Jak komisja licencyjna wprowadza normalność w Ruchu, ku uciesze trenera…

Jacek Zieliński od miesięcy powtarza, że tego Ruchu, który kiedyś zdobywał wicemistrzostwo Polski dawno już nie ma i w Chorzowie potrzebna jest teraz gruntowna przebudowa. Teoretycznie kara nałożona przez komisję licencyjną, czyli zastrzeżenie, że niebiescy mogą kontraktować tylko wolnych piłkarzy i płacić im maksymalnie 15 tysięcy złotych pensji, jest pewną niedogodnością. Przede wszystkim kwestia ograniczenia zarobków, bo czasy są takie, że w Ekstraklasie nikt już nie zamierza kopać piłki za drobne.
A jednak w Chorzowie są trochę innego zdania. Na sport.pl krótki cytat: „Działacze chwalą sobie ograniczenie wysokości zarobków. Nie narzeka również trener. – Być może nastąpi normalność. Może wreszcie zawodnicy będą zarabiać takie pieniądze, na jakie zasługują. Dla nas problemem może być to, że możemy pozyskiwać tylko wolnych zawodników – podkreśla Zieliński”.

Wydawało się, że powinni uważać raczej na odwrót, czyli:
a) ograniczenie poziomu zarobków – to problem.
b) konieczność kontraktowania wolnych piłkarzy – już znacznie mniejszy.

Ruch w ostatnich latach i tak zbierał prawie samych piłkarzy, za których nie musiał płacić odstępnego. Jak już kupił Sadloka oraz Sultesa, to pieniędzy za nich nie przelał do dzisiaj i Wojciechowski musi się teraz ciągać po sądach. Czyli nawet z transferów gotówkowych póki co wyszły transfery za darmo.

Zieliński tymczasem uważa, że skoro Ruch ma zakaz płacenia pensji powyżej 15 tysięcy, to być może wreszcie nastąpi normalność, a zawodnicy będą zarabiać takie pieniądze, na jakie zasługują. To jak to jest? Klub nie jest w stanie sam sobie nałożyć limitu? „Płacimy pięć / dziesięć / piętnaście i ani grosza więcej, bo goście, których ściągamy właśnie tyle są warci”. Zdaje się, że nikt działaczy Ruchu za kieszonkę nie szarpał i nie wyrywał im większej kasy, kiedy tego nie chcieli.

Dopiero komisja ds. licencji musiała przyjść z pomocą i „wprowadzić normalność”?