Reklama

Rangnick tłumów nie porwał, ale już napisał historię Premier League

Jan Piekutowski

Autor:Jan Piekutowski

05 grudnia 2021, 17:47 • 3 min czytania 1 komentarz

Próbował Felix Magath, Jurgen Klopp czy Thomas Tuchel. Żaden z nich, żaden z niemieckich trenerów, nie był w stanie wygrać swojego debiutu w Premier League. Aż przyszedł Ralf Rangnick i napisał historię angielskiej ekstraklasy.

Rangnick tłumów nie porwał, ale już napisał historię Premier League

Manchester United wygrał z Crystal Palace 1:0 i chociaż tłumów tym spotkaniem nie porwał, to trudno na ostateczny wynik złorzeczyć. Widać wyraźnie, że już jest kilka plusów wynikających z pracy Rangnicka, nawet jeśli miał on tylko jeden trening z niedawno objętym przez siebie zespołem.

W oczy rzucała się przede wszystkim dobra dyspozycja Freda. Brazylijczyk po fatalnych poprzednich miesiącach i chodzącym chaosie z Arsenalem, był dzisiaj najlepszym zawodnikiem na placu gry. Naprawdę nieźle radził sobie w defensywie, jednak najbardziej błyszczał pod względem akcji ofensywnych. A to dwa konkretne uderzenia zza pola karnego, a to kluczowe podanie, a to dziewięć wygranych pojedynków i dwa wywalczone rzuty wolne. Pełno go było dzisiaj na boisku i wreszcie w dobrym tego słowa znaczeniu.

Nie ma jednak przypadku w tym, że Fred błyszczy głównie pod bramką rywala. Został ustawiony teoretycznie w typowy dla siebie sposób, obok McTominaya, ale wyraźnie widać, że gra znacznie wyżej. Nie jest szóstką, ale kimś zawieszonym między pozycją osiem a dziesięć. Ważniejsze jest jednak to, że Manchester United czerpie z jego nowej roli wymierne korzyści.

Reklama

Bruno Fernandes dalej ma problemy z kreacją – przeciwko Crystal Palace też nie błysnął niczym konkretnym. Niejako jego obowiązki przejął właśnie Fred i uczynił to w sposób na tyle skuteczny, że Czerwone Diabły zainkasowały trzy punkty. Co więcej, w końcu nie trzeba było się martwić o bezpieczeństwo własnej bramki.

Crystal Palace bezzębne w ofensywie

W poprzedniej kolejce Crystal Palace pierwszy raz w tym sezonie nie strzeliło gola. Wówczas zatrzymało ich Leeds United, czy raczej nieskuteczność Christiana Benteke. Dziś nie zdołali złamać defensywy Manchesteru United, co jest równie zaskakujące jak pusty przelot z ekipą Marcelo Bielsy.

Przyjęło się bowiem, że ekipa z Old Trafford broni w tym sezonie źle. Wyliczano, że mają jeden z najgorszych wyników w całej lidze, Harry Maguire raz po raz dostawał po głowie za swoje popisy, zaś Aaron Wan-Bissaka stał się synonimem degrengolady. Tymczasem debiut Rangnicka przebiegł niewyobrażalnie spokojnie.

Jedną tylko okazję miał Jordan Ayew. I to też nie jakąś setkę, tylko sytuację, w której mógł, a nie musiał. Poza tym – nic. Co by nie mówić, jest to słaby wynik, lecz nie sposób nazwać go przypadkowym. Crystal Palace po prostu na tyle oddało pole Manchesterowi United, że później nie było w stanie tego skontrować. Wszystkie próby szybkich ataków paliły na panewce – albo zawodziło ustawienie, albo ktoś ze środkowych pomocników United odbierał futbolówkę z dziecinną łatwością. Coś, co było symbolem dotychczasowej pracy Patricka Vieiry w Anglii, a więc głód zdobywania bramek, nagle zostało gwałtownie poskromione.

Ile w tym bezpośredniej zasługi Rangnicka? Trudno orzec, ale z pewnością gra się Czerwonym Diabłom łatwiej. Ich nowy szkoleniowiec już zaznaczył swoją obecność – wspomniany Wan-Bissaka został zastąpiony przez Dalota i wygląda na to, że taka sytuacja może się jeszcze jakiś czas utrzymać. Co więcej, Manchester United w końcu biegał do pressingu – za każdym razem, gdy Crystal Palace próbowało rozgrywać piłkę od własnej bramki, Czerwone Diabły ruszały do nich w zorganizowany sposób. Przyniosło to efekty, bo ekipa z Old Trafford w końcu wygrało dwa mecze z rzędu. A wydaje się, że może być tylko lepiej.

Reklama

MANCHESTER UNITED 1:0 CRYSTAL PALACE

Fred 77′

Czytaj także:

Fot.Newspix

Angielski łącznik

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Komentarze

1 komentarz

Loading...