Reklama

Nie ma Kane’a, nie ma ofensywy Tottenhamu. Chelsea wygrywa w derbach Londynu

redakcja

Autor:redakcja

04 lutego 2021, 22:54 • 3 min czytania 3 komentarze

Nie porwały dzisiejsze derby Londynu. Głównie dlatego, że tylko piłkarze Chelsea mieli ochotę i pomysł na ofensywną grę w tym spotkaniu. Gracze Tottenhamu od początku myśleli o tym, by jakoś przetrwać. I zostali za to podejście surowo pokarani. Wynik 0:1 w starciu z The Blues wstydu może nie przynosi, ale powodów do zastanowienia dla Jose Mourinho daje całe mnóstwo. Bo nie może być tak, że gdy na szpicy brak Harry’ego Kane’a, jego podopieczni nie potrafią skonstruować żadnej groźnej akcji.

Nie ma Kane’a, nie ma ofensywy Tottenhamu. Chelsea wygrywa w derbach Londynu

Tottenham bez iskry

Pierwsza połowa spotkania była całkowicie zdominowana przez zespół gości. Co tym gorzej świadczy o Tottenhamie, że piłkarze Chelsea w sumie nie musieli wiele robić, by stłamsić lokalnych rywali. The Blues wcale nie rozgrywali wielkiego spotkania. Ot, po prostu grali dość agresywnie i z w miarę ofensywnym usposobieniem. To wystarczyło na ekipę “Kogutów”. Podopieczni Jose Mourinho nie mieli żadnego pomysłu na przejęcie inicjatywy. Ich kontrataki również nie robiły najmniejszego wrażenia na przyjezdnych. Statystyki nie zawsze mówią całą prawdę o przebiegu gry, ale w tym przypadku akurat nie kłamią. Tottenham przed przerwą oddał zaledwie dwa strzały, w tym tylko jeden w światło bramki.

W sumie i tak trochę nas zadziwia, że Spurs nazbierali tych uderzeń aż tyle.

Dlatego nie może dziwić, że to gracze Chelsea zeszli do szatni z jednobramkową zaliczką. W 23. minucie gry Eric Dier stracił na chwilę kontakt z rozumem i podciął w polu karnym Timo Wernera, za co arbiter podyktował rzut karny, zamieniony potem na bramkę przez Jorginho. Dier absolutnie nie musiał w tej sytuacji reagować aż tak nerwowo, bo co najmniej dwóch jego partnerów było tuż obok i na pewno nie pozwoliliby oni Wernerowi na rozwinięcie skrzydeł w polu karnym. No ale piłkarz Tottenhamu upadł i chyba dlatego zaczął się zachowywać bardzo chaotycznie.

Jego faul był tym bardziej kosztowny, że Chelsea – jako się rzekło – niby miała przewagę, ale nie potrafiła jej przekuć w wiele jakichś bardzo konkretnych sytuacji bramkowych. Dlatego jest wielce prawdopodobne, że gdyby nie błąd Diera, to Spurs doczłapaliby do przerwy z bezbramkowym wynikiem. A trudno było nie odnieść wrażenia, że właśnie taki rezultat gospodarzy usatysfakcjonuje.

Reklama

Nuda po przerwie

W drugiej odsłonie na boisku działo się summa summarum niewiele.

I trudno mieć o to pretensje do piłkarzy Chelsea. Oni nie dość, że mieli swój wynik, to jeszcze pozostali po przerwie stroną zdecydowanie aktywniejszą. Tak naprawdę po 70 minutach gry podopieczni Thomasa Tuchela powinni prowadzić dwiema lub trzema bramkami, ale brakowało im albo dobrego wykończenia, albo dobrego podania na wolne pole. W podejmowaniu złych decyzji przodowali Timo Werner, Mason Mount oraz Mateo Kovacić.

Znów podeprzemy się najprostszymi statystykami, by podkreślić beznadzieję w grze Tottenhamu. “Koguty” dopiero w 80. minucie oddały pierwszy strzał po przerwie. Było to uderzenie rezerwowego Erica Lameli, daleko zza pola karnego. Ofensywa gospodarzy zwyczajnie nie funkcjonowała. Chelsea od 36 minuty. musiała sobie radzić bez Thiago Silvy, który opuścił murawę z powodu kontuzji, ale zastępujący go Andreas Christensen na tle tak nędznie grających rywali wyglądał jak John Terry w primie. W sumie gdyby Tuchel nikogo na Silvę nie wpuścił, to wcale nie jest pewne czy Tottenham zdołałby to wykorzystać. Bo podopiecznym Mourinho brakowało nie tylko pomysłu, ale nawet chęci, by odważnie zaatakować. Zerwali się do walki dopiero w ostatnich sekundach, ale było już za późno, by zdobyć choćby wyrównującego gola.

Co tu dużo mówić – nie ma Harry’ego Kane’a, nie ma ofensywy Spurs. “Koguty” plasują się już ósmym miejscu w tabeli, a ich strata do prowadzącego w stawce Manchesteru City wynosi 14 punktów. Marzenia o mistrzostwie Anglii trzeba odłożyć na kolejny sezon, ale i o zajęcie miejsca w TOP4 nie będzie łatwo. Zwłaszcza, że Chelsea pod wodzą Thomasa Tuchela wraca najwyraźniej do regularnego zwyciężania.

TOTTENHAM HOTSPUR 0:1 CHELSEA FC
(Jorginho 24′)

fot. NewsPix.pl

Reklama

Najnowsze

Anglia

Anglia

Amorim zaznacza, że nie skreślił Rashforda: Manchester United potrzebuje go

Arek Dobruchowski
4
Amorim zaznacza, że nie skreślił Rashforda: Manchester United potrzebuje go

Komentarze

3 komentarze

Loading...