Reklama

Kapela ze Szczecina w końcu nastroiła instrumenty i zagrała koncert!

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

23 października 2021, 20:04 • 4 min czytania 8 komentarzy

Jak wiadomo, co do Pogoni można mieć trochę wątpliwości. Niby skład się zgadza, a raczej nie tylko „niby”, bo jest naprawdę mocny, to wyniki, a przede wszystkim styl, już nie do końca. Pogoń stać na dobry mecz, ale również na partię kompletnie przeciętną i przegraną, jak z Wisłą w Płocku, żeby już łaskawie nie wspominać o kompromitacji w Pucharze Polski. Oczekujemy progresu, a krok w lepszym kierunku można było postawić w meczu z Jagiellonią u siebie. No i jest wygrana. Ale co równie ważne: są też inne powody do optymizmu.

Kapela ze Szczecina w końcu nastroiła instrumenty i zagrała koncert!

POGOŃ SZCZECIN – JAGIELLONIA BIAŁYSTOK. KONCERT Z TYLKO LEKKIMI USTERKAMI

Natomiast – żeby nie było za miło – zacznijmy od tego, co mogło się w postawie Pogoni nie podobać.

Ano to, że po pierwszych strzelonych bramkach, gospodarze dostawali tuż po nich jakiegoś zaćmienia i dopuszczali na parę chwil Jagiellonię pod własne pole karne. Zobaczcie:

  • Parę minut po bramce na 1:0, Jagiellonia przeprowadziła akcję z dupy, bo nikt się jej nie spodziewał. Imaz zagrał lobika do Cernycha, ten ładnie uderzył i nagle zrobiło się 1:1;
  • Po golu na 2:1 świetną okazję miał znów Cernych, to wybronił Stipica, ale pewnie Litwin powinien podawać do środka pola karnego i tak różowo już by nie było.
  • Po trafieniu na 3:1 tak zakotłowało się w szesnastce Pogoni, że najpierw była poprzeczka, a potem weryfikacja na jedenastkę, gdyż piłkę ręką zagrywał Zech. Kapitalnie zachował się Stipica i uderzenie Imaza wyjął, ale Pogoń ewidentnie szukała guza.

Gdyby Hiszpan trafił, mogło się to potoczyć inaczej, ale potem jego rodak też zgłupiał, Puerto konkretnie, wpakował się w rywala na czerwoną kartkę, a sędzia Raczkowski po konsultacji z VAR-em rzeczywiście ją pokazał. I wtedy było już w zasadzie po meczu.

POGOŃ SZCZECIN – JAGIELLONIA BIAŁYSTOK. ZAHOVIĆ SHOW

Czyli pewna koncentracja po stronie Pogoni jeszcze jest do poprawienia, ale przecież nie będziemy po zwycięstwie Portowców tylko wbijać im szpilek, pochwalić też jak najbardziej ich należy. W końcu widzieliśmy ten ciąg na bramkę, Pogoń nie zadowalała się jednym, drugim, trzecim golem, chciała strzelać dalej, nie zostawiać nic przypadkowi, nie martwić się o to, czy Jaga coś potem wciśnie, czy nie.

Reklama

A jak wiemy, tego wcześniej brakowało. Dzisiaj hamulec został puszczony i może za wcześnie mówić o przełamaniu niektórych piłkarzy, to wciąż tylko i aż 90 minut, ale postawa wcześniej zawodzących budzi nadzieję. Mówimy tutaj przede wszystkim o Zahoviciu, który zanotował dzisiaj kapitalny występ. I to niezwykle konkretny, bo do dwóch asyst dorzucił gola.

Najpierw świetnym podaniem obsłużył Grosickiego, który po długim rogu lewą nogą nie dał szans Dziekońskiemu. Potem zabrał piłkę Pazdanowi i wystawił Kowalczykowi na pustaka. Potem w analogicznej sytuacji to on dostawiał szuflę, kiedy na pustą bramkę piłkę puścił mu Kozłowski.

Swoją drogą – cóż za komizm. Pazdan idiotycznie traci piłkę i schodzi, zmienia go Kwiecień, który robi właściwie to samo. Natomiast o ile u Pazdana to wypadek przy pracy – wcześniej grał dobrze, o tyle u Kwietnia specjalność zakładu. Jakie on ma haki na Mamrota? Panie Irku, niech pan mrugnie porozumiewawczo do kamery, może da się jakoś pomóc.

POGOŃ SZCZECIN – JAGIELLONIA BIAŁYSTOK. PODTRZYMAĆ FORMĘ

W każdym razie – cieszy postawa Zahovicia, takiego Słoweńca chcemy oglądać. Podobał się też Grosicki, który szarpał swoją stroną i strzelił wspomnianą bramkę (co natomiast może martwić, to kontuzja, przez którą zszedł). A jeszcze Żurawski! Nieźle pokazywał się w Warcie, w Szczecinie kompletnie zaginął. Teraz wyszedł w pierwszym składzie i wpakował bramkę eleganckim strzałem po koźle – swoją drogą miał przy niej udział też Zahović, bo przecież to jego uderzenie było blokowane.

Wlali, oj wlali sporo optymizmu w serca swoich kibiców Portowcy, grając naprawdę ciekawy i skuteczny futbol. Wszystko przed wyjazdem na Legię. Tam wypada potwierdzić to, co zobaczyliśmy dzisiaj. Że szanse są – wszyscy wiemy, patrząc na dyspozycję ekipy Michniewicza.

Jagiellonia? Masa rzeczy do poprawy. W ataku nuda, jak Imaz z Cernychem czegoś nie wymyślili, to nic się nie działo (a wymyślali jednak rzadko). W obronie wspomniana żenada, kompromitacja i wstyd. Co jeden, to gorszy, wisienką na torcie wejście Kwietnia. Niby nazwiska tam się zgadzają, a dzisiaj prezentowali się tak, jakby drogi do bramki strzegł Tinky-Winky z kolegami. I z Kwietniem.

Reklama

CZYTAJ TAKŻE:

Fot. FotoPyk

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

8 komentarzy

Loading...