Obejrzałem wszystkie mecze Spartaka. Teraz jest to inny zespół niż ten, który był we wrześniu. Przyjechaliśmy wtedy do Moskwy, a wasz klub miał wiele problemów: kibice domagali się odejścia prezydenta, obrażali jego kobietę, dziennikarze naciskali na trenera na konferencji prasowej. A porażka z Zenitem 1:7? Można to nazwać końcem świata dla moskiewskiego klubu. Dziś jednak widzę, jak zawodnicy Spartaka świętują gole – biegną, by przytulić swojego trenera. To sugeruje, że mają zespół, pojawiła się niezbędna chemia. Odnosi się wrażenie, że Spartak jest teraz tak spokojny, jak to tylko możliwe.
Legia-Spartak. Przedłużyć sen
Spartak obronił się w europejskich pucharach. Dwukrotnie wygrał z Napoli – 2:1 i 3:2. Napsuł sporo krwi Leicester – 1:1 i 3:4. To musi imponować, to musi robić wrażenie. Zresztą, pamiętamy pierwszy mecz podopiecznych Rui Vitorii z Legią. Umówmy się: mimo wszystko – to Spartak stworzył więcej sytuacji, to Spartak prowadził grę, to Spartak był lepszy piłkarsko. Wtedy jeszcze Legia mądrze wypunktowała go taktycznie, ale wtedy jeszcze wielu jej piłkarzy znajdowało się w bardzo dobrej formie. Teraz, za wyjątkiem Josue i może Luquinhasa, żaden piłkarz Legii nie prezentuje poziomu obiecującego fajerwerki nawet na polskich boiskach, nie wspominając już o europejskich bojach. Legia trawiona jest przez kryzys, o czym doskonale wiedzą również w Spartaku.
– Niezależnie od tego, w jakiej formie jest Legia, wyjdziemy na mecz skoncentrowani. Wszystkie zakulisowe sprawy się nie liczą, czyli kto jest outsiderem, a kto nie jest – mówił na konferencji prasowej Rui Vitoria.
Spartak Moskwa jest faworytem. Co będzie, kiedy Quincy Promes czy Victor Moses napędzą się skrzydełkiem? Co będzie, jeśli Legia zagra ze Spartakiem tak jak zagrała z Cracovią? Podpowiemy wam: nie spodziewalibyśmy się niczego dobrego. Ale może jednak, może jest jakaś nadzieja, może będzie to jakiś zryw, może europejski sen potrwa jeszcze kilka miesięcy? Może…
Czytaj więcej: