Reklama

Korona zaczyna naprawiać własne błędy. Rychło w czas!

Jakub Olkiewicz

Autor:Jakub Olkiewicz

09 marca 2020, 12:14 • 4 min czytania 8 komentarzy

– Jeśli chcemy, by wszystko pozostało tak jak jest, wszystko musi się zmienić – napisał włoski pisarz Giuseppe Tomasi di Lampedusa w swojej powieści “Lampart”. I ten cytat z pewnością można zadedykować prezesowi Korony Kielce, Krzysztofowi Zającowi, który chyba zaczyna powoli rozumieć, jak długa jest litania jego błędów w roli szefa ekstraklasowego klubu.

Korona zaczyna naprawiać własne błędy. Rychło w czas!

O demontażu Korony nie tylko jako zespołu piłkarskiego, ale też jako klubu jednoczącego kielczan napisaliśmy dziesiątki tekstów. To przecież latami była naprawdę sympatyczna ekipa – rokrocznie w kryzysie, rokrocznie typowana do spadku, ale jednocześnie z sezonu na sezon dostarczająca ligowej piłce ciekawych historii czy postaci. To w Kielcach powstała Banda Świrów, to właśnie Korona dostarczyła światu filmy Michała Siejaka, w Koronie wyskoczyli Ojrzyński, Bartoszek, kurczę, nawet Lettieri miał swój urok. Natomiast ostatnie kilkanaście miesięcy to właściwie wyższa szkoła dekonstrukcji.

Wyrugowano z klubu cały jego charakter. Zwalniano wieloletnich pracowników, którzy nawet z dala od boiska pracowali na miano legend. Bez żalu żegnano piłkarzy stanowiących o wizerunku całego klubu, zatrudniano na ich miejsce anonimów bez jakości piłkarskiej. Przerost ambicji nad możliwościami to zdecydowanie najłagodniejsze ujęcie sytuacji, w której z Korony został wyrzucony Maciej Bartoszek.

Pamiętacie to jeszcze? Te gadki o awansie do pierwszej ósemki, te gadki o tym, że Bartoszek nie wygrywa na wyjazdach, połączone z zarzutem: “trener przy remisie 2:2 zrobił ofensywną zmianę, przegraliśmy 2:3”. Krzysztof Zając w jednym wywiadzie przekonywał, że Maciej Bartoszek to znakomity trener, w drugim że stracił 59 goli (choć 34 z nich to jeszcze Korona poprzednika Bartoszka). Zresztą, zacytujmy fragment naszego tekstu z tamtego okresu, nadal bawi.

Najpierw Bartoszek był dobrym trenerem i nic nie stało na przeszkodzie, by pozostał w klubie, jeśli tylko zakwalifikuje się do ósemki.

Reklama

Później tłumacząc jego zwolnienie na konferencji prasowej Zając ograniczył się do frazesów typu „taka wizja” czy „taka koncepcja”, jednocześnie przekonując wszystkich dookoła, że Bartoszek to świetny fachowiec i pożegnanie go nie ma nic wspólnego z tym, że ktoś jest z niego niezadowolony. – Ja też nie widzę w tym logiki. Taka jest decyzja – przytomnie zauważył po chwili tej paplaniny.

Dzisiaj usłyszeliśmy, że Bartoszek nie bronił się merytorycznie. – Bartoszek nie gwarantował sukcesu w następnych latach. Nie chciałem tego podnosić na konferencji ze względu na szacunek do trenera – stwierdził w radiu.

“Ja też nie widzę w tym logiki, taka jest decyzja” to zresztą prawdopodobnie najlepsze podsumowanie jego rządów w Kielcach. W końcu wśród błędów mamy nie tylko rozstanie z Bartoszkiem, ale też choćby pożegnanie doświadczonych zawodników – Bartosza Rymaniaka, Piotra Malarczyka, Jacka Kiełba. Już dziś, po kolejnym powrocie Kiełba do Kielc, widać wyraźnie, że sam Zając dostrzega wreszcie irracjonalność własnych ruchów. Choć na konferencji powitalnej wypalił, że nigdy z Bartoszkiem się nie pokocha, to jednak podjął decyzję o powrocie zasłużonego dla Korony trenera. Choć zapewne wciąż uważa Jacka Kiełba za naciągacza, a nie legendę – przezwyciężył swoją niechęć i pozwolił na powrót ulubieńca trybun do drużyny.

Nie zdziwimy się kompletnie, jeśli do Korony zaczną z czasem powracać kolejne tego typu postacie, bo wiele z nich cały czas czuje do kieleckiego klubu sentyment, pomimo że z prezesem Zającem na jakimś etapie swojej przygody weszli w mniej lub bardziej otwarty konflikt. Maciej Bartoszek w Weszło FM powiedział wprost: gdyby to był inny klub, na pewno bym się nie podjął tego zadania.

I to chyba jest największa zaleta Kielc, zaleta, którą Zając prawie doszczętnie zniszczył. Tutaj każdy czuł się częścią rodziny, tutaj każdy wracał z przyjemnością, zawodnicy, którzy serca przecież zostawili w innych klubach – jak choćby Paweł Golański czy Vanja Marković – szybko pokochali również Kielce. Trudno to uchwycić liczbami, ale jeśli to samo powtarza kilkunastu piłkarzy czy pracowników klubu… Być może chodziło po prostu o unikalną atmosferę kreowaną przez kibiców? Przez świetne biuro prasowe i dział marketingu? Przez trenerów jak Ojrzyński czy Bartoszek?

Zając ludzi odpowiedzialnych za magię Korony po kolei usuwał z klubu. Teraz zaczyna ich przywracać.

Reklama

Czy nie jest na to odrobinę za późno?

Fot.FotoPyK

Łodzianin, bałuciorz, kibic Łódzkiego Klubu Sportowego. Od mundialu w Brazylii bloger zapełniający środową stałą rubrykę, jeden z założycieli KTS-u Weszło. Z wykształcenia dumny nauczyciel WF-u, popierający całym sercem akcję "Stop zwolnieniom z WF-u".

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

8 komentarzy

Loading...