Reklama

Dziwny to mało powiedziane. Absurdalny pogrom w wykonaniu Piasta

redakcja

Autor:redakcja

30 października 2014, 00:07 • 3 min czytania 0 komentarzy

Mając w pamięci ligowe starcie Piasta Gliwice z GKS-em Bełchatów podczas którego zatęskniliśmy za obowiązkowym oglądaniem niedzielnej „Familiady”, oczekiwaliśmy najgorszego. Puchar Polski, środek tygodnia, na trybunach w porywach 1500 osób wliczając w to sztaby obu zespołów… Żelazna defensywa Bełchatowa, nieco przyhamowany przez Jagiellonię Piast, tkwiąca gdzieś z tyłu głowy myśl, że za moment mecze ligowe – to zwyczajnie nie mogło się udać. Byliśmy absolutnie pewni, że na naszych oczach odbędzie się kolejne, nie policzymy które już w tym sezonie, morderstwo na futbolu.

Dziwny to mało powiedziane. Absurdalny pogrom w wykonaniu Piasta

Tymczasem morderstwo było, takie ze szczególnym okrucieństwem, ale ofiarą padł mit o doskonałej defensywie bełchatowian. Wystarczyło podmienić Malarza na Zubasa, a czwórka obrońców Mójta-Telichowski-Baranowski-Basta stała się bezradna jak Sonia Śledź przy wywiadzie z Linettym. Zasadniczo mecz miał dwie fazy – masakrowanie gości przez Badię trwało sześćdziesiąt minut, następnie jego koledzy postanowili dokończyć dzieło bez niego i orali bełchatowian przez pozostałe pół godziny meczu.

Koncert Badii? Od wolnego w ósmej minucie (Zubas chyba mógł zachować się lepiej?), przez efektowną dobitkę z woleja strzału Janczyka, aż po asystę przy pierwszym golu tego ostatniego – maestria i potwierdzenie wysokich umiejętności. Dwa gole, asysta, kilka innych znakomitych zagrań, sześćdziesiąt minut i zjazd do szatni. Jego występ mógłby figurować w encyklopediach pod hasłem „wpierdol ekonomiczny”.

A później? Później było jeszcze lepiej. Piast bowiem nie tylko boleśnie skarcił bełchatowian – potem zaczął się z nimi bawić. Piętki, piruety, dogrania z pierwszej piłki, loby nad głowami obrońców i wreszcie akcja na 5:0, której – nie oszukujmy się – ani w Gliwicach, ani nigdzie indziej w Polsce jeszcze długo nikt powtórzy. Vassiliev z połowy po podaniu „z orkiestrą” od… Janczyka.

I tu dochodzimy do niuansu, który czyni całe widowisko jeszcze bardziej absurdalnym. Przy czterech bramkach kluczowy był facet, który jeszcze niedawno zwiewał z psychiatryka. Który wcale nie tak dawno zwiedził OIOM, bynajmniej nie ze względu na podpisywanie gadżetów dla pacjentów. Dawid Janczyk ma przed sobą jeszcze bardzo długą drogę, zanim zacznie znów funkcjonować w świadomości kibiców jako dobry piłkarz, ale dzisiaj postawił od razu cztery kroki – dwa gole, asysta, do tego świetna orientacja i koordynacja, czyli zniwelowanie efektów wcześniejszego trybu życia. Ludzie kochają historie o powrotach, a Janczyk… Może nie „napisał wstęp”, ale wziął już do ręki pióro.

Reklama

Osobny akapit należy się też Angelowi Perezowi Garcii, który przyjechał z Malediwów i… zmontował całkiem przyzwoitą kapelę. Wyniki wynikami – naszym zdaniem biorąc pod uwagę potencjał i ambicje Piasta mniej więcej odpowiadają naszym wyobrażeniom o tym klubie, ale ten Janczyk, to rozhuśtanie Badii i ogółem poukładanie wszystkich gliwickich klocków. Zaczyna to wyglądać naprawdę obiecująco. Nie tak pięknie, jak Malediwy, ale obiecująco.

Fot.FotoPyK

Najnowsze

Piłka nożna

Sztuka grania na nosie elicie. Triumfatorzy Pucharu Polski spoza Ekstraklasy

redakcja
0
Sztuka grania na nosie elicie. Triumfatorzy Pucharu Polski spoza Ekstraklasy
Piłka nożna

Jak radzili sobie zagraniczni trenerzy w walce o Puchar Polski?

AbsurDB
0
Jak radzili sobie zagraniczni trenerzy w walce o Puchar Polski?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...