Za wiele rzeczy można się Lecha czepiać. Właściwie nie “czepiać”, a krytykować poznaniaków – argumentami, przykładami, analizami. Bo przecież faktem jest, że od kilku lat Kolejorz prowadzi nieudolną politykę transferową. Nie można też polemizować z tym, że w kluczowychmomentach lechici nie trzymają presji. Że właściwie dziś poznaniacy nie są nawet drugą siłą w Polsce. Ale do tej długiej listy zarzutów dołożono ostatnio jeszcze jeden – że Lech przestał stawiać na wychowanków i że ma tylko dwóch Polaków w składzie. Sprawdziliśmy – czy takie zarzuty są sensowne?
Na początek – trochę tła. I może wyjaśnienie – skąd te zarzuty wobec Lecha się wzięły? Przede wszystkim z wyjściowym składów na mecze po odmrożeniu rozgrywek. No bo było tak:
- vs. Stal Mielec – dwóch Polaków w pierwszym składzie (Jóźwiak i Kamiński)
- vs. Legia Warszawa – dwóch Polaków w pierwszym składzie (Jóźwiak i Puchacz)
- vs. Zagłębie Lubin – dwóch Polaków w pierwszym składzie (Puchacz i Kamiński)
I już na Lecha spłynęła krytyka. Może nie jakaś zmasowana, ale zaobserwowaliśmy nagłówki o tym, że Kolejorz robi krok wstecz względem polityki i nawet na tle Legii wyglądał jak klub wydrążony z Polaków. Sęk w tym, że w szerszym ujęciu trudno zarzucać Lechowi zwrot akurat w tej kwestii. Jeśli strzelać do Kolejorza, to najlepiej celnymi pociskami, a ten jest po prostu chybiony.
Sprawdź analizy poświęcone Lechowi Poznań:
- – Plan Lech 2020 – jak idzie realizacja założeń?
- – Od mistrzostwa do przeciętności – dlaczego Lech podupadł po roku 2015?
- – Mickey van der Hart – ile goli zawalił?
Jeśli Polacy, to młodzieżowcy
Oczywiście trudno nie zgodzić się z tym, że Polaków w istocie w Lechu nie jest jakoś strasznie wielu. Natomiast jeśli są, to są już młodzieżowcami. W kadrze poznaniaków właściwie tylko Karol Szymański (drugi/trzeci bramkarz), Tomasz Dejewski (czwarty stoper) i Tomasz Cywka (sami nie wiemy który do grania) nie łapią się do limitu wiekowego U22, a mają polski paszport. Poza tym mamy cały zastęp Polaków-młodzieżowców, którzy mniej lub bardziej regularnie łapią swoje minuty.
Trzeba zatem zadać sobie pytanie – czy naprawdę robi różnicę to, że na lewej obronie gra 27-letni Ukrainiec, a nie 27-letni Polak? Czy komukolwiek dzieje się krzywda, a sam Lech traci na tym, że w środku pola hasa 31-letni Portugalczyk, a nie 31-letni Polak? Bo mamy wrażenie, że to kompletnie nieistotne dla siły drużyny. Trochę w myśl zasady – nieistotne jest to, czy kot jest biały, czy czarny. Ważne, żeby łapał myszy.
Bo przecież jeśli Lech chciałby obronić się przez zarzutami, że jest za mało Polski, to za Kostewycza mógłby ściągnąć – damy na to – Huberta Matynię. Albo zostawić Piotra Tomasika. A za Pedro Tibę grać mógłby Krzysztof Mączyński. Tylko czy Lech skorzystałby na tym sportowo?
Cóż, nie mamy przekonania.
Piłkarski akrobata z Lecha Poznań | JAKUB KAMIŃSKI
Najwięcej młodzieży w lidze
Bardziej istotne wydaje się zatem to, czy Lech inwestuje w młodzież. Daje im szanse czy jednak dusi na ławce, jak pokazują wyjściowe składy z ostatnich trzech spotkań? No to znów przyjrzyjmy się faktom. W trzech ostatnich meczach w pierwszej jedenastce znalazło się po dwóch młodzieżowców-wychowanków, z ławki wchodzili:
- – vs. Stal Mielec – zmiany 3/3 – Puchacz, Moder, Skrzypczak (trzech młodzieżowców)
- – vs. Legia Warszawa – zmiany 2/3 – Gytkjaer, Moder, Marchwiński (dwóch młodzieżowców)
- – vs. Zagłębie Lubin – zmiany 2/3 – Żamaletdinow, Moder, Marchwiński (dwóch młodzieżowców)
Czyli na dziewięć zmian aż siedem było poświęconych na wejście absolwentów z akademii. Ponadto w 27. kolejce lechici zajęli drugie miejsce spośród szesnastu drużyn pod względem minut rozegranych przez zawodników z roczników 1998 i młodszych (227 minut, więcej tylko Wisła Płock – 250), a w ostatniej kolejce wygrali tę klasyfikacji (225 minut, druga Pogoń 203).
Nie jest zatem tak, że w Lechu młodzi grają niewiele i są piątym kołem u wozu. Właściwie trudno znaleźć klub, który na polskich juniorów (jakkolwiek dziwnie to brzmi w kontekście Jóźwiaka, który ma około setkę meczów w I drużynie) stawia równie ochoczo. Regularnie czepiamy się Lecha, ale ten strzał wymierzony w Kolejorza jest akurat chybiony.
Akurat za młodzieżowców do Lecha nie ma co strzelać
Zwłaszcza, że odmłodzenie kadry Lecha jest widoczne nawet po raportach europejskich. Generalnie mamy starą ligę -polskie kluby dają młodzieżowcom 14,5% całkowitego czasu gry. Czyli średnio na boisku jest około trzech młodzieżowców na dwudziestu dwóch zawodników. Jak wypadamy na tle innych europejskich lig? Według raportu CIES wyprzedzają nas: Słowacy, Irlandczycy, Estończycy, Łotysze, Słoweńcy, Mołdawianie, Czarnogórcy, Farerowie, Gruzini, Finowie, Szwajcarzy, Szwedzi, Duńczycy, Macedończycy, Chorwacji, Islandczycy, Ukraińcy, Rumuni, Belgowie, Ormianie, Francuzi, Serbie, Austriacy i Walijczycy.
Wynik i tak ten wyraźnie zawyża Ekstraklasie Lech Poznań, który jest jedyną polską drużyną, która kręci się tuż za pierwszą setką klubów najchętniej stawiających na młodzież. W Kolejorzu zawodnicy U21 rozegrali w tym sezonie 28,9% możliwego czasu gry (prawie dwa razy tyle, ile średnia ekstraklasowa) i lokuje to lechitów na 109. miejscu na świecie. Oczywiście na liście badanych klubów są ekstrema jak Young Lions z Singapuru (81,1% czasu gry młodzieżowców), duńskie FC Nordsjælland (58,5%) czy University College Dublin z Irlandii (78%).
Zatem ponówmy pytanie – czy za brak młodych Polaków w wyjściowym składzie Lecha należy krytykować? Cóż, znów powtórzymy – jeśli ktoś patrzy wąsko, to argumenty na swoją tezę znajdzie.
Oczywiście kibice Lecha zapewne woleliby za van der Harta lepszego piłkarza. Na przykład Polaka. I żeby za Muhara grał lepszy piłkarz – na przykład Polak. I żeby zamiast Crnomarkovicia hasał lepszy stoper – może być Polak. Natomiast w ostatecznym rozrachunku trzeba zadać sobie pytanie – czy lepszym zawodnikiem musi być gość urodzony w Gnieźnie, Wałbrzychu albo Olsztynie? Czy po prostu wystarczy to, że gra dobrze w piłkę od gościa z Zagrzebia, Bukaresztu czy Ołomuńca?
fot. FotoPyk