Tomas Pekhart w dwóch ostatnich meczach wykonał sześć celnych podań z gry. To tyle, ile czasem Jose Kante w jednej akcji. Ale dziś tak skonstruowana Legia nie musi mieć napastnika mobilnego, wystarczy jej snajper stacjonarny. W “Ligowym Liczydle” po 28. kolejce przyglądamy się czeskiemu snajperowi, Marko Vesoviciowi oraz przewadze Legii i Piasta nad resztą peletonu.
Są tacy, którzy widzą już w Legii mistrza i właściwie koronują ją już teraz. Domów jeszcze na taki wariant byśmy nie stawiali, natomiast gdyby ktoś nas zmusił, to w ciemno typowalibyśmy drużyny, które skończą ten sezon na dwóch najwyższych miejscach. Legia i Piast zdają się odjeżdżać konkurencji. I choć oba zespoły punktują w tym roku bardzo dobrze, to nie ma co ukrywać – korzystają na słabości peletonu, który nawet nie udaje, że wciska gaz.
Legia i Piast odstawiają resztę
O ile jeszcze w kontekście jesieni mogliśmy mówić o wyrównanej stawce w czubie tabeli, tak dzisiaj forma drużyn jest klarowna. Mamy Legię, dalej Piasta, a później przepaść. I pokazują to liczby. Oto dorobek górnej ósemki w 2020 roku:
- Legia Warszawa – 19 punktów – bilans 6-1-1 – bramki 18-7
- Piast Gliwice – 18 punktów – bilans 6-0-2 – bramki 12-5
- Pogoń Szczecin – 9 punktów – bilans 2-3-3 – bramki 6-10
- Śląsk Wrocław – 9 punktów – bilans 2-3-3 – bramki 9-11
- Lech Poznań – 12 punktów – bilans 3-3-2 – bramki 15-9
- Cracovia – 6 punktów – bilans 2-0-6 – bramki 6-11
- Lechia Gdańsk – 12 punktów – bilans 3-3-2 – bramki 15-16
- Jagiellonia Białystok – 12 punktów – bilans 3-3-2 – 7-11
Na ten moment oglądamy ligę dwóch prędkości. Piłeczkę próbuję odbijać Lech, ale w bezpośrednim starciu legioniści obnażyli różnicę między klubem dojrzałym, a niedojrzałym. Aspirować do czołówki próbuje Lechia, ale widzimy po niej zbyt wiele słabych punktów, by mogła nawiązać walkę. Pogoń ma przetrzebioną ofensywę, Cracovia sześć porażek z rzędu, Śląsk jedzie na cudach Putnockiego.
Jeśli ktoś dziś może mówić, że staje do rywalizacji z Legią na zbliżonych zasadach, to tylko Piast. Ale przecież mówimy u to Legii, która bez kluczowych zawodników wypunktowała Lecha i rozbiła Wisłę Kraków nie włączając nawet wyższego biegu.
Pekhart – pochwała minimalizmu
Jeśli ktoś zastanawiał się – jak Legia poradzi sobie w ataku pod nieobecność Kante, to w ostatnich tygodniach dostał klarowną odpowiedź. Poradzi sobie bez problemów. Zespół Vukovicia tworzy zdecydowanie najwięcej okazji bramkowych w lidze (84, drugi Górnik o siedem mniej – via EkstraStats), natomiast mogło się wydawać, że wpływ na to miała mobilność wspomnianego Kante oraz wcześniej Niezgody. Okazuje się jednak, że i bez ruchliwego snajpera warszawianie są w stanie radzić sobie ze strzelaniem goli.
Tomas Pekhart jest napastnikiem na wskroś stacjonarnym. Nie biega wiele (9,66 km w meczu z Wisłą, zaledwie jeden sprint). Nie jest nadaktywny w starciach z rywalami (12 pojedynków). Rzadko uczestniczy w fazie budowania ataku. W meczu w Krakowie wykonał zaledwie siedem podań, z tego dwa ze środka boiska. Zatem przez 85 minut spotkania z gry ledwie pięciokrotnie dogrywał do partnerów, z tego trzy razy celnie.
Ale co z tego, skoro legioniści potrafili go perfekcyjnie wykorzystywać w polu karnym?
Do Pekharta skierowano ledwie piętnaście podań, ale dwukrotnie Czech trafił do siatki Buchalika. Jeśli chcemy rozliczać snajpera ze strzelania, to Pekhart znów okazał się bezcenny. Po restarcie rozgrywek oddał pięć strzałów, trzy z nich zakończył się bramkami, a jego gole dały Legii komplet puntów w Poznaniu i Krakowie.
Vesović – żołnierz uniwersalny
Po cichu, po cichutku Marko Vesović wyrasta na kluczowego piłkarza Legii, a i jednego z najlepszy zawodników ligi po restarcie rozgrywek. Trudno nie dostrzec wpływu Czarnogórca na dwa ostatnie zwycięstwa wicemistrzów Polski. W Krakowie popisał się świetną asystą, w Poznaniu wybił z głowy rozpędzenie się Kamilowi Jóźwiakowi.
Przeczytaj inne analizy:
- Bartosz Białek – napastnik wielowymiarowy
- Van der Hart – gdzie leżą problemy bramkarza Lecha
- Ligowe Liczydło – regres motoryczny Wisły, mądrość Legii i efekt Bartoszka
A warto zwrócić uwagę na to, jak uniwersalnym zawodnikiem jest Vesović. Nie chodzi tylko o możliwość gry na dwóch pozycjach – prawym skrzydle i prawej obronie. Ale też o to, że Czarnogórzec potrafi wypełniać różne zadania, które zleca mu trener.
Zobaczmy na mecz z Lechem i ustawienie Vesovicia w roli skrzydłowego:
Bardzo niska gra względem chociażby Luquinhasa, asekuracja Jędrzejczyka w starciach z Jóźwiakiem i Kostewyczem. Do tego regularne i skuteczne wypady do ataku: 4 kluczowe podania (3 celne), 24 pojedynki (15 wygranych), 6 dryblingów (5 skutecznych), 6 odbiorów (5 udanych), najwięcej odzyskanych piłek spośród pomocników.
A teraz na jego ustawienie w starciu z Wisłą na prawej obronie:
Zdecydowanie odważniejsza gra względem poprzedniego spotkania. Legia widziała, że lewa flanka Wisły bez Sadloka stanowi autostradę do bramki, więc regularnie ją podwajała. Wszołek grał wąsko (niebieskie podkreślenie) i otwierał całą stronę Vesoviciowi (najwięcej dośrodkowań w meczu). Oprócz asysty Czarnogórzec zanotował trzy celne kluczowe podania, trzy udane dryblingi, a w defensywie właściwie był bezrobotny. Miał jeden odbiór (udany), dziesięć pojedynków wygrał (najmniej z obrońców).
Jeśli mielibyśmy wybrać twarz Legii po powrocie, to byłby to Vesović. Wszechstronny, uniwersalny i dostosowujący się do warunków. Albo przyjmuje rywala na swojej połowie i dojrzale go punktuje (vs. Lech), albo dominuje i uderza prosto w czułe punkty (vs. Wisła)
DAMIAN SMYK
fot. FotoPyk