Reklama

Lech w wyjazdowej dupie. Już nawet urządzony

redakcja

Autor:redakcja

25 lutego 2018, 21:19 • 4 min czytania 107 komentarzy

20 sierpnia 2017 roku. Od tego czasu Lech Poznań pozostaje bez wygranej na wyjeździe i jak widać – dobrze mu z tym. Właśnie w piątym z rzędu meczu poza domem nie strzelił gola, a łącząc je wszystkie, sytuacji miałby mniej niż Górnik Zabrze w niedzielne popołudnie we Wrocławiu. Pełna passa bez kompletu punktów w delegacji to już dziesięć spotkań. Mało tego: po czterech kolejnych 0:0, tym razem przegrano w Kielcach.

Lech w wyjazdowej dupie.  Już nawet urządzony

Nie musiało tak być. “Kolejorz” znów żenująco prezentował się w ofensywie, w zasadzie nie stworzył sobie żadnej sytuacji, ale w doliczonym czasie Korona straciła piłkę przed własnym polem karnym. Poszło dośrodkowanie i Ken Kallaste sfaulował Christiana Gytkjaera. Rzut karny, za egzekwowanie sprawiedliwości bierze się sam poszkodowany. Duńczyk wykonał jedenastkę podobnie jak kilka godzin wcześniej Igor Angulo, dzięki czemu Zlatan Alomerović obronił ten strzał i został bohaterem. Bramkarz Korony w pierwszej połowie zaliczył niepewne wyjście na przedpole i gdyby nie Radek Dejmek, mogłoby być nieciekawie. Jacek Kiełb podczas wywiadu w przerwie zrugał kolegę, mówiąc, że ten już raz dostał takiego gola i więcej nie może tego typu błędów popełniać. W kieleckiej szatni pewnie zrobiło się nerwowo, ale na koniec Alomerović utonął w objęciach kolegów.

Mecz mógł się zacząć od trzęsienia ziemi. Nika Kaczarawa zabawił się z całą defensywą Lecha, ograł pięciu rywali, a na finał zostawił zagranie piętą, po którym idealną sytuację miał Kiełb. Uderzył jednak blisko środka i Jasmin Burić jakimś cudem zdołał skutecznie interweniować. Kaczarawa ma dwa metry wzrostu i z pozoru wygląda na pokrakę, ale jego gra naprawdę coraz bardziej nam się podoba. W prawie każdym kontakcie Gruzina z piłką widać jakość. Wykorzystuje swoje warunki fizyczne, jednak jak na dwumetrowca pokazuje też dobre wyszkolenie i koordynację. Gdyby jeszcze czasami zachowywał odrobinę więcej krwi w decydujących momentach… Ale wiadomo, wtedy nie występowałby w Polsce. Tak czy siak zasługuje już na to, żeby Gino Lettieri nie nazywał go więcej “Kaczawarą”.

Reklama

Napastnik Korony mógł mieć drugą asystę, gdy zastawił się i odegrał do niepilnowanego Łukasza Kosakiewicza, ale ten kopnął za lekko, Burić nie miał większych problemów. A już bez żadnego gadania powinno być 1:0 w 36. minucie, gdy po dośrodkowaniu Kiełba Oliver Petrak postanowił powalczyć o największe pudło sezonu. Był ustawiony w świetle braki, stał kompletnie sam, margines błędu duży. Trzeba było jako tako dostawić nogę. Wyszło tak, że do teraz trudno uwierzyć.

Jeżeli jeszcze wam mało, dokładamy naszą fachową analizę.

Reklama

Inna sprawa, że sędziowie po zobaczeniu powtórek mogliby tej bramki nie uznać, bo dogrywający Kiełb wcześniej poczęstował łokciem Kamila Jóźwiaka. To jednak w żaden sposób nie rozgrzesza Petraka.

W drugiej połowie Lech poprawił się w defensywie, zaczął grać podobnie jak Korona – bliżej siebie i agresywniej. Mimo to właśnie wtedy stracił gola. Był to zupełny przypadek. Strzał Gorana Cvijanonivicia byłby niecelny, ale piłka tak się odbiła od Roberta Gumnego, że poleciała zupełnie w drugą stronę i Burić nie zdążył wystarczająco szybko “nawrócić”.

Poza bośniackim bramkarzem i solidnymi stoperami nikogo w poznańskiej ekipie nie da się pochwalić. Na wyjazdach zapomina ona, co to znaczy granie w piłkę. Ołeksij Chobłenko nadaje się tylko do wywalczenia jakiegoś faulu, a Elvir Koljić w 92. minucie, gdy jego drużyna przegrywa, po gwizdku sędziego wybija krzyżakiem piłkę poza boisko. Ukradł czas za Alomerovicia. Pogratulować przebiegłości. Męczyli się skrzydłowi, ani jednego kreatywnego momentu nie miał Radosław Majewski, kolejny raz anonimowy występ zaliczył Mihai Radut. Jeżeli Nenad Bjelica naprawdę chce zdobyć mistrzostwo Polski, musi przekonać swoich podopiecznych, że poza Bułgarską nikt nie wysysa z nich umiejętności i strzelanie goli też jest dozwolone. Najwyżej rywale będą krzywo patrzeć. A najbliższy wyjazd to arcyważne starcie z Legią….

Korona w trzech wiosennych meczach wywalczyła już siedem punktów, dzięki czemu traci zaledwie dwa “oczka” do czwartego Górnika Zabrze. Jeżeli pójdzie za ciosem w ligowym maratonie z Wisłą Kraków i Pogonią Szczecin, powoli trudno będzie mówić w Kielcach, że do pełni szczęścia wystarczy sama obecność w grupie mistrzowskiej.

[event_results 418175]

Fot. Wojciech Figurski/400mm.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Szef polskich sędziów: Nie uważam, by błędów było znacząco więcej niż w przeszłości

Paweł Paczul
0
Szef polskich sędziów: Nie uważam, by błędów było znacząco więcej niż w przeszłości

Komentarze

107 komentarzy

Loading...