Naczekaliśmy się na powrót Ekstraklasy dwa miesiące z hakiem, tymczasem już pierwszego dnia dostaliśmy danie ciężkostrawne. Na boiska wybiegły Ruch, Zagłębie, Śląsk i Wisła, ale zobaczyliśmy tylko jedną bramkę – na dodatek w stu procentach przypadkową. Dziś liczymy na zdecydowanie więcej, bo – nie ukrywajmy – na papierze towarzystwo jest całkiem okazałe. Najpierw starcie dwóch dużych klubów, choć ostatnio borykających się ze sporymi problemami, czyli Jagiellonia kontra Śląsk, a o 20:30 hit – konfrontacja dwóch rewelacji. Piast podejmuje Pogoń. Oto najważniejsze kwestie przed tymi meczami.
Jak Akahoshi zareaguje na tweety Michniewicza?
Japończyk w poprzedniej kolejce zaliczył falstart. Mówiąc wprost – wyrżnął o pierwszą przeszkodę, i to teoretycznie dość łatwą do przeskoczenia, bo Koronę. Ciężar rozgrywania wziął na swoje barki Murawski, na skrzydle błyszczał Frączczak, premierowe trafienie zaliczył Gyurcso, a Takafumiemu pozostało jedynie spuścić głowę i przeprosić kolegów za to, że nie wybudził się ze snu zimowego. Akahoshi – bądźmy szczerzy – w tym konkretnym meczu był antybohaterem „Portowców”, zawalił gola, ale nie zmienia to faktu, że – jak na Ekstraklasę – to po prostu porządny grajek. Może i jeszcze nie wskoczył na taki poziom, jaki prezentował przed emigracją do FK Ufa, ale mimo wszystko warto mu zaufać. I chyba właśnie dlatego Czesław Michniewicz tak bardzo gorączkował się ostatnio na Twitterze. Jak dzisiaj odpowie sam zainteresowany?
Czy białostocki Mikołaj schował wór z prezentami?
Konferencje Michała Probierza po Legii prawie zawsze wybijają się na czołówki. W tamtym sezonie było legendarne już whisky, a teraz szkoleniowiec „Jagi” stwierdził, że do Warszawy przyjechał Święty Mikołaj. – Sprezentowaliśmy im trzy gole – powiedział Probierz na gorąco, a kilka dni po meczu na łamach „GW” stwierdził: – Nie przesadzałbym z formą Legii. My sami strzeliliśmy sobie trzy bramki i to jest największy problem – i trudno mu się dziwić, bo asysta – przykładowo – Frankowskiego przy golu Nikolicia to jednak klasyczne łapu capu. Efekt? W środku tabeli panuje ścisk jak w pekińskim metrze, ale Jagiellonia wypadła już na jedenaste miejsce. Spadkiem oczywiście nie śmierdzi (choć nad przedostatnim Górnikiem są tylko cztery oczka przewagi), ale Probierz musi wstrząsnąć defensywą. Dziś nie zagrają na pewno wykartkowani Tomasik i Góralski. Kto jeszcze zapłaci za wtopę z Legią?
Jakie roszady szykuje Latal?
Przed ostatnim weekendem zastanawialiśmy się, czy Piast wrzuci tryb Piastelony od początku, czy jednak każe nam na niego czekać. Tymczasem okazało się, że gliwiczanie wyhamowali już w Łęcznej i pozwolili Legii doskoczyć na trzy punkty. Biorąc pod uwagę podział oczek – przewaga to żadna. Sam Latal zapowiada jednak zmiany w porównaniu z poprzednią jedenastką. Na pewno z powodu kartek nie zagra Jankowski, ale to akurat bardziej wzmocnienie dla Piasta. Jakie jeszcze dziś zobaczymy roszady? Odpowiedź przed 20:00.
Czy w szaleństwie pt. „Szukiełowicz” tkwi metoda?
Nie oszukujmy się – mało kto podchodził do faceta poważnie. Nagle Śląsk, niedawny pucharowicz, wdrapuje się na strych, odsuwa stare meble, ściera kurz z walających się gratów i jakimś cudem odkopuje relikt przyszłości. Tak do Szukiełowicza podchodzili chyba nawet kibice z Wrocławia, a zimowy okres przygotowawczy tylko ich w tym utwierdził. Zamiast Hiszpanii, Cypru czy Turcji zawodnicy biegali po górach, schodach i śniegu, natomiast sam trener po podpisaniu kontraktu zapowiadał: „Jak się wkurzę, to jeszcze sam fiflaka zrobię!”. I co się okazuje? Że Szukiełowicz – jak wyliczył „Przegląd Sportowy” – jako pierwszy szkoleniowiec w historii Śląska zaliczył komplet zwycięstw w pierwszych trzech meczach. Przypadek? Możliwe. Ale może jednak w tym szaleństwie tkwi metoda?
Fot. 400mm.pl