Reklama

Aniołki Matusińskiego, czyli najbardziej utytułowana polska drużyna ostatnich lat

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

07 marca 2019, 16:58 • 5 min czytania 0 komentarzy

Żadna inna drużyna z naszego kraju nie ma do nich startu. Od 2015 roku biało-czerwone lekkoatletki wywalczyły w sztafecie 4×400 m m.in. dwukrotnie halowe mistrzostwo Europy, dwa srebrne medale MŚ pod dachem, a także złoto ME i brąz mistrzostw świata na stadionie.

Aniołki Matusińskiego, czyli najbardziej utytułowana polska drużyna ostatnich lat

Ostatni raz zachwyciły wszystkich w minioną niedzielę, kiedy wygrały HME w Glasgow. Przy okazji uzyskały drugi najlepszy wynik w historii naszej lekkiej – 3.28,77. Szybciej pobiegły tylko… one same, rok temu w Birmingham.

Uznaliśmy, że te wszystkie wyczyny zasługują na to, by podzielić się z wami 25. ciekawostkami o naszych zawodniczkach.

1. Na zgrupowaniach dziewczyny spędzają mniej więcej 250 dni w roku.

2. – Nie ma między nami wielkich spięć, ale zdarzają się gorsze dni, jak to w życiu. Wtedy zakładam słuchawki na uszy i idę na spacer albo rozmawiam z rodziną i jest lepiej – opowiada w rozmowie z Weszło FM Małgorzata Hołub-Kowalik.

Reklama

3.  – Są na świecie takie miejsca, które fajnie byłoby sobie pozwiedzać, ale trenowanie w nich straszliwie boli. Jednym z nich jest hiszpańskie Alicante. Śmiałyśmy się kiedyś, że to stan umysłu. Każda z nas przekroczyła tam swoje granice – wspomina Małgosia.

4. Trening, którego nasze zawodniczki najbardziej nie lubią, to tak zwana piramidka. Biegają wtedy na wysokich prędkościach kolejno 150, 250, 350, 250 i 150 m. Często po takim wysiłku nie są w stanie chodzić przez dłuższy czas.

5. Przez zdecydowaną większość roku lekkoatletki biegają po bieżni. W lesie czy na ścieżkach szutrowych pojawiają się tylko po sezonie, w okolicach listopada. Trenowania na betonie starają się raczej unikać. 

6. Po wyjątkowo ciężkich zajęciach dziewczyny nie odmawiają sobie słodkości. Hołub-Kowalik: – Najbardziej lubimy szarlotkę i lody.

7. Dziewczyny nie stosują specjalnie drakońskiej diety. Nie odmawiają sobie np. ciasta podczas Wielkanocy, czy – raz na jakiś czas – hot doga ze stacji. Jeśli jednak przydarzy im się taka „wpadka”, zawsze uczciwie informują o niej swoją dietetyczkę.

8. Najlepszą przemianę materii w drużynie ma Iga Baumgart-Witan. – My musimy uważać, żeby nie przytyć, a ona nie jest w stanie tego zrobić, mimo że je naprawdę dużo – śmieje się Hołub-Kowalik.

Reklama

9. Nasze zawodniczki stanowią zgrany team nie tylko na bieżni, ale i na parkiecie. Było to widać podczas Balu Mistrzów Sportu w 2018 roku, kiedy w pełnym składzie wytrwały niemalże do końca imprezy.

10. Przed każdymi zawodami dziewczyny mają swój rytuał. Opowiada o nim Małgosia Hołub-Kowalik: – Przed wejściem do call roomu krzyczymy „Kto wygra bieg? Polska!”. Wszystkie sztafety patrzą na to zawsze z podziwem. Widząc jaką mamy energię, rywalki czują podświadomie, że idzie za nią duża moc.

11.W świecie sztafet panuje taka zasada, że w eliminacjach może biec inny skład niż w finale. Przy czym wymienić można tylko dwie dziewczyny, a nie całą czwórkę. – Kiedyś nie miałyśmy możliwości rotowania, nie było tylu mocnych zawodniczek. Teraz na szczęście jest inaczej. Szeroka kadra pomaga, bo dzięki temu lepiej można rozłożyć siły – tłumaczy nasza rozmówczyni.

12. Dziewczyny, które nie załapały się do danego biegu, nie obrażają się na trenera i koleżanki, nie idą na kawę do okolicznej restauracji. Zamiast tego do końca rozgrzewają się z tymi zawodniczkami, które będą startować, skupiając się głównie na tym, by dodać im otuchy.

13. Najwięcej sztafetowych medali w naszej ekipie mają właśnie Małgosia i Justyna Święty-Ersetic. Obie zdobywały po siedem krążków, choć oczywiście brakuje im tego najcenniejszego – z igrzysk olimpijskich.

14. Na IO w Rio de Janeiro nasze dziewczyny zajęły siódmą pozycję. Do trzecich na mecie Brytyjek straciły wówczas 1,40 sekundy.

mLBJd9B

15. Możliwe, że po igrzyskach olimpijskich w Tokio naszą sztafetę czekają spore zmiany. Baumgart-Witan, Hołub-Kowalik i Święty-Ersetic niedawno wyszły za mąż, każda z nich myśli już intensywnie o tym, żeby zostać matką.

16. Następczynie jednak są, co najlepiej pokazuje przykład Anny Kiełbasińskiej. Ta dziewczyna do niedawna specjalizowała się w sprintach, ale tej zimy spróbowała szczęścia na 400 m. Na tym dystansie uzyskała dobry czas 52,32, dzięki czemu z miejsca wskoczyła do sztafety. W finale nie zawiodła – po pierwszej zmianie Polska dzięki niej była liderem biegu.

17. Najlepszymi biegaczkami na tym dystansie, zarówno w hali jak i na stadionie, są Amerykanki. Hołub-Kowalik: – Kiedyś na mecie dzieliło nas ponad 10 sekund, na HMŚ w Birmingham w 2018 przewaga rywalek stopniała do niespełna trzech. Nie powiem, że już siedzimy im na plecach, to byłaby przesada, ale na pewno ta granica nieco się zaciera. 

18. Hołub-Kowalik mówi, że bieganie w hali totalnie różni się od tego na świeżym powietrzu. – W obiekcie zamkniętym bieżnia ma tylko 200 m, musimy więc pokonywać dwa kółka, w dodatku są tam wysokie wiraże, nie brakuje też twardych przepychanek pomiędzy dziewczynami w trakcie biegu.

19. Doskonałe wyniki sztafety nie przełożyły się na ogólnopolską rozpoznawalność poszczególnych zawodniczek. Za to w swoich miastach lekkoatletki są mini-celebrytkami. – W Koszalinie ludzie często mnie rozpoznają. Przeważnie mówią „ojej, ale pani jest niska!” – śmieje się mierząca 168 cm wzrostu Hołub-Kowalik.

20. To właśnie przez brak centymetrów nie spełniła swojego marzenia z młodzieńczych lat i nie została koszykarką. Nadal interesuje się tą dyscypliną, inaczej niż Święty-Ersetic, która lubi sobie popatrzeć na piłkę nożną i… zapasy.

21. Justyna pochodzi z Raciborza, więc fascynacja walkami na macie nie może dziwić, to przecież jeden z najważniejszych ośrodków zapaśniczych w Polsce. Tę dyscyplinę uprawia zresztą jej mąż Dawid.

22. Z tego miasta pochodzi też Ryszard Wolny, złoty medalista z Atlanty. Justynie ciężko będzie pójść w jego ślady, ale szanse na olimpijskie podium na pewno ma. Udowodniła to w zeszłym roku, kiedy została mistrzynią Europy na 400 m z rewelacyjnym wynikiem 50,41. To największy indywidualny sukces Aniołków Matusińskiego.

23. Święty-Ersetic nie jest jedyną biegaczką na 400 m, która ma męża sportowca. Do tego grona należy również Baumgart-Witan. Jej mąż Andrzej to bramkarz mający na swoim koncie występy m.in. w Zawiszy Bydgoszcz i Termalice Nieciecza, a obecnie grający w Bytovii Bytów.

24. W wakacje zeszłego roku Witan założył się podczas grilla z ojcem Igi, że przebiegnie 400 m poniżej minuty. Zmieścił się w zakładanym czasie, a stoperem podczas wyzwania operowała… jego teściowa.

25. Fragment wywiadu Łukasza Olkowicza z „Przeglądu Sportowego” z Igą i Andrzejem: „Ścigaliście się kiedyś ze sobą?” Iga: – Nie. Zależy, na jaki dystans byśmy biegli. Na długie bym przegrała, na 60 metrów raczej też. Powyżej 60 i do 500 metrów wszystko bym wygrała. Choć w sumie na setkę byłoby ciężko. U nas niektórzy fizjoterapeuci biegali szybciej niż my. Ale już na 120 dostałbyś w trąbę.

Fot. Newspix.pl

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...