Reklama

Lipsk pokazał, że można. Ale czy Legii starczy umiejętności?

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

14 września 2016, 16:32 • 4 min czytania 0 komentarzy

Doskonale rozumiemy optymizm niektórych kibiców, bo wiemy, że wynika on z czystej, niczym nieskalanej miłości do klubu. Obiektywnie patrząc nie mamy jednak co sobie mydlić oczu – jeśli dziś wieczorem Legia urwie Borussii Dortmund choćby punkt, to będzie to można rozpatrywać tylko i wyłącznie w kategorii cudu. Czy tak z czystego, stricte piłkarskiego punktu widzenia, można dostrzec jednak jakiekolwiek słabostki przeciwnika, które dziś mogliby wykorzystać stołeczni?

Lipsk pokazał, że można. Ale czy Legii starczy umiejętności?

Z wysokiego „C” swoją przygodę z tymi elitarnymi rozgrywkami zaczynają dziś legioniści. Gdyby to może był jeszcze mecz ze Sportingiem… No, wtedy tego pozytywnego myślenia mogłoby być trochę więcej. BVB to jednak zespół z najwyższej półki – może nie tej samej, co Real Madryt, ale jest to wciąż europejska elita. Oczywiście nie chcemy robić też z zespołu Thomasa Tuchela jakiegoś perpetuum mobile, które na takie mecze wychodzi w klapkach i po trzydniowej balandze, ale jednak gdy pod kątem czysto sportowym zestawimy obu dzisiejszych rywali, to Legia wypada niezwykle blado.

Snuć wizje o tym, w jaki sposób ukąsić takiego rywala, mając w pamięci formę Legii, atmosferę wokół klubu i całą resztę jest już samo w sobie trochę niedorzeczne. To jedna z tych konfrontacji, gdzie na jakieś sto spotkań, może dwa-trzy wygrałaby Legia. Potrzeba ogromu szczęścia, pomocy niebios i tego, by interweniował los, który od czasu do czasu lubi wpierdzielić się między wódkę a zakąskę i wywrócić logikę meczu piłkarskiego do góry nogami.

Dziś na boisko wyjdą dwie drużyny, które w weekend przegrały swoje mecze. Legia dostała po tyłku w Niecieczy, zaś Borussia – w Lipsku. Czy w porażce Niemców z beniaminkiem można doszukiwać się jakichś pozytywów, które dziś mogliby wykorzystać gospodarze? I tak, i nie. Spójrzcie na ten filmik.

Reklama

Nie ma co – kozacki pressing. Tak wysoka, odważna gra jest jednym ze sposobów na to, by wyhamować zapędy Borussii i nie mówimy tego tylko w oparciu o wyjazd BVB do Lipska. Generalnie wygląda więc na to, że zawodników Tuchela powstrzymać można i jest to wiadomość dobra. Zła jest natomiast taka, że prowadzenie gry defensywnej w ten sposób, co drużyna spod znaku dwóch byków, jest dziś dla zawdników Besnika Hasiego praktycznie nieosiągalne. To nie są stałe fragmenty gry, których schematy można by w zasadzie opanować jako tako w tydzień i na gorąco spróbować wdrożyć w meczu. Wywieranie takiego ciśnienia na przeciwniku to owoc kilkutygodniowych treningów i przede wszystkim ogromnej konsekwencji taktycznej. A przecież trudno spodziewać się, by Legia nagle zaczęła grać co najmniej na poziomie Lipska.

Generalnie żeby jeszcze bardziej uzmysłowić wam, jak ważne było w sobotnie popołudnie trzymanie się wytyczonego planu, pokażemy stopklatki, które znaleźliśmy w internecie (https://thesefootballtimes.co/):

leipzig_pressing

dortmund_keeper

Organizacja na najwyższym poziomie, pressing w każdym sektorze, praktycznie w każdej sytuacji.

Już pomijamy fakt, że do czegoś takiego trzeba być maksymalnie zdyscyplinowanym taktycznie, ale przecież konieczne jest też kapitalne przygotowanie fizyczne. Nie ma przebacz, pełna jazda od pierwszej do ostatniej minuty. OK, być może ktoś zaprotestuje: „Hej, ale przecież Lipsk też nie ma składu z kosmosu!”. W porządku, jest to prawda, ale w tym przypadku wiele wyjaśnia osoba szkoleniowca tego zespołu, Ralpha Hasenhuettla, który już w poprzednim sezonie prowadząc Ingolstadt pokazał kibicom z Niemiec swoje prawdziwe oblicze – to gość, który swoim drużynom taki styl gry wpaja od początku. Nie jest to żadne jednorazowe widzimisię, a cierpliwie i konsekwentnie wdrażany plan. Przed rokiem z drużyną Hasenhuettla problemy miał choćby Bayern, a pełen podziwu dla gry jego drużyny był choćby Pep Guardiola.

Reklama

To może wśród personaliów da się znaleźć słabsze punkty zespołu, którym mogą splątać się nogi na widok Langila czy Kucharczyka? No cóż, tak jakby… Tak jakby nie. Co tu dużo gadać – Borussia jest w każdej formacji mocna, nie ma raczej swojej jednej, wyraźnej pięty achillesowej. Niemiecki Kicker dziś zapowiada taką wyjściową jedenastkę BVB: Bürki – Piszczek, Sokratis, Ginter, Schmelzer – Castro, Weigl – Dembelé, M. Götze, Schürrle – Aubameyang.

W zasadzie, gdyby się czepić, to można przyznać, że w słabszej formie jest Götze. Mario nie zgubił jeszcze wszystkich kilogramów, które przywiózł do Dortmundu w pakiecie ze swoimi umiejętnościami i na starcie sezonu jest przede wszystkim rezerwowym. Poza tym – Piszczek też nie jest póki co w optymalnej formie fizycznej, ale ma już chociaż za sobą 90 minut w starciu ligowym. Po drugiej stronie zagra Schmelzer, którego Thomas Tuchel doprowadził w ostatnich miesiącach do życiowej formy. Stabilny środek defensywy przed którym objawienie poprzedniego sezonu – Julian Weigl – oraz kapitalnie uzupełniający go na boisku Gonzalo Castro. Skrzydła – Schürrle, który po wielu słabych miesiącach zdaje się odzyskiwać dawną formę i Dembele, który już w pierwszych meczach pokazuje potencjał taki, że jeśli będzie harmonijnie się rozwijał, to Bundesligę może wciągnąć nosem. Napastnik? Nawet nie będziemy komentowali…

Reasumując – nie robimy sobie nadziei, że Legia w jakimkolwiek aspekcie rzemiosła piłkarskiego dorówna swojemu rywalowi. Niby w ostatni weekend mogła zobaczyć w jaki sposób dortmundczyków da się zaskoczyć, w jaki sposób można zminimalizować ryzyko z ich strony, ale ciężko nawet oczekiwać, by wyjazd do Niecieczy scalił zespół na tyle, że ten powtórzy wyczyn kolegów z Lipska.

Najnowsze

Liga Mistrzów

Komentarze

0 komentarzy

Loading...