Tak to jest z Piastem Gliwice w tym sezonie – kiedy na boisku wygląda nie gorzej od przeciwnika, kiedy akcje mu się zazębiają, kiedy poprawnie wygląda ofensywa nawet z Bukatą na skrzydle (!) i Jankowskim na szpicy, to spokojnie można lecieć na do buka i stawiać, że nie wygrają. Od Cracovii byli lepsi, od Pogoni – na pewno nie słabsi, a mimo to mieli na koncie zaledwie punkt po dwóch meczach. W Poznaniu w pierwszej połowie byli równorzędnym rywalem dla Lecha i prawie udało im się dowieźć 0:0 do przerwy. Na ich nieszczęście w 40. minucie gry Sedlar prawie nie sfaulował Jóźwiaka, a Rusov prawie obronił strzał Nickiego Bille z jedenastu metrów. A chwilę prawię wyjął strzał Makuszewskiego. Jak wiemy, prawie robi różnicę, więc na przerwę Lech schodził ze spokojnym 2:0 i właściwie było już pozamiatane.
Zatrzymajmy się jeszcze na chwilę przy jedenastce na Jóźwiaku i rozwiejmy wątpliwości, które miał także sam lechita. Zapytany w przerwie o faul na sobie, odparł, że na powtórce nie widział dobrze. A było tak:
Ta klatka rozwiewa wątpliwości. Dobra decyzja sędziego. #LPOPIA pic.twitter.com/Kp58mUWIZW
— Krzysztof Marciniak (@Marciniak_k) 30 lipca 2017
Warto też dodać, że po pierwszym golu z gości kompletnie zeszło powietrze. Do tego stopnia, że gola strzelił im nawet Makuszewski (w zeszłym sezonie 33 mecze, 2 gole) i to chwilę potem jak Pietrowski włożył mu palec w oko (no chyba, że poprawił mu soczewkę). Skrzydłowy Lecha miał całą autostradę do bramki Piasta po prawej stronie boiska, fajną piłkę zagrał mu Gajos, więc mocno wystarczyło podciągnąć i strzelić, przełamując ręce Rusova. Czy golkiper gliwiczan mógł zrobić w tej sytuacji więcej? Wydaje się, że tak.
Tak jak można napisać, że 2:0 do przerwy było wynikiem dość niesprawiedliwym, tak po zmianie stron dominacja Lecha nie ulegała już wątpliwości. Majewski miał potwornie dużo miejsca i chyba po raz pierwszy czuł się tak swobodnie, odkąd na Gali Ekstraklasy strzał z łuku do prowadzącego. Kolejorz cisnął, ale też sporo marnował, a – jako że do pewnego momentu wszystko w tym meczu było popieprzone – kontakt złapał Piast. Po rzucie wolnym Vassiljeva Bukata nastrzelił Barisicia i piłka wpadła do siatki. Sędzia mógł wskazać na środek boiska, bo linię spalonego złamał Kostewycz. I kiedy wydawało się, że być może jakimś cudem gościom uda się coś zdziałać, na boisku zameldował się Gytkjaer.
Nowy duński napastnik Lecha w pół godziny zrobił o wiele więcej, niż stary duński napastnik Lecha (który ledwo wcisnął gola z karnego). Natomiast Gytkjaer, który także zmarnował swoją pierwszą setkę, chwilę później pokazał, dlaczego może być potężną bronią Nenada Bjelicy w tym sezonie. Świetnie wykończył podanie Barkrotha i strzelił na 3:1, a później – już po trafieniu na 4:1 Łukasza Trałki – ustalił wynik meczu po bardzo dobrej wrzutce Gumnego.
I właściwie ta ostatnia wrzutka mocno uratowała młodego obrońcę Lecha, który w pierwszej części był niemiłosiernie ogrywany przez Zivca. Optymistyczne jest jednak to, że wnioski ze swoich błędów wyciągnął jeszcze w trakcie meczu i po zmianie stron już nie pozwolił pograć swojemu rywalowi. Mimo to lepiej zaprezentował się drugi z poznańskich młodzieżowców, czyli Jóźwiak, który wywalczył kluczowego dla losów meczu karnego, a później robił za dwóch w ofensywie i w defensywie. I tak naprawdę Jóźwiak to kolejny w tej serii gier chłopak mogący punktować w Pro Junior System, który zaprezentował duży potencjał.
A Piast? Dalej można próbować tłumaczyć, że ta drużyna ma pecha, ale przede wszystkim ona zdaje się nie mieć odpowiedniej mentalności. Strata pierwszego gola kompletnie rozmontowała zespół, który tylko dzięki zrządzeniu losu jako tako trzymał się jeszcze w drugiej połowie. Pierwszy gol Gytkjaera sprawił jednak, że goście zupełnie zniknęli, jakby się teleportowali z boiska. W końcówce grał już tylko Lech i jedyny, który pozostał z Piasta, czyli Rusov. Gdyby nie on, wynikł zakręciłby się koło dwucyfrówki. Tak czy inaczej, podopieczni Dariusza Wdowczyka z hukiem zlecieli na ostatnie miejsce w tabeli. I, dodajmy, po takim występie jest to pozycja w pełni zasłużona.
[event_results 342308]
Fot. FotoPyK