Nie dziwi nas już to, że Argentyna kolejny raz się skompromitowała – przyzwyczailiśmy się. Dziwi nas natomiast, że mimo formy na poziomie korespondującym z drugą ligą Zimbabwe, wciąż mają szanse na mundial.
Finisz eliminacji, w których od początku im nie żarło, w których potrzebowali mocnego zakończenia. I co? I wstyd mówić, bo nie wygrali czterech ostatnich meczów. Przegrali z zawsze groźną Boliwią, zremisowali u siebie z niebezpieczną, zamykającą tabelę Wenezuelą. Ich ogólny bilans to sześć zwycięstw po 17 kolejkach. A przecież mogłoby się wydawać, że wzmocniona Messim Olimpia Grudziądz ugrałaby więcej.
Wczoraj mierzyli się z Peru u siebie na Bombonerze. Sampaoli próbuje już wszystkiego. Odpuścił tridente złożone z Messiego, Dybali i Icardiego uznając, że gra Dybali i Messiego się nie układa. Zamiast nich w składzie znaleźli się Dario Benedetto z Boca i Alejandro Gomez z Atalanty. Umówmy się: to jednak dowód desperacji.
Peru, zgodnie z planem, nie przeprowadzało huraganowych ataków, tylko spokojnie pilnowało swojego pola karnego. Tapia i Pena przykleili plaster Messiemu i w zasadzie wystarczyło. Oczywiście Albicelestes mogli wygrać, mieli swoje okazje: kąśliwe uderzenie Biglii, Papu Gomez z bliska, a taki Benedetto zmarnował ze trzy, w tym sam na sam. Ale mogli też przegrać, bo im dłużej trwał mecz, tym bardziej było po nich widać frustrację, a Peruwiańczycy coraz groźniej kontrowali.
W ostatniej kolejce podopieczni Sampaolego zagrają z Ekwadorem, który jest w słabej formie, przegrał pięć kolejnych meczów, ale to też przecież ten sam Ekwador, który Argentynę puknął w tych eliminacjach 2:0 na jej terenie. Tym razem areną Quito, stadion położony 2800 metrów ponad poziomem morza, znienawidzone przez wszystkich na kontynencie. Tu naprawdę gra się ciężko, co pokazuje historia:
Dotychczasowe mecze Ekwador – Argentyna :
25 grudnia 1947 0:2
12 grudnia 1959 1:1
10 sierpnia 1983 2:2
13 kwietnia 1989 2:2
25 maja 1994 1:0
2 czerwca 1996 2:0
11 czerwca 1997 0:0
14 sierpnia 2001 0:2
4 czerwca 2005 2:0
10 czerwca 2009 2:0
11 czerwca 2013 1:1
15 października 2013 0:0
Argentyna w Quito przez siedemdziesiąt lat grania wygrała DWA RAZY. Jest ich nieprawdopodobnym fartem, że wciąż istnieją warianty, w których nawet wymęczony remis – specjalność Albicelestes – da im baraż.
Spójrzmy na tabelę:
Ostatnia kolejka poza meczem ekipy Sampaolego:
Brazylia – Chile
Paragwaj – Wenezuela
Peru – Kolumbia
Urugwaj – Boliwia
Jeśli Argentyna znowu się skompromituje po całości i w Quito przegra, to jej koniec. Nie ma nawet barażu. Ale przy zdobyczy punktowej, sytuacja się komplikuje.
Nie trudno bowiem sobie wyobrazić, że słabo grające Chile może przegrać w Brazylii. W meczu Peru – Kolumbia ktoś musi stracić punkty. Paragwaj, jeśli wygra z Wenezuelą, może rzutem na taśmę awansować. Kto wie czy nie ma nawet w tym momencie najłatwiejszej drogi.
Przeanalizujmy kilka scenariuszów. Najpierw wygrana Brazylii, wygrana Paragwaju, remis Argentyny, remis w Peru – Kolumbia.
Paragwaj 27, Kolumbia 27, Chile 26, Peru 26, Argentyna 26. Zdecyduje bilans bramek.
Remis Chile, wygrana Paragwaju, remis Argentyny, wygrana Peru.
Peru 28, Paragwaj 27, Chile 27, Kolumbia 26, Argentyna 26. Decyduje bilans bramek.
Remis Chile, wygrana Paragwaju, remis Argentyny, wygrana Kolumbii.
Kolumbia 29, Paragwaj 27, Chile 27, Argentyna 26, Peru 25.
Po tym zamieszaniu dobrze widać, że zwycięstwo z Ekwadorem powinno w zupełności wystarczyć. Tylko skąd fani Albicelestes mają brać nadzieję, że to się uda? Skąd pewność, że w razie czego uda się opędzlować rywala w barażu? Więcej goli od Argentyny strzeliła nawet najgorsza w stawce Wenezuela. Gole Argentyny w meczach o stawkę 2017 roku: karny Messiego i samobój Feltschera z Wenezueli. Poza tym okrągłe NIC z gry. Trudno o dobitniejszy dowód tego, jak bardzo gra im się nie klei.
Jeśli Argentyna nie dostałaby się na mundial, to pierwszy raz od 1970 roku.