Nikt się tego nie spodziewał, ale Nicola Zalewski skradł show w meczu półfinałowym Ligi Europy między Romą a Manchesterem United. Początkowo wydawał się nawet, że w pierwszym poważnym styku z wielkim futbolem, młody Polak będzie mógł doliczyć sobie do życiowych statystyk bramkę, ale ostatecznie UEFA gola na 3:2, w którym maczał palce, Zalewski zaliczyła jako samobój Alexa Tellasa. Po meczu Nicola Zalewski był zadowolony i stanął przed kamerami, żeby po krótce skomentować wydarzenia czwartkowego wieczoru.
– Kiedy wszedłem na boisko, byłem szczęśliwy. Wiedziałem, że muszę dać coś ekstra, coś co wcześniej dał także Pedro. Trener poprosił mnie o ciężką pracę i to chciałem realizować. Dałem z siebie wszystko.
Romie udało się pokonać Manchester United, ale w o losach awansu do finału Ligi Europy przesądził pierwszy mecz, w którym Czerwone Diabły wygrały 6:2.
– Jesteśmy dumni. Niestety, mecz wyjazdowy i kontuzje w składzie zrobiły swoje i przesądziły o awansie. Niemniej jednak zabieramy do domu poczucie zwycięstwa. Chociaż w rewanżu – spuentował Zalewski.
Dla nas mniej ważny jest wynik, mniej ważna jest porażka Romy. Cieszy krótki, ale efektowny występ Nicoli Zalewskiego, który jest pierwszym polskim zawodnikiem z pola od czasów Zbigniewa Bońka, który występuje w Romie. Niewątpliwie chłopak ma talent – w tym sezonie siedem bramek, pięć asyst w Primaverze. Oby tak dalej!