– Rozmawialiśmy, a trener Brehmer przez połowę czasu trzymał nogi na stole, wzburzony i agresywny. Nagle je zdjął, wyskoczył do mnie i złapał mnie za sweter – mówi Mateusz Kuchta w “Przeglądzie Sportowym”. To kolejna odsłona kulisów odejścia Dietmara Brehmera z Odry Opole. Wczoraj “PS” zamieścił wywiady z nim oraz z piłkarzami Stomilu Olsztyn, z którym Brehmer starł się po meczu. – Jestem spokojny, nie zrobiłem niczego, czego mogę się wstydzić. Popełniałem błędy, ale nie zrobiłem niczego, co jest nieetyczne – mówił Brehmer w niedawnym wywiadzie z nami.
Uporządkujmy fakty. Zwolnienie – czy też urlopowanie, ale wszyscy wiemy, o co chodzi – trenera Brehmera miało miejsce okpło dwa tygodnie temu. Szkoleniowiec dzień później zorganizował konferencję prasową na rynku, tłumacząc, jak sytuacja wyglądała z jego strony. Odra także zorganizowała konferencję, przedstawiając swoją wersję wydarzeń. Z kolei w rozmowie z nami prezes Tomasz Lisiński mówił tak:
– Nie przebywam w szatni i nie mam pojęcia, czy wszyscy zawodnicy byli za czy przeciw trenerowi. Wiem jednak, że formuła, którą stosował trener, po prostu się wyczerpała. […] Nie będę publicznie podejmował tematu zachowania trenera. Współpraca z trenerem musiała się zakończyć, bo przestaliśmy pchać wózek w jedną stronę. […] Co do konkretów – byłem świadkiem pewnych zdarzeń, które nie powinny się wydarzyć. W strukturach klubowych nie ma miejsca na rzeczy, które zrobił trener Brehmer.
“Nie pozwolę, żebyś został trenerem, zniszczę cię”
Niedługo potem rozmawialiśmy z Dietmarem Brehmerem, który widział sprawę nieco inaczej. Potwierdził nam, że dochodziło do sporów – z całym zespołem po meczu ze Stomilem, z pojedynczym zawodnikiem (Mateuszem Kuchtą – przyp.) oraz z samym zarządem. Twierdził jednak, że nie przekroczył dopuszczalnej granicy, a takie rzeczy się zdarzają.
– Jestem w futbolu całe życie, prezes Lisiński jest w tym środowisku nowy. Bardzo go szanuję, jest ambitnym człowiekiem, ale z nikim innym poza mną się nie spotkał. […] Takie rzeczy się zdarzają. Prezes Lisiński w takich sytuacjach się nie znajdował, nie ma doświadczenia. Dla niego to jest odstępstwo od tego, co było wcześniej.
No dobrze, a właściwie jakie rzeczy? We wczorajszym “Przeglądzie Sportowym” o spięciu w meczu ze Stomilem opowiedziały obie strony.
“Bucholc: – Powiedział: „Nigdy nie pozwolę, żebyś został trenerem, już ja cię zniszczę”. Brehmer: – Powiedziałem: „Jeśli chcesz być trenerem, a tak będziesz się zachowywał, może to w znaczący sposób utrudnić twoją trenerską karierę”. Powrót do przeszłości Zaczęło się od sytuacji z 57. minuty meczu Odry ze Stomilem, kiedy Bucholc upadł po wślizgu Adama Żaka, a sędzia odgwizdał faul. Wszystko w niewielkiej odległości od stojącego przy linii Brehmera. Obaj wymienili ze sobą krótkie zdania i tu znów wersje, co do treści, różnią się. Brehmer: – Powiedziałem do niego: „Wstawaj, graj dalej”. W odpowiedzi usłyszałem, żebym nie pajacował. Bucholc: – Tak, powiedziałem, żeby trener nie pajacował. Nie powinienem tak się odezwać. Ale wcześniej usłyszałem od niego: „Łamago, trzymaj się na nogach””.
Do tego dostaliśmy nagranie z fragmentem kłótni.
https://twitter.com/LukaszOlkowicz/status/1376448358768902146
“Trener zabronił mi rozmawiać z Wojtkiem”
Ale to nie koniec zajścia. Dogrywka miała miejsce później, a wziął w niej udział Wojciech Łuczak, z którym Brehmer pracował niegdyś w Cracovii. Znów były słowne przepychanki. Brehmer dla “PS”:
– Nie miałem z nim żadnego kontaktu, a on zaczął mieszać się w moją relację z Bucholcem. Ja do Bucholca nie mam żadnych zastrzeżeń. W normalnej, boiskowej sytuacji poniosły nas nerwy. A przez innego piłkarza obrót spraw był inny, nie spodziewałem się tego. Byłem sam, atakował mnie z tyłu.
A potem już były szkoleniowiec Odry starł się ze swoimi piłkarzami. Brehmer w rozmowie z nami:
– Mieliśmy jakiś incydent z piłkarzami Stomilu. Wszedłem zdenerwowany do szatni i powiedziałem: panowie, to jest zespół, że ktoś mnie obraża, a wy nie reagujecie? Słusznie ktoś odpowiedział, że zespół o tym nie wiedział. Przyjąłem to do wiadomości, uspokoiłem się, zastanowiłem i stwierdziłem, że faktycznie mogli mieć rację. To są błahe rzeczy, które zdarzają się na wielu poziomach. Wiem, jak to wygląda, jak jest w szatniach zachodnich, Kosta Runjaić opowiadał mi, jakie rzeczy działy się na poziomie 2 Bundesligi. To jest kuchnia trenerska, w wywiadach to nie przejdzie, ale w szatniach tak to wygląda. Wyznaję filozofię trenera Michała Probierza, że trener musi być osobą na pograniczu miłości i nienawiści. Probierz, Szatałow, Runjaić – to jest moja szkoła, moi mentorzy – oni tak pracowali.
Mateusz Kuchta dla “PS”:
– Staliśmy na korytarzu, trener wychodził z gabinetu i zabronił mi rozmawiać z Wojtkiem. Wcześniej miał pretensje do drużyny, że nie stanęliśmy za nim w sytuacji, kiedy schodził z boiska i rzekomo zaatakowali go piłkarze Stomilu. My wtedy od dłuższego czasu siedzieliśmy w szatni. Przegraliśmy mecz, a piłkarze Stomilu cieszyli się na boisku. Szybko poszliśmy do szatni, bo na co tu patrzeć? Gdy trener schodził z boiska, nie było tam ani jednego zawodnika Odry. Później przyszedł i miał jakieś mocne pretensje, że nie stanęliśmy w jego obronie.
“To skład na następny mecz. Wypier… jesteś”
Ta sytuacja została jednak w pewien sposób zażegnana. Łukasz Olkowicz informuje, że piłkarze chcieli wyjść z kryzysu z trenerem i zapomnieć o sprawie. Natomiast kilka godzin później doszło do spięcia z Mateuszem Kuchtą, które pogorszyło sprawę. Brehmer w rozmowie z nami:
– Byliśmy w pokoju trenerskim. Na Odrze nie ma w nim zbyt wiele miejsca. Mateusz chciał pewną rzecz wykonać, ja byłem po trzech godzinach siedzenia w klubie, rozmów, analiz, byłem zdenerwowany po przegranym meczu, którego nie powinniśmy przegrać w ten sposób. Mateusz wszedł, zareagowałem impulsywnie, ale wyjaśniliśmy to sobie na drugi czy na trzeci dzień. Wahałem się do ostatniej chwili, czy Mateusz powinien zagrać, ale zagrał i był jednym z kluczowych piłkarzy w meczu z Widzewem. Obronił rzut karny, potem rewelacyjnie obronił dobitkę, każdą interwencję miał pewną. Po meczu sobie podziękowaliśmy i jeśli ktoś chce mnie z Mateuszem poróżnić… Moim zdaniem niczego między nami nie ma, chyba że Mateusz uważa inaczej.
No cóż, Mateusz uważa inaczej. Tak przynajmniej wnioskujemy po lekturze jego rozmowy w “PS”.
– Uchyliłem drzwi, przeprosiłem, że przeszkadzam i poprosiłem o klucz. Trener trzymał nogi na stole. Powiedział wzburzonym głosem, że mam wejść. Zapytał, czy widzę, co leży na biurku. Zobaczyłem tablicę ze składem na Widzew i mówię: „Tak, widzę”. „Wiesz, co to jest?”. I cisza. „To skład na następny mecz. A wiesz, gdzie ty jesteś? Wypier… jesteś”. Powiedziałem trenerowi, że nie było mnie przed szatnią, on nie podał nazwisk zawodników Stomilu, którzy brali w tym udział, więc nie wiem, o co ma do mnie pretensje. – Zdradziłeś mnie, dlatego nie zagrasz z Widzewem – powiedział.
I dalej:
– W pewnym momencie powiedziałem: „Z całym szacunkiem, ale nie interesują mnie konflikty trenera sprzed lat w Cracovii”. W tym momencie zdjął nogi ze stołu, wyskoczył do mnie i złapał mnie za sweter. Zaraz puścił, jakby się opamiętał. […] Cieszę się, że nie dałem się sprowokować.
***
Uf, to wszystko, choć nie wygląda na to, że to koniec tej sprawy. Już w “Weszłopolskich” mówiliśmy, że zarząd klubu jest “na łączach” z prawnikami i być może riposta padnie jeszcze z ich strony. Z tego co słyszymy, możliwe jest także skierowanie sprawy do sądu przez jedną z zainteresowanych stron. Dietmar Brehmer wczoraj odpowiadał autorowi tekstu na Twitterze oraz Facebooku, jednak odnosił się tylko do zajść z Wojciechem Łuczakiem.
Cóż, pozostaje nam czekać na rozwój wydarzeń i kolejne nowe fakty.
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix