Frankowi Smudzie piłkarze już sikają na głowę, a on ciągle zadowolony. Pytany przez „Przegląd Sportowy” o Waldemara Fornalika odpowiada: – Mam małą satysfakcję, bo zbudowałem drużynę, z której mój następca w dużej mierze może skorzystać… Brawo Franiu, wprawdzie nie za to ci płacono, ale jeśli zbudowałeś Fornalikowi drużynę to od razu spokojniej patrzymy na eliminacje MŚ 2014. W zasadzie to już chyba będziemy rezerwować hotele w Rio de Janeiro, zanim ceny oszaleją.
Dziwny trener z tego naszego Frania kochanego. Sam sobie od lat jedenastu nic nie potrafi wygrać, za to z dobrego serca wygrywa wszystkim innym. Teraz zbudował zespół Fornalikowi. Całe szczęście, bo by się Waldek w świecie poważnej piłki nigdy nie odnalazł. Ale skoro przychodzi na gotowe to jednak może się to udać! Pytanie tylko, jak ewentualną odpowiedzialnością za sukces Smuda podzieli się z Piechniczkiem – bo że dla Fornalika nic nie zostanie, to akurat pewne jak w sejfie Grzegorza Laty.
Co ważne, sytuacja dla Smudy i Fornalika nie jest nowa. Już w 2005 roku Franiu zbudował Fornalikowi zespół. Było tak – Smuda prowadził Odrę Wodzisław w dziesięciu meczach ekstraklasy, z których wygrał dwa (plus jeden remis zweryfikowano jako walkower dla Odry). Zespół skończył ligę na przedostatnim miejscu, ale uratował się po barażach. Potem przyszedł Fornalik na gotowe, wziął poukładany przez Frania i nauczony niemieckiego profesjonalizmu dream-team i z tym gotowcem dojechał ledwie do szóstego miejsca. Ktoś powie, że przeskok z miejsca przedostatniego na szóste to niezłe osiągnięcie, ale gwarantujemy wam – każdy, kto by po Smudzie wziął zespół, zanotowałby sukces.
Oczywiście, cały świat zauważył, że niedoceniany zespół Frania w Euro 2012 zdobył więcej punktów niż wicemistrzowie świata, więc sam FS opowiada, że „dzwonią menedżerowie, proponują pracę w różnych klubach”. Pamiętaj, że już kiedyś dzwonili do ciebie menedżerowie z podobnymi propozycjami – byli to piłkarze Legii, którzy nudzili się w autokarze. Musiałeś trzech jajcarzy wywalić do rezerw. Teraz sprawdź, czy to czasem „Lewy” nie wrzuca się na głośnik w czasie imprez z kolegami.
