Ale to się oglądało. Cztery gole, prawie trzydzieści strzałów, mnóstwo zdrowia zostawionego na boisku przez obie ekipy, kontrowersje sędziowskie. Jagiellonia miała przewagę nad Górnikiem, ale w ostatnich minutach meczu straciła bramkę po… No właśnie. Po golu ze spalonego Igora Angulo? Oglądamy kolejne powtórki (a właściwie tę samą po raz wtóry) i wciąż nie możemy dojść do ładu z tą sytuacją.
Po boisku biega 22 ludzi, a ostatecznie gola Jagiellonii i tak strzela Igor Angulo. Facet grał do tej pory z Jagą czterokrotnie i strzelił jej sześć goli. Dzisiaj Marcin Brosz trzymał go na ławce ponad godzinę, bo ten miał w nogach pucharowy mecz z Lechią. Wszedł na boisko przy stanie 1:2, wszyscy obrońcy białostoczan mieli go na oku, a on i tak jakimś cudem wyswobodził się z krycia. W 89. minucie pięknym strzałem głową dał Górnikowi remis.
Pytanie tylko – czy ta bramka powinna zostać uznana?
Oczywiście mamy tu mijankę – Angulo idzie w stronę bramki, obrońca wybiega z pola karnego. Liczy się też moment pierwszego kontaktu piłki z nogą Matrasa, a na tej powtórce piłka jest już w locie, więc nie traktujemy tej stop-klatki jako wyroczni. Jeśli mielibyśmy stawiać, to… żal by nam było kasy. Ale nie będziemy zdziwieni, jeśli technologia z Canal+ dowiedzie, że arbiter Przybył miał rację. Nie będziemy wyrokować, bo pewni jesteśmy tylko tego, że mamy tu sporą kontrowersję. Z tych powtórek to wróżenie z fusów.
Mamy też pewność co do tego, że Jagiellonia był w tym starciu stroną przeważającą. Częściej atakowała, dwukrotnie wychodziła na prowadzenie, a w ostatnich sekundach była o włos od gola na 3:2. Ale po kolei:
– gol na 1:0 to pokłosie idiotycznego faulu Sekulicia na Arseniciu, który uwiesił się na koszulce zawodnika Jagi, a jedenastkę pewnie wykonał Guilherme
– gol na 2:1 to ładna akcja lewym skrzydłem zwieńczona wykończeniem na raty przez Novikovasa
– gola na 3:2 nie było, bo Wiśniewski cudem wybił piłkę z linii bramkowej po zagraniu Wójcickiego
To byłaby dopiero historia, gdyby Wójciki w drugim meczu z rzędu w Białymstoku dał swojej drużynie zwycięstwo strzałem w ostatniej akcji spotkania. Ale Jaga – mimo przewagi – była dziś zbyt niechlujna w ofensywie. Novikovas się motał, Imaz był kompletnie niewidoczny, Scepović momentami sprawiał wrażenie piątej kolumny. Jedynie Guilherme szarpiący na skrzydle dawał zespołowi coś ekstra.
Słówko należy się ten zabrzanom, którzy w końcówce padali już z sił, ale mimo to zdołali doprowadzić do remisu. Wrzutka Matrasa przy golu Angulo – klasa. Rozegranie piłki w trójkącie Gwilia-Mystakidis-Żurkowski i wykończenie tego ostatniego – cudo. W ogóle mamy wrażenie, że Górnik z zimowej okna transferowego wyszedł z pozytywnym bilansem. Po Gwilii widać, że to gość z innej piłkarsko gliny. Mystakidis i Baidoo coś tam w sobie mają, chociaż obu póki co przykrywa kołdra chaosu, ale może jeszcze to naprostują. A takiego Matrasa też Broszowi w zespole brakowało. Choćby po to, by błyszczeć mógł Żurkowski.
To był naprawdę niezły mecz. Zacięty, emocjonujący, z momentami niezłego piłkarstwa. Górnik wróci do domu zadowolony, a Jaga zostanie w tym Białymstoku zirytowana i sfrustrowana. Znów zgubiła u siebie punkty (pisaliśmy przed meczem, że białostoczanie u siebie są zbyt gościnni), co jest o tyle opłakane w skutkach, że swój mecz wygrała już Legia, komplet punktów dopisał sobie Piast, a Lechia gra w poniedziałek. Strata rośnie…
[event_results 565286]
fot. FotoPyk