Gdybyśmy byli dziennikarzami TVP, zastanawialibyśmy się właśnie, dlaczego w tym meczu nie zagrał Cristiano Ronaldo. Dziennikarzami TVP jednak nie jesteśmy, więc zastanawiamy się, co by było, gdyby nie nagłe przebudzenie Portugalii w doliczonym czasie gry. Bo gdyby nie bramka Pepe w końcówce – mielibyśmy do czynienia ze sporym frajerstwem.
Portugalia miała bowiem co najmniej kilka sytuacji, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę, ale… spektakularnie je partoliła. Najlepsza? Chyba trzeba uznać za nią rzut karny Andre Silvy, z którym uporał się meksykański bramkarz. Warto dodać, że przy tej sytuacji idealnie zadziałał system VAR – sytuacja nie należała do najprostszych do oceny, a na powtórce jak na dłoni wyszło, że spóźniony Marquez nijak nawet nie sięgnął piłki, a swoim wejściem tylko powalił rywala.
Ale to nie jedyna akcja, w której portugalscy napastnicy wcielili się w rolę parodystów. Dosłownie po kilku sekundach w czystej sytuacji głową z paru metrów zagrywał Nani – zbyt lekki farfocel poszedł nad bramką. W bliźniaczej sytuacji znalazł się w drugiej połowie – znów nie był w stanie trafić bramkę. Ze swojej roboty wywiązał się z kolei Martins, posyłając mocną główkę w stronę bramki, ale w tej sytuacji interwencję turnieju zaliczył Ochoa. W skrócie – okazje były, nic nie chciało wpaść.
Zupełnie przeciwna tendencja zapanowała w drużynie Meksyku, która była bliska wygrania meczu po totalnym pasztecie, bo tak trzeba nazwać akcję, w której Chicarito wrzuca piłkę w pole karne, mija się z nią Vela, bramkarz nie interweniuje i ta trafia w zdezorientowanego Neto i wpada do siatki. No, ale w doliczonym czasie gry nastąpiło przełamanie i Pepe wejściem a’la Zlatan doprowadził do wyrównania. W dogrywce karnego dającego Portugalii trzecie miejsce w Pucharze Konfederacji wykorzystał Adrien Silva. Meksykanie zajęli się wtedy już tylko pajacowaniem – ostentacyjnym podnoszeniem leżących rywali, krzyczeniem do ucha sędziego (trener Osorio), wchodzeniem z buta w rywali i w konsekwencji wylatywaniem z boiska (Jimenez).
Dalecy jesteśmy od napisania, że Meksyk żegna się z turniejem z klasą. Nie napiszemy też, że Portugalia w meczu o trzecie miejsce kogokolwiek zachwyciła.