Pierwsza liga do grania wróciła równo z ekstraklasą i jak na razie rozpędza się w sumie w podobnym tempie. Na zapleczu raz dzieje się trochę więcej, raz trochę mniej, ale na nudę ogólnie nie możemy narzekać. Przykładowo piątkowo-sobotnie mecze były całkiem bogate w emocje, a niektóre rzeczy mogły zdarzyć się chyba tylko tutaj. Jeśli zatem przegapiliście wczorajsze popisy pierwszoligowców, przygotowaliśmy dla was krótką ściągę, dzięki której wszystko nadrobicie.
1. Pięć remisów w ośmiu spotkaniach to najlepszy dowód na to, jak wyrównana jest rywalizacja w pierwszej lidze. Na drugim poziomie rozgrywkowym w rodzimej hierarchii dziwne rzeczy dzieją się nie od wczoraj, a wskazanie faworytów poszczególnych meczów to zadanie równie karkołomne, jak oszukanie automatu do gry w kasynie. Weźmy chociażby taki Raków. W pierwszej kolejce piłkarze Marka Papuszuna przejechali się po Puszczy Niepołomice, w drugiej już po pięćdziesięciu minutach prowadzili 2:0 z GKS-em Jastrzębie i wszystko wskazywało na to, że do swojego dorobku dopiszą kolejne trzy punkty. Sęk jednak w tym, że tuż po podwyższeniu prowadzenia, częstochowianie całkowicie stracili rezon i zamiast dobić leżącego na deskach rywala, pozwolili mu – jak ujął to trener GKS-u, Jarosław Skrobacz – wrócić z zaświatów. Jego zespół zasługuje zresztą na duże słowa pochwały, bo postawić się dużo silniejszemu rywalowi na jego boisku to duża sztuka.
Beniaminek pierwszej ligi pokazał, że różnicę w umiejętnościach można skutecznie zniwelować charakterem i nieustępliwością. Za dowód możemy uznać bramkę wyrównującą, do strzelenia której goście dążyli przez niemal całą drugą połowę. Udało się właściwie w ostatniej chwili, w 88. minucie, dzięki czemu na koncie GKS-u pojawił się premierowy punkt. Jeśli jednak piłkarze Skrobacza utrzymają tak wysoki poziom zadziorności, to licznik powinien wkrótce wystrzelić.
Gole zdobyte tuż przed ostatnim gwizdkiem arbitra decydowały też o wynikach meczów GKS-u Tychy z Chrobrym i Wigier z Chojniczanką. W obu spotkaniach decydujące trafienia padały w doliczonym czasie gry. O ile jednak w Tychach dwa punkty w ostatniej chwili stracili gospodarze, o tyle w Suwałkach miejscowi mogli cieszyć się uratowanego rzutem na taśmę oczka.
2. Paradoksalnie za najlepszy mecz kolejki można uznać ten, w którym nie padła ani jednak bramka. Bytovia i Stomil to kluby, które w powszechnej opinii skazywane są na walkę o utrzymanie, więc siłą rzeczy wiele od nich nie oczekujemy. Musimy jednak przyznać, że wczoraj jedni i drudzy stanęli na wysokości zadania. Na boisku działo się bowiem bardzo dużo, a na słowa uznania zasłużyli zwłaszcza bramkarze obu zespół. To właśnie przez Witana i Leszczyńskiego na stadionie w Bytowie nie padła ani jedna bramka, ale popisy golkiperów w pełni to zrekompensowały.
3. Z rzeczy rzucających się w oczy – w sobotę obsypało czerwonymi kartkami. Asa kier sędziowie pokazywali w czterech meczach, a wcześniej pod prysznic musieli zejść Szufryn czy Szeliga, których lepiej lub gorzej możecie pamiętać z ekstraklasy. Czerwony kartonik obejrzał jeszcze Bartczak z Wigier oraz Borecki z Chrobrego.
4. W rozegranych dotychczas spotkaniach tylko jeden zespół zdołał odnieść dwa zwycięstwa i dość niespodziewanie jest to Odra Opole. W Niecieczy, Katowicach czy Bielsku-Białej mają już za sobą pierwsze wpadki, Chojniczanka i GKS Tychy do tej pory ani razu nie zdołały podnieść z boiska pełnej puli, a prowadzona przez Mariusza Rumaka Odra wygodnie rozsiadła się w fotelu lidera i patrzy na wszystkich z góry. W pierwszej kolejce uporała się ze wspomnianymi z “Tyskimi”, w drugiej po niezłym i bardzo wyrównanym meczu odprawiła z kwitkiem Sandecję. Były szkoleniowiec m.in. Lecha i Śląska może być zadowolony z efektów swojej pracy. W końcu gdy w u schyłku poprzedniego sezonu zameldował się w Opolu, to mogło się wydawać, że niekoniecznie zdoła wykrzesać z tej drużyny coś dobrego. Potem przyszła jednak przerwa, zgrupowania, transfery i wdrażanie w życie planu, który póki co sprawdza się bardzo dobrze.
Przy okazji warto odnotować, że opolskie powietrze ewidentnie nie służy Tomaszowi Kafarskiemu. W poprzednim sezonie przy Oleskiej poległ jako szkoleniowiec Górnika Łęczna, teraz nie zdołał się odkuć, prowadząc z ławki Sandecję.
5. Po kilku latach przerwy pierwsza liga wróciła do Łodzi, by znów określać styl życia kibiców ŁKS-u. W starciu z GKS-em Katowice zabrakło wprawdzie trochę szczęścia i goście na Śląsk pojechali z trzema punktami w kieszeni, ale powrót i tak wypadł okazale. Świetna atmosfera na trybunach, Marcin Gortat w loży honorowej i charakterystyczny klimat – nie mamy wątpliwości, że łodzianie wniosą na zaplecze ekstraklasy sporo kolorytu. Duży materiał z tego meczu możecie przeczytać TUTAJ.
6. A wy jak spędziliście wczorajszy wieczór?
Fot. 400mm.pl