Górnik Zabrze latem pożegnał się z kilkoma kluczowymi zawodnikami, co odbiło się na jego formie. W lidze cieniuje, w europejskich pucharach zdążył się skompromitować. W końcu nawet jeśli masz bardzo ograniczone możliwości, są jakieś granice żenady, które na Słowacji został przekroczone. Gdybyśmy mieli jednak kogoś pochwalić, wskazalibyśmy na Szymona Żurkowskiego. Niby nie pokazał nic wielkiego w czwartkowym meczu, ale jako jedyny potrafił cokolwiek zdziałać.
W kontekście roszad, jakie dokonał latem Górnik, Żurkowski dość szybko musiał stać się jednym z jego samodzielnych liderów, bo teraz do pomocy ma tak naprawdę tylko Igora Angulo. Z klubu odeszło kilku kluczowych zawodników, a Szymon już w zeszłym sezonie był wyróżniającą się postacią, co zaowocowało powołaniem do szerokiej kadry reprezentacji Polski. Nic dziwnego – w poprzednich rozgrywkach osiągnął drugi najlepszy wynik pod względem pojedynków na ziemi. Był czwarty jeżeli chodzi o największą liczbę dryblingów w lidze, ósmy w klasyfikacji zebranych piłek, trzeci najczęściej faulowany, dodatkowo dołożył do tego dwa gole, sześć asyst i jedno kluczowe podanie. Jakkolwiek spojrzeć, odkrycie sezonu.
Totolotek oferuje kod promocyjny dla nowych graczy!
Co najważniejsze – trudno nam przypomnieć sobie moment, w którym Żurkowski wyraźnie spuścił z tonu. Górnik grał rewelacyjnie – był na fali razem z nim. Zabrzanie zaczęli zawodzić, wpadli w kryzys – nie prezentował się już tak okazale, ale na pewno nie cieniował. Wyglądał przyzwoicie. To ważne w kontekście tego, co oglądamy dziś. Znamienne, że choć piąta drużyna słowackiej ekstraklasy, która w poprzednim sezonie przegrała osiem meczów u siebie i miała czwartą najgorszą defensywę w lidze, robiła z Górnikiem co chciała, to Żurkowski jako jedyny trzymał jako taki poziom. Wolę walki, wiarę i zalążek jakiejkolwiek jakości mogliśmy oglądać tak naprawdę jedynie u niego, no i oczywiście u większości Słowaków. Jasne, nie pociągnął Górnika do zwycięstwa, ale umówmy się – gdyby udało mu się dokonać tego w pojedynkę, mógłby już zgłaszać się po odbiór Złotej Piłki. Tak naprawdę szkoda, że trochę słabiej zaprezentował się w pierwszym meczu. Pamiętajmy sytuację Górnika, kontrę 3 na 1. Żurkowski nie potrafił wtedy celnie dograć do Angulo i Jimeneza, choć mogło się skończyć stuprocentową okazją.
To jednak pojedyncza wpadka, generalnie na razie daje radę. Udowadnia to również w lidze, gdzie przedszkole Marcina Brosza na razie nie przegrywa, ale swoją grą absolutnie nie przekonuje. Cóż, taka rzeczywistość, taki los drużyny, która latem tak mocno ucierpiała kadrowo. A jednak Żurkowski wybija się ponad przeciętność, co odzwierciedlają nasze noty – dwukrotnie otrzymał “szóstkę”. W starciu z Wisłą Płock został wybrany graczem mecze, przeciwko Koronie Kielce popisał się kluczowym podaniem.
Dziś Żurkowski będzie musiał potwierdzić swoją klasę, bo Górnik otrzymał szansę rehabilitacji za pucharową kompromitację w Legnicy. Czyli na boisku drużyny, która niewątpliwie będzie prowadziła grę, bo taka jest filozofia Dominika Nowaka. – Chcemy przenieść do Ekstraklasy pierwszoligową Miedź, która potrafi przejąć kontrolę nad meczem i dyktować warunki, niezależnie od rywala. Nie możemy się bać. Strach to największy czynnik paraliżujący w sporcie. U nas go nie będzie – zapewniał jakiś czas temu w rozmowie z nami trener legniczan.
Miedź pokona zabrzan na własnym obiekcie? Kurs w Totolotku 2,15
Kibicujemy Nowakowi, by cały czas wprowadzał tę filozofię w życie i po jakimś czasie nie musiał się z niej wycofywać. Dziś Miedź powinna prowadzić grę, Górnikowi pozostanie oczekiwanie na kontry. Oby skuteczniejsze niż w pierwszym starciu ze Słowakami.
Fot. Fotopyk