Reklama

Sam Lubański to za mało – Górnik przegrywa z Manchesterem City

redakcja

Autor:redakcja

31 marca 2017, 08:52 • 2 min czytania 2 komentarze

De Bruyne, Aguero, Otamendi kontra Plizga, Wolsztyński, Danch – w dzisiejszych czasach takie starcia kończyłyby się wynikiem dwucyfrowym, bynajmniej nie dla zabrzan. Wydaje nam się, że nawet trzeci garnitur „The Citizens” mógłby zlać ekipę ze Śląska. Ale kilkadziesiąt lat temu pojedynki tych zespołów były dość częste i naprawdę bardzo emocjonujące. Raz zwycięsko wychodzili Polacy, a raz Anglicy. Dzisiaj mija 46. rocznica spotkania, w którym może zabrzanie się nie popisali, ale kompromitacji z pewnością nie było. 

Sam Lubański to za mało – Górnik przegrywa z Manchesterem City

Ogólnie historia polskiej piłki jest bardzo bogata, jeśli chodzi o mecze właśnie z Manchesterem City. Jakimś cudem, te drogi często się krzyżowały. Lech Poznań, Groclin Dyskobolia i przede wszystkim główny bohater tekstu, Górnik Zabrze. Rok wcześniej obie ekipy zmierzyły się w pamiętnym finale Pucharu Zdobywców Pucharów, z którego zwycięsko wyszli Anglicy. W edycji 1970/71 drużyny wpadły na siebie ponownie, ale już w 1/4 finału. Dzisiejszy pierwszoligowiec w marcu 1971 roku rozegrał prawdziwy maraton spotkań z „Obywatelami” – trzykrotnie mierzyli się ze sobą na przestrzeni trzech tygodni. W pierwszym z tych meczów Górnik pokonał 2-0 Wyspiarzy, ci się odgryźli identycznym rezultatem u siebie w domu. I co teraz? Trzeba było rozegrać mecz dodatkowy na neutralnym boisku, by rozstrzygnąć ten spór.

City miało choćby Neila Younga, a Górnika Włodzimierza Lubańskiego, który pewnie znalazłby miejsce nawet w obecnej jedenastce Manchesteru. Gdy Polak tylko był w formie, to potrafił w pojedynkę wygrać spotkanie. Jednak no właśnie – tym razem ta formułka się nie sprawdziła.

Co było nie tak? Po pierwsze beznadziejna dyspozycja obrońców, którzy popełniali błąd za błędem, a po jednej wpadce „Górników” wspomniany Neil Young zdobył bramkę. Kolejna rzecz, która mocno rzucała się w oczy, to brak Erwina Wilczka, którego próbował zastąpić Zygfryd Szołtysik. Bezskutecznie. Przez kolejny szereg błędów zabrzanie stracili drugą bramkę, co ich lekko obudziło. Wyszli mocno nabuzowani na drugą odsłonę widowiska, co poskutkowało golem Lubańskiego. Teraz już nie było wyjścia – remis był na wyciągnięcie ręki, więc trzeba było pomóc szczęściu. Niestety, to skończyło się skarceniem i jednoczesnym pryśnięciem bańki o nazwie „półfinał Pucharu Zdobywców Pucharów”.

Najnowsze

Komentarze

2 komentarze

Loading...