„Przyjmują? Znaczy, będą zwalniać”. Zwalniają? Oj, to dobrze, bo trzy ostatnie kolejki odbywały się w tak zwariowanym tempie, że z trudem można było nadążyć, a zez dwuekranowy przechodził w fazę permanentną. 33 kolejkę rozgrywamy zwykłym leniwym, rytmem -2-3-2-1, SuperPiątki i GPS-y mijają się, wymieniając uprzejme ukłony, mamy nadzieję, że niczego ta kolejka nie rozstrzygnie ostatecznie, bo przecież jeszcze cztery kolejne przed nami, a od poniedziałkowego wieczora zaczynamy parodniowy pit-stop na naprawdę błędów, wyleczenie kontuzji, spędzenie wieczorów z rodziną i kto wie, może uda się nawet pójść do teatru do muzeum do kina na jakiś film, co pan jeszcze nie byłeś…
22 kwietnia, piątek
Zagłębie Lubin – Ruch Chorzów, godz. 18:00
Zaczynamy całkiem przyzwoitą przystawką: takim zaostrzającym apetyt śledzikiem z żurawiną i orzechami. Zagłębie wciąż ma szansę na grę w pucharach, a po meczu z Cracovią na pewno będzie się chciało zrehabilitować.
– Mhm, na pewno… – uśmiechnął się Głos Wewnętrzny.
Oczywiście, ekstraklasowi piłkarze to ambitne typy ludzkie, uwielbiają wyzwania, nie znoszą porażek, wykorzystują każdą okazję do…
– Przepraszam, ale nie słyszę! – krzyknął Głos Wewnętrzny – Bo jedzie mi tu czołg!
Pytanie meczu – czy Ruch Chorzów uzna, że po drugiej połowie meczu z Legią nic już nie musi, bo kibice i tak do końca sezonu będą mówić tylko o tym meczu, czy może uzna, że najlepiej pójść za ciosem i rozegrać dwie takie połowy?
– A o co gra Ruch? – zapytał Głos Wewnętrzny.
Ruch? O nic. A co?
– A nic – Głos Wewnętrzny wyszczerzył się szyderczo – Tak się tylko upewniałem…
Legia Warszawa – Cracovia, godz. 20:30
Oczywiście, piłkarze Legii mogą sobie mówić, że spoko, trzy punkty przewagi na Piastem, który dwa mecze zagra przecież bez Kamila Vacka, zero zagrożeń…
– Wy szto tam nibud’ gawarili? – zagrzmiało z gabinetu trenera.
– Ambicja! Agresja! – pośpiesznie zareagowali piłkarze.
– Pressing!
– Yyyy… – jeden z obrońców miał wyraźne problemy z wpisaniem się w kontekst.
– Walczymy! – podpowiedział mu masażysta.
Piłkarze Cracovii nasłuchiwali odgłosów dochodzących z szatni gości i spoglądali na siebie z wyluzowanym „Dobra, dobra…”
23 kwietnia, sobota
Korona Kielce – Górnik Łęczna, godz. 15:30
Zapowiada się mecz dla oberkoneserów – spotkanie pasjonujące jak oglądanie martwych much w gablotce sali biologicznej, jak tarcie marchwi i czytanie Orzeszkowej…
– Przesadzasz – żachnął się Głos Wewnętrzny.
Zaklinam. W nadziei, że się nie spełni i że Korona u siebie pokaże, co tak naprawdę potrafi Bartłomiej Pawłowski…
– A sprawdziłeś, czy Pawłowski gra? – zadrwiła Opinia Publiczna – Bo żeby się potem nie okazało, że ma kontuzje, albo pauzuje za kartki.
… że Airam Cabrera wcale się nie oszczędza, because of pewny kontrakt gdzieś-kajsi i że Górnik Łęczna w walce o pozostanie w Ekstraklasie odpali Grzegorzem Boninem, huknie Przemysławem Pitrym i eksploduje Grzegorzem Piesio. Odpukuję, spluwam, łapię się za guzik i czy jest na sali kominiarz?
Podbeskidzie Bielsko-Biała – Śląsk Wrocław, godz. 18:00
Psychika kontra psychika – Śląsk umiał grać w piłkę, ale zaczął w nią grać dopiero, gdy uwierzył, że umie i że może wygrywać.
– Dupalalahuziubobo – wzruszyła ramionami Opinia Publiczna – Zaczął grać, gdy…
– … widmo spadku zajrzało mu w oczy! – dokończyli chórem Głos Wewnętrzny oraz krewni-i-znajomi Królika.
Podbeskidzie z kolejki wciąż próbuje dojść do siebie po krótkiej wizycie w górno-ósemkowym ogródku i witaniu się z tamtejszą gąską. Zamieszanie regulaminowe i gong, jaki piłkarze z Bielska dostali między 30. a 31. kolejką przyniosły słaby mecz z Termalicą, jeszcze słabszy z Górnikiem Zabrze i nagle zamiast grać o puchary „górale” muszą bronić się przed spadkiem. I to naprawdę muszą – jeszcze jedna porażki i zrobi się bardzo gorąco.
Pogoń Szczecin – Lech Poznań, godz. 20:30
Jarosław Fojut nie zagra, Sebastian Murawski leczy złamane żebro, występ Mateusza Matrasa zależy od fochów przywodziciela, pachwina Adama Gyurcso jeszcze nie wie, czy pozwoli mu wyjść na murawę, Łukasz Zwoliński niby zdrowy, ale jego ostatnie boiskowe osiągnięcia wyglądają, jakby na boisko wchodził prosto z OIOM-u, Władimer Dwaliszwili… cóż, takie dyskretne niedomówienie.
– Cześć i chwała! Dla! Ra! Fała! – skandowała aluzyjnie szatnia Pogoni, spoglądając z nadzieją na swojego kapitana, a trener
Michniewicz mruczał coś o skakaniu do wyłomu i że hepifju.
24 kwietnia, niedziela
Jagiellonia Białystok – Górnik Zabrze, godz. 15:30
Wygrana Jagiellonii to niemal pewne jej utrzymanie i kolejny gwóźdź do trumny Górnika. Ale wygrana Górnika…
/dramatyczna pauza, w czasie której czytelnicy rzucają okiem na tabelę i dochodzą do wniosku, że jeśli cztery ostatnie kolejki mają być emocjonujące, to wygrana Górnika w Białymstoku jest absolutnym sinekwanonem, więc sorry, Jagiellonio, ale tym razem „all kciuks on deck” i kibicujemy Górnikowi/
I niby nie wierzę w szanse Górnika, bo przecież wkurzona Jagiellonia, trener Probierz z nożem w oczach i błyskawicami w zębach, Konstantin Vassiljev i jego strzały, pożegnanie Górnika z Radosławem Sobolewskim, konflikt w szatni… Ale przecież Górnik ostatnio wygrał z Podbeskidziem.
– Och, tam – z Podbeskidziem – wzruszył ramionami sześćset trzydziesty pierwszy Łapiński – Oni są na czternastym.
Ale nie tak dawno skopali was gładko trzy do zera, prawda? Może więc – skoro Górnik wygrał z „góralami”, a oni skopali Jagiellonię w Białymstoku – Górnik urwie gospodarzom choć punkt? Przy obecnej tabeli tyle wystarczy, żeby liga jednak „była ciekawsza”.
Piast Gliwice – Lechia Gdańsk, godz. 18:00
Drwiące hasło „Lechia na wyjeździe” po meczu w Lubinie straciło sens, Piast po meczu w Poznaniu stracił Kamila Vacka, przez co może stracić szanse na tytuł mistrzowski…
– A to jeszcze ma? – zdziwił się Głos Wewnętrzny.
– No, przy takiej grze Legii jak z Ruchem… – Opinia Publiczna była zdania, że skoro Ruch niemal wdeptał Legię w trawę, to
pozostałe drużyny uznają, że nie taki diabeł straszny i impet, waszmościowie, to grunt!
…a kibice gorąco liczą, że nie stracą czasu, oglądając mecz i że jeśli nie Szasza… Szasa…
– Szosą – próbował pomóc Głos Wewnętrzny – Suchą.
… jeśli nie Sasza Żivec, to Miloš Krasić pokaże kawałek dobrej piłki, a Jakub Szmatuła oraz… oraz… oj, no ten bramkarz, na którego tym razem postawi trener Nowak (tylu ich jest i tak często się zmieniają, że trudno zapamiętać i rozróżnić) będą mieli okazję do zdobycia wyróżnienia za interwencję kolejki, a niedzielne popołudnie nie będzie li i jedynie czasem znudzonego oczekiwania na „Turbo-Kozaka”.
25 kwietnia, poniedziałek
Wisła Kraków – Termalica Bruk-Bet Nieciecza, godz. 18:00
Wielkie Der… Nie, przepraszam, nie „wielkie”… Niewielkie Derby Małopolski – dziewiąta drużyna gra z trzynastą o prymat w grupie spadkowej…
… ale paradoksalnie to może być ciekawe spotkanie: Wisła jak gra – każdy widzi, Termalica u siebie potrafi zagrać koncert skrzypcowy D-dur i dokopać silniejszemu przeciwnikowi, Wisła może, Termalica wciąż jeszcze musi, a w razie czego w odwodzie zostaje pan sędzia Gil, który mecz w Gdańsku poprowadził bardzo dobrze, więc teraz w każdej minucie możemy spodziewać się po nim jakiegoś babola.
„Poligon” w „Ustaw Ligę”
Każdy widzi jak jest, a jest… jak jest. Połowa naszych punktów nadal orbituje w cyberprzestrzeni, wyniki są umowne, kolejność odczapistyczna, a najnowsza teoria mówi o spisku, zawiązanym, by uniemożliwić lidze „poligonowej” (kod: 453322109) ponowne zwycięstwo w rywalizacji lig prywatnych, który to spisek wymknął się spod kontroli, pożarł własnych twórców i teraz próbuje skonstruować T-1200, by w niedalekiej przyszłości przejąć władzę nad światem.
Oczywiście, nie z nami te numery, gramy dalej, zmian dokonujemy, bo przecież w przyrodzie nic nie ginie – na razie wszystkie podliczymy sobie sami przy pomocy analogowych instrumentów ołówkowych, a kiedy sytuacja wróci do normy – zweryfikujemy wszystko dokładnie i w razie czego będziemy się domagali odszkodowania za straty moralne w postaci 120 punktów dla każdego gracza ligi „poligonowej” (kod: 453322109).
Swoją drogą, awaria Matriksa może dostarczyć nam dodatkowego dreszczyka emocji – do tej pory rywalizacja była jawna, wyniki widzieliśmy na załączonych obrazkach, ktoś sugerował się składem bezpośredniego rywala, ktoś dokonywał transferów w oparciu o różnice punktowe, a teraz musimy rzeźbić na ślepo – każdy jest sam sobie, sterem, żeglarzem i Panem Sławkiem, rywalizuje tak naprawdę sam ze sobą, nie znając dnia, godziny i dokonań rywali… Zero nerwów w stylu „Ojenyjeny, dwóch punktów mi brakuje aby… trzema zaledwie wyprzedzam…” Za to na koniec sezonu, gdy systemowym informatykom jedynki zgodzą się z jedynkami, a zera z zerami, może się okazać, że właśnie ten kontemplacyjny nastrój dał nam…
– Kontakt! Wyczekany kontakt!
…niespodziewaną wygraną.
– A jeśli da przegraną?
Spoko-Maroko. Zwalimy na informatyków.
Andrzej Kałwa
Fot. FotoPyk