Reklama

Piotr Żyła: Energia była, bo pożarłem bananów!

Sebastian Warzecha

06 grudnia 2025, 17:31 • 4 min czytania 4 komentarze

Piotr Żyła był najlepszym z Polaków w pierwszym konkursie w Wiśle. Miejscowy zawodnik zajął 14. miejsce po dwóch dobrych skokach i wydaje się, że po trudnym początku sezonu złapał pewną regularność – najlepiej z Biało-Czerwonych zaprezentował się też we wczorajszych kwalifikacjach. Co miał do powiedzenia po dzisiejszym konkursie, najlepszym w tym sezonie w swoim wykonaniu?

Piotr Żyła: Energia była, bo pożarłem bananów!

Piotr Żyła o pierwszym konkursie w Wiśle

Do tej pory Piotr Żyła zapunktował w Pucharze Świata dwukrotnie. Na inaugurację sezonu w Lillehammer był 19., a w czasie drugiego konkursu w szwedzkim Falun – 29. Poza tym dwukrotnie odpadał po pierwszej serii, a w Ruce nie wszedł nawet do niej i poległ już w kwalifikacjach. Takie rezultaty dały mu 14 punktów. Paradoksalnie jest jednym z trzech skoczków kadry A, którzy tych oczek mają na tym etapie sezonu więcej niż przed rokiem – obok Kamila Stocha i, rzecz jasna, Kacpra Tomasiaka, czyli debiutanta – bo w sezonie 2024/25 ominął pierwsze cztery konkursy, w piątym nie zdobył punktów i udało mu się to dopiero w szóstym.

Reklama

Zresztą też w Wiśle. Ale takie wyniki jak tegoroczne nie mogły go satysfakcjonować. Nie dziwi więc, że po dzisiejszych skokach był zadowolony, bo to znaczna poprawa względem wszystkich konkursów. Szczególnie po tak złej dla niego Ruce.

– Kuusamo to ja już przegrałem w Lillehammer. (śmiech) Ja lubię Rukę, ale akurat nie w tym roku. Publika? Zdecydowanie skacze się lepiej tutaj, przy takich kibicach. Ta energia jest, trochę się jej dostaje. To jest fajne – mówił, nawiązując do faktu, że w Kuusamo fanów było jak na lekarstwo. A w Wiśle? Wręcz przeciwnie, w sobotę spodziewano się kompletu publiczności i zdaje się, że ten komplet był, bo kibice szczelnie wypełnili wszystkie sektory.

Piotrek się tym fanom odwdzięczył i ci powinni mu za to podziękować. Bo gdyby nie jego dobre skakanie, to wynik w Wiśle byłby katastrofalny, a i tak był… najsłabszym w historii w wykonaniu Polaków na tej skoczni w Pucharze Świata. Łącznie zdobyliśmy dziś 29 punktów, z czego 18 było autorstwa Żyły – do tego dorzucili się 25. Kacper Tomasiak i 26. Dawid Kubacki. Reszta Polaków odpadła a to w kwalifikacjach (Kamil Stoch, Aleksander Zniszczoł i trzech skoczków z grupy krajowej), a to w pierwszej serii (Paweł Wąsek i Maciej Kot, obaj byli blisko awansu, ale nie weszli do drugiej serii).

Dlatego skoki Żyły cieszą tym bardziej. Bo na tle kolegów wypadł naprawdę świetnie.

– Czy to wynik satysfakcjonujący? Jasne, że tak. Choć rezerwy były, ojoj, były! Ale energia była, bo tych bananów pożarłem znowu! (śmiech) Trochę mi to wszystko jednak spadało dzisiaj, może byłem za spokojny? Bo ja zwykle idę z ogniem, a tu trochę w powietrzu spadło, szczególnie w drugim skoku. Tak łohohohoooo i spadło. Ale coś uleciałem, bo ta energia była – mówił najlepszy z Polaków o swoim skakaniu. Był też zadowolony z zajętego miejsca, choć jak mówi – to nie jest w tej chwili najważniejsze.

– Nie myślałem o miejscach. Spojrzałem po tym drugim skoku i zobaczyłem, że jestem drugi, więc było okej. Wiadomo, że punkciki jakieś są, od czegoś trzeba zacząć i stabilizować formę. Piąć się do góry. To ma iść w tę stronę. Stać mnie na to, ale na spokojnie. Trzeba robić swoje i nie napalać się na to.

A skąd ta poprawa skoków, a co za tym idzie – miejsca? Piotr mówi, że po prostu popracował nad elementami, które wcześniej sprawiały mu problemy. Miał chwilę, skoczkowie po powrocie do Polski dostali dwa dni wolnego. I wygląda na to, że Żyle udało się dotrzeć do samego siebie.

– Popełniłem sporo błędów na początku sezonu. Teraz popracowałem nad sobą. Wcześniej nie działała mentalna sfera, a to w skokach dużo znaczy. Tu jestem z tej wykonanej pracy jak na razie bardzo zadowolony. Tak samo chcę pracować jutro i dalej – aż do kwietnia.

I oby Piotr faktycznie tak pracował i z każdym kolejnym konkursem prezentował się lepiej. Bo wiemy, że po kim, jak po kim, ale po Żyle można oczekiwać, że niespodziewanie wskoczy do czołówki – bywało przecież, że i w tym najważniejszym momencie. Więc kto wie, może do igrzysk dobije do rywali?

Z WISŁY
SEBASTIAN WARZECHA

Fot. Newspix

CZYTAJ WIĘCEJ O SKOKACH NARCIARSKICH NA WESZŁO:

4 komentarze

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Manchester City blisko Arsenalu. Ciekawie w Premier League

redakcja
0
Manchester City blisko Arsenalu. Ciekawie w Premier League
Reklama

Polecane

Anglia

Manchester City blisko Arsenalu. Ciekawie w Premier League

redakcja
0
Manchester City blisko Arsenalu. Ciekawie w Premier League
Reklama
Reklama