Reklama

Izolacja w hotelu i powrót bramkarza po banicji. Radomiak znów zaskakuje!

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

25 kwietnia 2020, 21:45 • 6 min czytania 10 komentarzy

Pierwsza liga – styl życia, wiadomo nie od dziś. Jeszcze niedawno pisaliśmy, że Radomiakowi w oczy zajrzało widmo upadku. Tymczasem w krótkim czasie okazuje się, że beniaminek może zostać uratowany. Co więcej – do gry prawdopodobnie wróci wzmocniony wracającym po dyskwalifikacji bramkarzem. Mało? Będzie to też najpewniej jedyny zespół w kraju, którego piłkarze udadzą się na “zgrupowanie”, żeby przejść izolację tak, jak kluby w Serie A. O co w tym wszystkim chodzi? Wyjaśniamy.

Izolacja w hotelu i powrót bramkarza po banicji. Radomiak znów zaskakuje!

Jak w krótkim czasie z pechowca stać się szczęściarzem? Niewykluczone, że przekona się o tym Artur Haluch z Radomiaka. Na początku stycznia informowaliśmy, że zaliczył on dopingową wpadkę – w jego organizmie wykryto marihuanę. Doping z tego żaden, ale na jego nieszczęście jest to substancja zakazana, więc bramkarza czekała dyskwalifikacja. Oczywiście można (trzeba) było tego uniknąć, pisząc wprost – choć jest to niezbyt szkodliwy wybryk, źle świadczy on o Haluchu. Zresztą bramkarz miał naprawdę dużego pecha, bo Michał Rynkowski, dyrektor POLADY, mówił w rozmowie z nami, że wkrótce marihuana nie będzie już traktowana tak surowo. – W 2021 roku wejdzie w życie znowelizowany światowy kodeks antydopingowy, który liberalizuje politykę w kontekście stosowania używek rekreacyjnych, czyli głównie marihuany i kokainy. W sytuacji wykrycia tego rodzaju substancji kary będą łagodniejsze niż w tej chwili. Na dzisiaj w przypadku marihuany kary zazwyczaj oscylują w okolicach sześciu miesięcy.

W każdym razie w międzyczasie świat zajął się koronawirusem i o golkiperze trochę zapomniano. Tymczasem nieoczekiwanie może on zostać największym wygranym zawieszenia ligi. – Arturowi w czerwcu kończy się okres dyskwalifikacji. To ciekawa sytuacja, rozmawiałem z nim i może okazać, że od czerwca do nas wróci. W zasadzie to za bardzo by tej kary czasowej nie odczuł – zdradził nam Dariusz Banasik, trener Radomiaka.

Po wpadce zdawało się, że kariera Halucha znalazła się na zakręcie i zamiast walki o awans do Ekstraklasy czego go walka o powrót do piłki. A jednak, światowa pandemia i zawieszenie ligi zadziałały na jego korzyść. Zamiast rundy w plecy, ma rundę przed sobą. No cóż, w życiu czasami trzeba mieć farta.

Ratunek dla klubu?

Prawdopodobny powrót Halucha z pewnością ucieszy radomskich kibiców, którzy darzyli bramkarza sporą sympatią. Nie jest to jednak jedyna pozytywna informacja dla fanów beniaminka pierwszej ligi. Niedawno informowaliśmy o tym, że Radomiak z powodu koronawirusa znajdzie się w fatalnej sytuacji. W skrócie: miasto cofnęło klubowi stypendia na maj i czerwiec. W związku z tym zarząd musiał znaleźć wolne 440 tys. zł na dopłaty na pensje dla zawodników. Ponadto wolne od stypendiów były zwykle dwa wakacyjne miesiące, co oznaczało podwojenie dziury w budżecie. Jakby tego było mało klub miał zaległości z poprzednich lat, które zaczynały być poważną kulą u nogi. Także w kwestii obniżek pensji, bo piłkarzom nie do końca uśmiechało się zrzekać części pensji, skoro mieli zaległe choćby premie za wywalczony niespełna rok temu awans.

Reklama

Los uśmiechnął się jednak nie tylko do Halucha, ale i do całego Radomiaka. Plan wznowienia ligi oznacza, że miasto prawdopodobnie będzie musiało przywrócić finansowanie. Mateusz Tyczyński, dyrektor kancelarii prezydenta Radomia, w programie “Punkt Widzenia” w telewizji Dami stwierdził co prawda, że “to, że dla piłkarzy zabraknie stypendiów jest najmniejszym problemem”, ale prawo jest nieubłagane. W naszym tekście Tyczyński tłumaczył podstawy do zamrożenia wynagrodzenia w następujący sposób. – Działamy na podstawie uchwały rady miejskiej, która zakłada, że stypendia przysługują za udział w rozgrywkach i realizowanie programu szkolenia. Obecnie tego nie robią. 

Już wtedy dyrektor zaznaczył, że można z tym dyskutować i miał rację. Piłkarze byli w końcu w treningu, więc program szkolenia realizowali. A skoro teraz wrócą również do rozgrywek ligowych, ciężko będzie znaleźć powód cofnięcia stypendiów. Zerkamy w uchwałę stypendialną i…

… szczerze mówiąc nie widzimy żadnej możliwości, żeby tę decyzję podtrzymać. Nie ma co ukrywać – jeśli stypendia wrócą w Radomiaku odetchną z ulgą.

To zresztą nie koniec pozytywnych informacji. Jak udało nam się ustalić, powoli udaje się przekonywać piłkarzy, że zaległości zostaną uregulowane, dzięki czemu kontrakty są obniżane. Ciężko mówić o szczegółach, ale wiadomo, że odgórnego cięcia raczej nie będzie. Klub z każdym dogaduje się indywidualnie.

Ruch obustronny

Wspomnieliśmy o tym, że Artur Haluch może zostać pierwszym transferem do klubu w czasach koronawirusa, tymczasem w pierwszej lidze mieliśmy już transfery w odwrotną stronę. Ligę póki co opuszczają obcokrajowcy. Miedź uwolniła się wreszcie od Valerijsa Sabali, króla strzelców poprzedniego sezonu, który w Legnicy kompletnie zawiódł. Zimą trafił do rezerw, a teraz rozwiązał kontrakt z zespołem. Wigry Suwałki opuścił natomiast Afgańczyk Adam Najem, który był szykowany na jednego z liderów zespołu. – Z jednej strony myśleliśmy, że liga może nie ruszyć, z drugiej patrzyliśmy na sytuację człowieka. On chciał wrócić do USA, my mu to umożliwiliśmy, nie wiedząc, co będzie dalej. Rozwiązaliśmy kontrakt, damy sobie radę bez Adama, chociaż szkoda dla nas, dla ligi i dla niego, bo miał wysokie umiejętności. Ale na szczęście podpisaliśmy last minute Martina Adamca, mamy innych chłopaków na tę pozycję, więc sobie poradzimy – tłumaczy nam ten ruch Paweł Cretti, trener Wigier.

Reklama

Nie jest to jedyny egzotyczny ubytek. Znów wracamy do Radomiaka, gdzie zimą trafił Dante Leverock, kapitan reprezentacji Bermudów. Transfer był dość unikatowy, ale dało się go jakoś wybronić. Potężnie zbudowany defensor grał m.in. w estońskiej Ekstraklasie, a radomianie potrzebowali pilnego wzmocnienia na pozycji stopera, bo klub miał opuścić Michał Grudniewski. Potem okazało się jednak, że Grudniewski zostaje, a Dante stał się ciężarem. Raz, że nie był już potrzebny, dwa, że miał spore zaległości fizyczne. Dobra, nie owijajmy w bawełnę: chłop ruszał się, jak wóz z węglem. I to porządnie przeładowany wóz z węglem. Gdyby nie koronawirus, piłkarz wisiałby bezczynnie na liście płac. A tak wrócił do domu i z tej listy pewnie zejdzie. – Wyjechał i raczej nie będzie liczony, bo musiałby odbyć kwarantannę – przyznaje trener Banasik.

Izolacja w hotelu? Takie rzeczy tylko w I lidze

Jak już wiemy, rozgrywki 1. ligi mają wrócić na przełomie maja i czerwca. Kluby szykują się już do gry, ustalają też sparingi, o czym szerzej pisaliśmy TUTAJ. Kwestia meczów kontrolnych trochę podzieliła ligę, bo nie wszyscy uważają, że ich rozegranie będzie możliwe. Z drugiej strony Krzysztof Brede z Podbeskidzia mówi nam wprost, że “Górali” i tak czeka mecz wewnętrzny, więc wielkiej różnicy nie ma. – Trzeba zadać pytanie, czy można taką grę zorganizować? Rozmawiałem o tym z prezesem, przedstawiłem mu plan, ale mówi, że musi poczekać, czy będzie na to zgoda. Jeśli nie, to zagramy grę wewnętrzną między sobą. 

Póki co kluby stosują się do zaleceń, piłkarze mają wypełniać ankiety dotyczące zdrowia. Dariusz Banasik wytłumaczył nam też, jak wyglądać będą treningi jego zespołu. Warto o tym wspomnieć, bo najpewniej podobnie będzie w pozostałych klubach. – Na boisku będzie maksymalnie czterech zawodników plus trener. Boisko podzielimy na sektory, zawodnicy przyjadą przebrani i wejdą na swój sektor. Trenerzy będą w maskach i rękawiczkach. Po treningu piłkarze jadą prosto do domów, najważniejsza jest izolacja.

Kwestia izolacji też jest ciekawa. Hubert Matynia z Pogoni Szczecin mówił nam, że w tej kwestii wiele się nie zmieni. Ot, piłkarze będą siedzieli w domach, jak wcześniej. Polskie kluby nie mają takich centrów treningowych, jak choćby włoskie, żeby skoszarować piłkarzy w jednym miejscu. Wyjątkiem w tej sprawie może okazać się… Radomiak. Jakim cudem? Jednym ze sponsorów klubu jest hotel Aviator, którego współwłaścicielem jest prezes Stempniewski. Ta branża i tak ma przestój, więc skoro hotel stoi pusty, w klubie wpadli na pewien pomysł. – Warto wykorzystać, że mamy “swój” obiekt. Prawdopodobnie umieścimy w hotelu wszystkich zawodników. Dzięki temu będziemy mieć mniejsze prawdopodobieństwo zakażenia – mówi nam Banasik.

Pomysł niecodzienny, można się uśmiechnąć, ale… plusik za kreatywność się należy!

SZYMON JANCZYK

Fot. FotoPyK

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego

Paweł Marszałkowski
2
Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego
Hiszpania

Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Patryk Stec
8
Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Komentarze

10 komentarzy

Loading...