Reklama

Arka znów na powierzchni. Klucze gdynian na drodze do awansu

redakcja

Autor:redakcja

11 maja 2016, 17:38 • 6 min czytania 0 komentarzy

Gdynia. Lub też – stosując nazewnictwo używane przez jej mieszkańców – miasto z morza i marzeń. Od wczoraj – spełnionych marzeń. Ostatecznie bowiem nie wydarzyła się żadna katastrofa, trzęsienie ziemi, tsunami czy też pożar. To, co od dłuższego czasu wydawało się kwestią czasu, rzeczywiście się nią okazało. Arka Gdynia po pięciu latach spędzonych na zapleczu od przyszłego sezonu po raz kolejny zawita do elity. 

Arka znów na powierzchni. Klucze gdynian na drodze do awansu

Z tej okazji postanowiliśmy pokrótce przeanalizować czynniki, które zadecydowały o tym, że od lipca w najwyższej klasie rozgrywkowej na nowo będziemy mieli okazję obserwować dwie drużyny z Trójmiasta.

1. Paweł Abbott

PRUSZKOW 06.09.2015 MECZ 7. KOLEJKA I LIGA SEZON 2015/16 --- POLISH FIRST LEAGUE FOOTBALL MATCH: POGON SIEDLCE - ARKA GDYNIA 2:2 PAWEL ABBOTT GRZEGORZ TOMASIEWICZ FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Facet, którego w zeszłym sezonie w Gdyni najchętniej z uśmiechem na twarzy opchnęliby na skupie złomu. Napastnik bez liczb, który w klubie pozostał tylko dlatego, że zarząd nie był w stanie sprowadzić nikogo sensownego na jego miejsce, nagle przeszedł trudną do wytłumaczenia metamorfozę. Od gościa wyszydzanego na każdym kroku do idola, który doczekał się przyśpiewek na własną cześć i dość wymownego pseudonimu – „Abbottinho” (zero ironii!). Dziś kibice Arki nie wyobrażają sobie ataku „żółto-niebieskich” bez Abbotta. I tak naprawdę trudno im się dziwić. Gdyby nie odniesiona na ostatniej prostej kontuzja, napastnik gdynian najprawdopodobniej do samego końca biłby się o koronę króla strzelców. Dwanaście goli to być może nie są jeszcze Himalaje skuteczności, ale z pewnością co najmniej przyzwoity wynik. Jeśli w Ekstraklasie Abbott nawiąże do poziomu prezentowanego na zapleczu i będą omijały go urazy, powinien być w stanie spokojnie ustrzelić kilka goli.

Reklama

2. Zimowe wzmocnienia 

GDYNIA 10.05.2016 MECZ 30. KOLEJKA I LIGA SEZON 2015/16 --- POLISH FIRST LEAGUE FOOTBALL MATCH: ARKA GDYNIA - DRUTEX-BYTOVIA BYTOW 1:1 KINBICE ARKI MATEUSZ SZWOCH FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Choć Arka już rundę zimową kończyła na miejscu premiowanym awansem, osiągnięcie celu na kilka kolejek przed końcem zawdzięcza w dużej mierze zawodnikom sprowadzonym nad morze w zimowym okienku. Chodzi tu przede wszystkim o Mateusza Szwocha i Dariusza Formellę, którzy po powrocie na stare śmieci z miejsca wskoczyli do wyjściowej jedenastki i odpalili w trybie natychmiastowym. Nawet jeśli w Lechu i Legii z różnych względów zostali przeżuci, połknięci i zwróceni, tej wiosny pokazują, że na pierwszą ligę są zwyczajnie zbyt dobrzy. Szwoch w jedenastu meczach wykręcił dwa gole i sześć asyst, Formella natomiast w dziesięciu spotkaniach sześć razy trafiał do siatki i cztery razy obsługiwał kolegów ostatnim podaniem. O ich świetnej formie pisaliśmy już zresztą w zeszłym tygodniu w tym miejscu (KLIK).

Do Gdyni oprócz wspomnianej dwójki sprowadzono także Yannicka Kakoko i Gastóna Sangoya. Pierwszy z nich, choć nie wskoczył na stałe do pierwszego składu, udowodnił, że wspominki treningów z Kroosem czy Alabą w młodzikach Bayernu nie są jego jedyną kartą przetargową i że potrafi też mimo wszystko sam nieźle kopać piłkę. Kiedy zachodziła potrzeba, potrafił godnie zastępować znajdującego się momentami w nieco słabszej dyspozycji Michała Nalepę. Z piłkarzy sprowadzonych zimą do Gdyni oczekiwań jak dotąd nie spełnił jedynie zakontraktowany w ostatniej chwili Sangoy. Od faceta, który w przeszłości grywał w Primera División i którego na Cyprze nosili w lektyce, wymagano znacznie więcej. Tak czy inaczej, trzeba zaznaczyć, że Arka nie wydała na niego ani grosza, ani też nie wypłaca mu niebotycznych pensji, ze względu na to że pieniądze za cały kontrakt z góry Sangoy dostał w momencie rozwiązania umowy z katarskim Al-Wakrah. Mówi się wręcz, że Argentyńczyk pobiera w Gdyni mniej niż 5% tego, co płacili mu szejkowie. Ot, przykład ryzyka nieniosącego ze sobą większych konsekwencji.

3. Cierpliwość i rozsądne zarządzanie

Po karnej degradacji za korupcję w sezonie 2007/2008 w Arkę na dobre zaczął inwestować Ryszard Krauze. Mocarstwowe plany, przebąkiwanie o Lidze Mistrzów (czy to przypadek, że wówczas rolę szkoleniowca pełnił Wojciech Stawowy?) oraz mamienie kibiców snem o potędze, w konsekwencji zamiast do Champions League doprowadziły gdynian na zaplecze. Krauze z czasem powoli zaczął się wycofywać, zaś Arka stopniowo popadała w finansowe tarapaty. Jak łatwo się domyślić, kibice nie byli tym faktem zachwyceni. Kulminacją ich niezadowolenia był bojkot domowych meczów w rundzie wiosennej sezonu 2011/12, który miał na celu wymuszenie zmian w strukturach zarządu.

Reklama

Fani „żółto-niebieskich” koniec końców dostali to, czego chcieli. W czerwcu 2012 roku fotel prezesa objął Wojciech Pertkiewicz. Za jego rządów Arka powoli zaczęła wygrzebywać się z bagna będącego konsekwencją wcześniejszego pompowania do granic możliwości balonika i ostatecznej klęski projektu Ryszarda Krauzego. W klubie zaczęto mierzyć siły na zamiary. Zamiast budowania na kredyt drużyny na awans i wychodzenia z założenia, że potem jakoś to będzie, w 2014 roku postanowiono wdrożyć w życie trzyletni plan odbudowy sportowo-ekonomicznej, którego zwieńczeniem miał być awans do ekstraklasy. Plan – jak się okazało – udało się wykonać w zaledwie dwa lata. Arce w końcu przestały odbijać się czkawką czasy Krauzego, a coraz bardziej konsekwentne stawianie na młodzież oraz ludzi niejednokrotnie mocno związanych emocjonalnie z klubem przyniosło pożądany efekt. Gdyński projekt wydaje się do bólu rozsądny, co pozwala przypuszczać, że Arka w ekstraklasie nie będzie jedynie rozpaczliwie bronić się przed spadkiem.

4. Kredyt zaufania wobec trenera

GDYNIA 10.05.2016 MECZ 30. KOLEJKA I LIGA SEZON 2015/16 --- POLISH FIRST LEAGUE FOOTBALL MATCH: ARKA GDYNIA - DRUTEX-BYTOVIA BYTOW GRZEGORZ NICINSKI FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Przed startem rozgrywek wielu zastanawiało się, czy powierzenie zespołu będącemu – bądź co bądź – początkującym trenerem Nicińskiemu w sytuacji, gdy po raz pierwszy od momentu spadku otwarcie przyznano, że celem Arki na ten sezon jest awans, było rozsądnym posunięciem. Nie da się ukryć, że postawienie na niego wiązało się z dość sporym ryzykiem. Początek sezonu rzeczywiście miał prawo pozostawiać pewne wątpliwości co do słuszności tej decyzji. Choć po serii kilku meczów bez zwycięstwa wielu zaczęło Nicińskiego skreślać, zarząd nie uległ presji i ostatecznie pozwolił mu kontynuować pracę. Opłaciło się. Po drobnym kryzysie na starcie rozgrywek Arka koniec końców wyszła na prostą i rundę zimową zakończyła na drugim miejscu, tuż za Wisłą Płock. Sam Niciński udowodnił natomiast, że niektórzy chcieli pozbywać się go zdecydowanie za wcześnie. Że ma konkretny pomysł na ten zespół i że nie będzie od niego odchodzić, gdy przyjdą pierwsze niepowodzenia.

5. Jedność

Kto w miarę na bieżąco śledzi to, co dzieje się w Gdyni, wie, że wielu piłkarzy traktuje ten klub jako coś więcej niż miejsce pracy. Kiedy obserwuje się ten zespół, po prostu widać, że ci ludzie mają wzajemny feeling i nie patrzą jedynie na czubek własnego nosa. Poza mocną jak na warunki pierwszej ligi kadrą, Arka po prostu funkcjonuje jako zespół. Nikt nie strzela fochów, gdy otrzymuje mniej szans, bardziej doświadczeni zawodnicy, jak Łukasiewicz czy Sobieraj, stanowią zaś odpowiednie wsparcie i naukę dla młodych, jak Nalepa czy Marcjanik. Nikt też nie boi się, że upieprzy sobie spodenki, gdy trzeba naprawić błąd kolegi. Jednym słowem – widać jak na dłoni, że wszyscy konsekwentnie pchają ten wózek w jednym kierunku. Team spirit, tak to chyba się nazywa.

***

W tym sezonie – szczególnie na przykładzie Zagłębia – przekonaliśmy się już, że beniaminkowie mogą stanowić w ekstraklasie wartość dodaną. Dlatego też sami jesteśmy ciekawi, jak na najwyższym szczeblu poradzi sobie Arka. Naszkicowany w Gdyni plan rzeczywiście wydaje się mieć ręce i nogi, co pozwala żywić nadzieję, że w ekstraklasie jego dalsza realizacja może nabrać jeszcze większego rozpędu. Liczymy, że „żółto-niebiescy” nie sprawią zawodu i udowodnią, iż konsekwentne i wytrwałe dążenie do celu popłaca. Miasta takie jak Gdynia po prostu zasługują na ekstraklasę.

fot. FotoPyK

Najnowsze

Betclic 1 liga

Komentarze

0 komentarzy

Loading...