Reklama

Żewłak o rozmowie z Mioduskim: Użyłem stwierdzenia “nie widzę się w pana zespole”

redakcja

Autor:redakcja

21 września 2017, 09:48 • 6 min czytania 35 komentarzy

– Rozmawialiśmy dwa razy i nie powiedziałem: „Chcę odejść”. Użyłem stwierdzenia: „Nie widzę się w pana zespole”. Bardziej odpowiadał mi styl pracy Bogusia – opowiada w Przeglądzie Sportowym Michał Żewłakow.

Żewłak o rozmowie z Mioduskim: Użyłem stwierdzenia “nie widzę się w pana zespole”

FAKT

Michał Żewłakow opowiada o kulisach swojego odejscia z Legii.

– Zimą nie zostałem odsunięty, ale nowemu właścicielowi powiedziałem, że do takiego stylu pracy nie pasuję. Nie byłem wykwalifikowanym dyrektorem sportowym. Byłem aktorem bez szkoły aktorskiej, który cztery lata grał rolę i wszystkim się podobało. Aż przyszedł moment, w którym przestało się podobać i dlatego znikam z ekranu. Też się uczyłem, też podejmowałem ryzyko, wszystko było nowe. Są dwie piłkarskie prawdy: pokaż mi wyniki, a powiem ci, czy jesteś dobry oraz znaczysz na rynku tyle, ile twój ostatni mecz. Boguś patrzył na mnie z perspektywy wyników, Darek na ostatnie miesiące pracy. Obaj mają rację, bo wiadomo, od czego zależy punkt widzenia – kończy Żewłak.

701

Reklama

Gazeta nazywa Lewego najlepszym wykonawcą karnych na świecie. Słusznie.

17 sierpnia 2014 roku, zaraz po przyjściu do bawarskiego klubu. Od tamtej pory jest bezbłędny. W ośmiu próbach w kadrze (w tym dwóch w euro 2016 w seriach jedenastek) i  18 w Bayernie. Takiej serii nie ma nikt na świecie, nawet bezbłędny do tej pory Fabinho (24 l.) z As Monaco w tym roku przestrzelił w ćwierćfinale Ligi Mistrzów, a inny wybitny specjalista Jonas (33 l.) z Benfiki, nie pomylił się 15 razy, ale podchodził do karnych dużo rzadziej od Polaka.

GAZETA WYBORCZA

Gazeta pisze dziś tylko o Barcelonie i wybornej formie Leo Messiego.

9 bramek w pięciu kolejkach Primera Division i aż 12 we wszystkich rozgrywkach. Takiego początku sezonu argentyński mag nie miał nigdy. Kiedy w sezonie 2011/12 ustanawiał historyczny rekord ligi hiszpańskiej (50 bramek), w pięciu spotkaniach tylko pięć razy pokonał bramkarzy. We wtorek media całego świata pokłoniły mu się jeszcze raz. Z patetycznymi komplementami kontrastuje tytuł z dziennika „El Pais” informujący, że choćby Liga Mistrzów nie grała, to Messi nie odpoczywa nawet we wtorek. Po raz piąty w karierze zdobył cztery gole dla Barcelony w jednym meczu (Katalończycy wygrali z Eibarem 6:1). W sumie ma 358 bramek w lidze hiszpańskiej, we wtorek wyprzedził Jimmy’ego Greavesa, który w latach 1957-71 został najlepszym strzelcem w historii ligi angielskiej (357 goli). W wielkich ligach Europy wyżej jest jeszcze tylko Gerd Müller, który w Bundeslidze uzbierał 365 bramek w latach 1965-79.

703

Reklama

SUPER EXPRESS

Wesoła rozmówka z Marco Paixao.

We wtorek skończyłeś 33 lata. Czujesz się stary czy młody jako piłkarz?

Czuję się doskonale. Życie pięknie mi się układa, uśmiech nie schodzi z twarzy, zaliczam właśnie bodaj najlepszy strzelecki start w karierze: 8 bramek w 9 meczach. Jest super.

Gole wbite Jagiellonii były prezentem urodzinowym. A jak świętowałeś? Była wódka na stole?

Nie, trochę szampana. Z napojów to ja preferuję wodę (śmiech). Ale było sympatycznie, dostaliśmy dzień wolny po meczu, więc spotkaliśmy się w gronie znajomych. Jest tu w Lechii jeszcze jeden piłkarz, który ciągle obchodzi urodziny w tym samym dniu co ja.

700

PRZEGLĄD SPORTOWY

Okładka:

704

Tematem dnia długi i ciekawy wywiad z Michałem Żewłakowem.

Żałuje pan, że tego nie będzie?

Utrata pracy zawsze jest przykra. Od zwolnienia minął tydzień, a do mnie wciąż to ledwo dociera, emocje schodzą, wciąż nie nabrałem dystansu. Miałem najpiękniejszą pracę, jaką mogłem mieć po karierze piłkarskiej. Dalej byłem w futbolowym towarzystwie, meczowym rytmie, miałem wpływ na wygląd i grę Legii. 20 lat grałem w piłkę, później prezes Bogusław Leśnodorski dał mi szansę i przedłużył karierę.

(…)

Prezes Mioduski musiał pana przekonywać do pozostania?

Nie. Rozmawialiśmy dwa razy i nie powiedziałem: „Chcę odejść”. Użyłem stwierdzenia: „Nie widzę się w pana zespole”.

Dlaczego?

Bardziej odpowiadał mi styl pracy Bogusia.

(…) Poza tym uważam, że to wstyd prosić jakiegokolwiek piłkarza, by grał w Legii. Wyjątkiem był Odjidja-Ofoe. Ale on, przed podpisanem kontraktu z Legią, mówił jasno: „Przychodzę tu na rok, pokażę się, a Legia zarobi na moim transferze”. Przyszedł do nas tylko dlatego, że po kłopotach w Norwich był do wzięcia za darmo i chciał grać w Legii. Mogliśmy kazać mu zostać, i co by było?

Bunt? Ucieczka w kontuzję?

Może? Można go było później karać i zablokować na sześć miesięcy. Jaki byłby efekt? My byśmy nie zyskali, on by stracił, a największą pożywkę mieliby dziennikarze. Dembele dowiedział się, że chce go Barcelona, przestał przychodzić na treningi i… co zrobiła Borussia? Sprzedała go. 

Brałem udział w rozmowach z Vadisem i powiedział, że nie przekona go nawet kontrakt w wysokości dwa miliony euro za sezon. Nie będę więc prosił, by grał za takie pieniądze, bo – gdyby nie wyszło – kibice zjedliby mnie i Vadisa. Dziś łatwo powiedzieć: “Ja bym zaryzykował”. A gdybyśmy nie awansowali do Champions League? Lepiej nie mówić. Poza tym, taką decyzją otworzylibyśmy furtkę innym piłkarzom, którym się kończą umowy. Ich wymagania by urosły. Niech Legia płaci więcej niż do tej pory, nawet za przeciętność.

707 

To był krwawy tydzień w Ekstraklasie.

Fornalik i Bartoszek byli w podobnej sytuacji. Latem obaj rozmawiali z kilkoma klubami, ale ostatecznie pozostali na zielonej trawce. – Jeśli nie przyjmę żadnej oferty pojadę odpocząć, choćby nad polskie morze – mówił Maciej Bartoszek. Nie doszedł wtedy do porozumienia z Bruk-Betem, a gdy już wszystkie kluby ekstraklasowe miały trenerów, zgłosiło się do niego Dynamo Brześć. Z Białorusinami też się nie porozumiał, nie był specjalnie przekonany do tej opcji. Zagrał na czas i… było warto. Teraz Bruk-Bet jest w trudniejszej sytuacji. Pani prezes Danuta Witkowska uznała, że musi szybko znaleźć nowego trenera. A gdy jedna ze stron stoi pod ścianą, druga… może więcej ugrać.

Zresztą ludzie z Niecieczy dzwonili także do Waldemara Fornalika. W weekend prowadził zajęcia w szkole trenerów przy PZPN. W pewnej chwili zadzwonił telefon i Fornalik w trybie pilnym wyjechał z Białej Podlaskiej. Mógł pojechać do Niecieczy, ale wybrał Gliwice, bo chce pracować blisko do domu, a poza tym – śląski klimat to jest to, co najlepiej mu służy. Zastąpił Wdowczyka, który sam prosił się o zwolnienie. Jego Piast nie grał źle, miał sporo pecha, stąd słabiutki bilans punktowy, ale Wdowczyk zaskoczył na konferencji prasowej po meczu z Wisłą (s:2). – Proszę o pół napastnika. Nie całego, a choćby pół – mówił, kierując te słowa do zarządu klubu. Atak na swoich piłkarzy został źle odebrany, co Wdowczyk z pewnością przewidział.

708

Dziennik pisze też o tarciach w superdrużynie, czyli PSG.

Mimo że wyniki Paris Saint-Germain robią duże wrażenie (8 oficjalnych meczów, 8 wygranych, bramki 28–4), w stolicy Francji więcej niż o genialnej grze zespołu mówi się dziś o konflikcie na linii Neymar – Edinson Cawani. Napastnicy w meczu z Lyonem (2:0) nie mogli się dogadać, kto powinien wykonywać rzuty wolne i karne. Kłótnie z boiska przeniosły się do szatni, w której – jak informuje „L’Equipe” – krewkich zawodników rozdzielać musieli Thiago Silwa i Marquinhos. – Wszystko jest w porządku, każdy problem tworzą media – zapewnia prezes PSG Nasser Al-Khelaifi, ale jego słowom szybko zaprzeczył Kylian Mbappe. – Nie mam zamiaru starać się o wykonywanie rzutów karnych, bo tylko powiększyłbym problem… – powiedział 18-letni snajper.

709

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

35 komentarzy

Loading...