Piłkarz, którego nie trzeba odgruzowywać. Napastnik, który potrafi strzelać bramki. Nastolatek, który w skali albańskiej piłki jest wielkim talentem. Co tu dużo mówić, wydaje się, że Legia sprowadziła do Polski całkiem interesującą perełkę. Niektórzy mówią nawet, że to casus podobny do Ondreja Dudy. Ma to sens o tyle, że Ernest Muci, przedstawiany jako napastnik, trafia do Ekstraklasy z nieoczywistego kierunku jako wyróżniające się nazwisko w rodzimym kraju. Na początku swojej drogi, ale z doświadczeniem i stemplem jakości na poziomie mistrza Albanii.
Nie wiemy, czy naszym tekstem zmotywowaliśmy Radosława Kucharskiego do lepszego działania. Wiemy natomiast, że ten ruch transferowy zapowiada się jako trafiona inwestycja. Dość powiedzieć, że mowa o zawodniku, który zaistniał na seniorskim szczeblu już w wieku 17 lat. Strzelił pierwszego gola w debiucie, z biegiem czasu stał się kimś w rodzaju dwunastego zawodnika, aż finalnie zdobył rolę ważnej części układanki FK Tirany. Jasne, gdybyśmy mieli do czynienia z absolutnym kozakiem, Ernest Muci raczej nie trafiałby dzisiaj do Polski, a do jednej z lepszych lig w Europie. Trzeba jednak zaznaczyć, że takich nabytków nie spotyka się w Ekstraklasie zbyt często. Jeśli Muci zda testy medyczne, w Warszawie będą mieli potencjalnego kozaka.
Na papierze wszystko się zgadza
Rocznik 2001, piłkarz podstawowego składu mistrz Albanii, transfer warty pół miliona euro. Brzmi to tak dobrze, że aż chcielibyśmy powiedzieć: brawo Legio, właśnie czegoś takiego się po tobie spodziewamy. Słowem: wyciągania najzdolniejszych zawodników z lig biedniejszych. Oczywiście na tyle konkurencyjnych, że fiasko transferu spada do poziomu minimum. Czy jest tak w przypadku 19-letniego Albańczyka? Z pewnością istnieje kilka powodów, żeby tak pomyśleć.
- 61 meczów w FK Tiranie: 18 goli, pięć asyst
- Sezon 2020/2021: 99% minut w lidze, 52% udziału w bramkach drużyny
- Eliminacje ME U-21 w 2021 roku: cztery występy, dwa trafienie i asysta
- Brak haczyka w postaci ciężkiej kontuzji w przeszłości
Kibice stołecznej ekipy mogą włączać optymizm.
Niewiadoma?
Jedyne wątpliwości padają tak naprawdę wobec miejsca na boisku, w którym będzie obracał się Ernest Muci. Nie jest to bowiem typowy napastnik, nie ktoś pokroju Tomasa Pekharta, a piłkarz bardziej uniwersalny. Przyznajemy się, że koneserami ligi albańskiej nie jesteśmy, ale coś tam podpatrzyliśmy. Gdy spojrzy się na jego występy w dostępnych źródłach, widać po prostu gracza ofensywnego. Tu zagra na skrzydle, tam jako “10-tka”, gdzie indziej do pary z drugim napastnikiem. Najlepiej byłoby go określić mianem “dziewiątki i pół”, ale to też nie do końca prawda. 19-latek choćby w tym sezonie zagrał najwięcej meczów na skrzydle. Co ważne, tak jak grywał w formacji 1-4-3-3, tak nieobce mu są inne systemy: 3-4-3 lub standardowe 4-4-2.
Co Ernest Muci może mieć do zaoferowania stricte na boisku?
Z informacji z albańskich mediów wynika, że – oprócz goli – na pewno siłę fizyczną. Ten chłopak wygląda ponadprzeciętnie, jeśli chodzi o masę mięśniową, a do tego jest na tyle szybki i niewysoki, że sprawia wrażenia “nabitego”. Co ważne, u 19-latka sprawy z techniką użytkową mają się naprawdę dobrze. Albańczyk lubi wejść w drybling przeciwko kilku rywalom, często robi to skutecznie i ze strzelonym golem jako wisienką na torcie. Patrząc na niektóre akcje z meczów, da się zauważyć, że Muci potrafi również idealnie “zagrać” linią spalonego. Czyli nie dość, że ma dryg do gry na skrzydle, to jeszcze bez trudności wchodzi w buty napastnika.
Czy znajdziemy jakieś haczyki, takie jak klauzula a’la Przemysław Płacheta w Śląsku Wrocław lub kwestie niezwiązane z boiskiem? Cóż, o pierwszej teorii nic na razie nie wiadomo, natomiast sam zawodnik raczej nie wygląda na kota w worku. Próżno szukać informacji o jego życiu prywatnym, afer brak, nie ma też powodów, żeby doszukiwać się czegoś w relacjach w szatni, tak jak przy Jasurze Yakhshiboevie. Skoro taki piłkarz w tak młodym wieku jest jednym z najważniejszych piłkarzy swojego zespołu, a jednocześnie posiada łatkę wielkiego talentu w Albanii – nie szukajmy dziury w całym.
No, dobra. Istnieje jedno małe “ale”.
To fakt, że Muci grał do tej pory tylko w Albanii. Ale powiedzmy sobie szczerze: to wkalkulowane ryzyko. Lepiej mieć takiego Muciego, nastolatka-profesjonalistę być może u bram większej kariery, niż kultowego starego Słowaka (chociaż to się jeszcze okaże po tej rundzie, bo ze Stochem też wiążemy pewne nadzieje). Szanse na pozytywną weryfikację przy tym transferze są dość spore, więc ludziom z pionu sportowego Legii trzeba przyznać jedno. Jak już wyłożyli pół bańki, to nie na byle kogo. Wyciągnęli perełkę na kilka miesięcy przed końcem kontraktu w Tiranie, robiąc jeden z najciekawszych deali w zimowym okienku Ekstraklasy.
Fot. screenshot YouTube