Reklama

Hebert. Człowiek-rehabilitacja i kierownik karuzeli

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

01 października 2016, 17:18 • 2 min czytania 0 komentarzy

W poniedziałek, gdy w Gliwicach Śląsk grał z Piastem, do 90. minuty narzekaliśmy na poziom meczu, dziś – na wyprawie Piasta do Gdyni – też przez długi czas brakowało nam kropki nad „i”. Ale w obu tych spotkaniach objawił się gość, który wyjmował z kieszeni słoiczek z napisem „EMOCJE”. I korzystał.

Hebert. Człowiek-rehabilitacja i kierownik karuzeli

90. minuta spotkania ze Śląskiem, wynik 0:0. Hebert fauluje Bilińskiego, który wykorzystuje rzut karny, ale to nie koniec – w ostatniej akcji meczu Hebert doprowadza do wyrównania.

53. minuta spotkania w Gdyni, wynik 0:1. Hebert odbija piłkę ręką w polu karnym, a okazję wykorzystuje Marcus da Silva, ale to nie koniec – gdy miało się skończyć podziałem punktów, a może i udokumentowaniem przewagi przez Arkę, Hebert rzutem na taśmę zdobył zwycięskiego gola.

W imieniu wszystkich tych, którzy wybrali się na stadion albo zasiedli przed telewizorem, dziękujemy. Hebert w bardzo interesujący sposób urozmaica ligę, zwiększa jej nieprzewidywalność, podnosi kibicom ciśnienie, by ostatecznie nie wpłynąć na wynik.

Podobną rolę odegrał dziś Paweł Abbott. Wszedł w przerwie za kiepskiego Dariusza Zjawińskiego i sam oddał więcej strzałów w drugiej połowie niż cała Arka w pierwszej. Ten pierwszy w rękę Heberta, kolejne – albo obok słupka, albo w zasięgu Szmatuły, choć ten raz w znakomitym stylu obronił. Tak czy owak, Abbott nie miał prawa schodzić do szatni bez przynajmniej jednej-dwóch bramek. Dostać tyle dobrych piłek od partnerów, znaleźć się w bodaj siedmiu sytuacjach strzeleckich i żadnej nie wykorzystać? Aż nie wiemy, czy bardziej przerażały nas te pudła, czy dialog komentatorów…

Reklama

Gleń: Nie wiemy, jakie są ambicje Pawła Abbotta…
Jagoda: Pytasz w kontekście reprezentacji?

Dobrze się jednak słuchało tego wyliczania przez Jagodę kolejnych strzałów Abbotta, całkiem przyjemnie oglądało się też samo spotkanie. Zaczęło się strzałem Gerarda Badii z rzutu wolnego, kiedy to piłka przecisnęła się przez mur i po drodze zmyliła interweniującego Jałochę. Z czasem więcej zmartwień miał już Szmatuła – da Silva a to potężnie załadował tuż obok bramki, a to został zatrzymany z pięciu metrów. O ile Piast od początku miał przewagę i starał się dominować, o tyle Arka się rozkręcała: wyżej podszedł Marciniak, goście pomieszali z dobrze funkcjonującym ustawieniem, wprowadzony Abbott lepiej rozumiał intencje z drugiej linii. I niewiele wskazywało na to, że Hebert zrehabilituje się za zagranie ręką.

Najważniejsza informacja jest jednak taka, że wicemistrz Polski wychodzi ze strefy spadkowej i… pozwala mistrzowi przynajmniej na moment do niej zajrzeć.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...