Piotr Stokowiec i jego asystent Łukasz Smolarow podczas spotkania z dziennikarzami podsumowali zakończony właśnie sezon w wykonaniu Lechii Gdańsk. Ogólne odczucia są pozytywne, choć niedosyt pozostaje.
– Liczyliśmy, że zakończymy ten sezon na 4. miejscu. Szkoda, że to nie wyszło i trudno nam się z tym pogodzić. (…) Niezależnie od wyniku ostatniego meczu w Białymstoku nasza ocena tego sezonu nie zmienia się znacznie, bo wpływ na końcowy wynik miały detale, których doświadczaliśmy przez cały rok. O zajęciu przez Lechię 7. miejsca ostatecznie zadecydował jeden mecz, może jedna bramka czy jedna decyzja sędziego. Zaczęliśmy ten sezon później i potem wielokrotnie wybijani byliśmy z rytmu przez okoliczności zewnętrzne. Zimą zostaliśmy na miejscu i mieliśmy ograniczone pole manewru ze względu na warunki pogodowe a potem zbieraliśmy konsekwencji gry z nie najmocniejszymi sparingpartnerami – mówił Stokowiec, który personalnie przyznał się do niepowodzenia z jednym zawodnikiem.
– Nie udało mi się wkomponować do drużyny Kennego Saiefa. Wierzyłem w niego do końca, być może za długo i mogę potwierdzić, że to mi nie wyszło. Straciliśmy też zbyt dużo bramek i uważam, że nie powinniśmy ich stracić tak łatwo. Przegrywaliśmy dużo pojedynków w defensywie i to jest do poprawy. Na pewno też nie pomagały nam często otrzymywane czerwone kartki, zwłaszcza te w pierwszej połowie meczów – nie ukrywał trener.
– Nawiązując do najnowszych trendów chcę, abyśmy w przyszłym sezonie w trakcie meczu mogli zależnie od sytuacji na boisku płynnie zmieniali systemy gry. Będziemy pracować z zawodnikami, których mamy dzisiaj do dyspozycji. Jednocześnie szukamy wzmocnień przede wszystkim na pozycjach ofensywnych i mam nadzieję, że do obecnej grupy dojdą jakościowi zawodnicy – zakończył Stokowiec.
źródło: Lechia.pl
Fot. FotoPyK