Jeszcze we wrześniu trzy gole w III lidze strzelał mu Michał Kucharczyk. Miesiąc później Miłosz Piekutowski zadebiutował w Jagiellonii Białystok w Ekstraklasie, a w czwartek był bohaterem meczu ze Strasbourgiem w Lidze Konferencji. Wygląda na to, że Adrian Siemieniec ma w drużynie kolejnego bardzo dobrego bramkarza. – Gdyby nie Miłosz, mogłoby nie być awansu na EURO U-17 – wspomina Marcin Włodarski i opisuje świetny występ Piekutowskiego. A człowiek, który młodego bramkarza zna od 10 lat, przekonuje nas, że on już teraz jest lepszy od Sławomira Abramowicza.
Ma 19 lat. Rozgrywał swój pierwszy mecz w karierze w europejskich pucharach i drugi o stawkę w pierwszym zespole Jagiellonii. Po drugiej stronie RC Strasbourg, w tamtym akurat momencie trzecia drużyna francuskiej Ligue 1. Miłosz Piekutowski nie spanikował, nie przegrał z presją. Mało tego – został bohaterem spotkania.
Już w czwartej minucie kapitalnie zatrzymał strzał przeciwnika. Na początku drugiej połowy świetnie interweniował nogami. W jednej z ostatnich akcji spotkania znowu kapitalnie powstrzymał jednego z rywali. 19-latek miał wielki wpływ na to, że Jagiellonia wywiozła ze Strasbourga cenny remis 1:1. Oprócz skutecznych interwencji, pokazujących klasę, przez cały mecz imponował grą nogami i odwagą w krótkim rozgrywaniu piłki.
Trener bramkarzy: Miłosz Piekutowski jest lepszy od Sławomira Abramowicza
Piekutowskiego chwalił po spotkaniu trener rywali Liam Rosenior, podobnie jak prowadzący Jagiellonię Adrian Siemieniec, co w tym tekście opisał obecny na meczu Szymon Janczyk. Sam zawodnik w rozmowie z Polsatem Sport wypowiedział się tak: – Jestem młodym bramkarzem, wiem, że błędy będą się zdarzały, ale staram się jak najbardziej pomagać zespołowi. Musiałem dzisiaj dużo szybciej skanować przestrzeń i wybierać, gdzie zagram piłkę. To było dużo cięższe, ale im dalej w mecz, tym to chyba wychodziło lepiej.
– Uważam, że Miłosz już teraz jest lepszy od Sławomira Abramowicza. Wiem, co mówię: miałem wpływ na ściągnięcie Sławka do Jagiellonii, bo zdawałem sobie sprawę, że to też jest kawał bramkarza. Od razu wiedzieliśmy, że go chcemy. Jeden i drugi jest wybitny, ale Abramowicz już półtora roku gra jako pierwszy bramkarz. Miłosz pokazuje podobny poziom, a jest dopiero po dwóch meczach. Sławek nie wyglądał tak dobrze i odważnie na początku swojej drogi – mówi w rozmowie z Weszło Piotr Grzybko, trener bramkarzy pracujący w Jagiellonii.
Ćwiczyli na tarasie w bloku
Grzybko poznał Piekutowskiego, gdy ten miał dziewięć lat. Chłopiec występował w Juniorze Białystok, jeden z trenerów polecił Grzybkę jako szkoleniowca i rozpoczęli indywidualne treningi. Później Piekutowski trafił do Jagiellonii. W 2021 roku Grzybko sugerował, żeby 15-letni wówczas bramkarz trenował już z pierwszym zespołem.

Miłosz Piekutowski jako młody chłopiec i Piotr Grzybko
– Nie zapomnę okresu pandemicznego. Dla wielu piłkarzy moment, gdy wszystko było pozamykane, to był koszmar. Miłosz bardzo chciał trenować, był gotowy do poświęceń. Mieszkał na drugim piętrze i miał duży taras, jakieś 12 na 5 metrów, z trawą. Skoro nie można było pójść na boisko, to ćwiczyliśmy tam. Głównie doskonaliliśmy elementy techniczne. Pamiętam, że kończyliśmy zajęcia i ktoś z rodziny mówił: „To teraz sprzątamy, odkurzamy mieszkanie”. Nigdy się od tego nie migał. To niezwykle pracowity i sumienny młody człowiek – wspomina Grzybko, który Piekutowskiego prowadził także w reprezentacji U-19, której trenerem był Wojciech Kobeszko.
Osoby, które znają Piekutowskiego, opisują go jako świadomego i inteligentnego młodego człowieka, który wiele wyniósł z domu. Nie pochodzi ze sportowej, piłkarskiej rodziny. Mama pracuje na uczelni, tata jest przedstawicielem medycznym. Rodzice pilnowali go, mieli na niego duży wpływ. Przekazywali najważniejsze wartości.
Grzybko: – Były w Białymstoku różne sytuacje z młodymi, niektórzy szli w złym kierunku, ale nie pamiętam, by Miłosz zrobił jakąkolwiek głupotę czy coś zawalił. On doskonale wie, co chce w życiu robić. Kiedy miał 15 lat i był w pierwszym zespole, powtarzał, że chce tyle samo pracować, co starsi bramkarze.
Bohater kluczowego meczu kadry Marcina Włodarskiego
Kariera Piekutowskiego wydaje się prowadzona optymalnie. Kształtował się w akademii Jagiellonii, która według rankingu opublikowanego przez szwajcarski instytut CIES jest piątą najlepszą w Polsce (za Lechem, Legią, Zagłębiem Lubin i Pogonią Szczecin), ale dopiero 409. na świecie. Występował też w kolejnych młodzieżowych reprezentacjach Polski. Z kadrą U-17 zagrał w mistrzostwach Europy w 2023 roku. Zespół prowadzony przez Marcina Włodarskiego dotarł aż do półfinału, który przegrał 3:5 z Niemcami. Piekutowski był podstawowym bramkarzem tej drużyny, której droga na sam turniej była dość kręta.
Polacy już w I rundzie eliminacji znaleźli się pod ścianą. We wrześniu ograli w Pucharze Syrenki 5:0 Anglię z Ethanem Nwanerim w składzie, ale kilkanaście dni później po porażce 0:2 z Czarnogórą musieli na stadionie w Toruniu pokonać Austrię. To było przełomowe spotkanie dla tamtej drużyny.
– Przeciwko Czarnogórze Miłosz doznał urazu, ale był gotowy na Austrię. To był szalony mecz. Przegrywaliśmy 0:1, później 1:2. Po minucie odpowiedzieliśmy, znowu był remis. Przy stanie 2:2 Piekutowski dwa razy świetnie obronił w bardzo groźnych sytuacjach. Wygraliśmy 4:2. Druga runda eliminacji poszła nam już gładko. Ale gdyby nie Miłosz, mogłoby być różnie z tym awansem – wspomina Włodarski w rozmowie z Weszło.

Miłosz Piekutowski i prezes PZPN Cezary Kulesza
Były szkoleniowiec Zagłębia Lubin opisuje Piekutowskiego jako bardzo dojrzałego i spokojnego bramkarza.
– Zawodnicy na tej pozycji często poza boiskiem są zwariowani, ale on taki nie był. Wartość dodaną stanowiła jego gra nogami i spokój w rozegraniu. To też bardzo dobry bramkarz na linii. Ma kilka elementów do poprawy, ale nie chcę o nich mówić, żeby nie ułatwiać analizy rywalom Jagiellonii. Miłosz jest też smukły, wysoki. Miałem ból głowy, bo w tym roczniku jest kilku bardzo zdolnych bramkarzy. Michał Matys występuje dziś w Stali Mielec, a Axel Holewiński gra bardzo fajnie w Polonii Bytom. Jedynką u mnie był jednak Miłosz, poza mistrzostwami świata. Miał wtedy nieco gorszy moment, więc stawiałem na Matysa – dodaje Włodarski.
W dwóch kolejnych meczach puścił 10 goli
Grzybko przekonuje, że kiedy pierwszy raz zobaczył Piekutowskiego, wiedział, że to będzie kawał bramkarza. – Jego ruchy, ustawianie się robiły wielkie wrażenie. Dostał dużo talentu, a jednocześnie lubi ciężko pracować. Od początku wyróżniała go również gra nogami, co zresztą widzieliśmy na stadionie w Strasbourgu – mówi.
On też pamięta jedno konkretne spotkanie, w którym Piekutowski zrobił różnicę. – Jesień 2024 roku. Kwalifikacje mistrzostw Europy, rywalizowaliśmy w Stalowej Woli z Turcją. Wygraliśmy 3:0, ale to nie było łatwe spotkanie. Miłosz kapitalnie, instynktownie obronił dwa uderzenia z bliskiej odległości. Przypomina mi się też spotkanie przeciwko Legii w rezerwach Jagiellonii. W nim również był fantastyczny. Ten chłopak w większości spotkań wybraniał dwie, trzy niełatwe sytuacje – wspomina.
Stalowa Wola to ważne miejsce dla Piekutowskiego, bo w rundzie wiosennej sezonu 2024/2025 był wypożyczony do tamtejszej Stali. Wskoczył do pierwszego składu i rozegrał 14 spotkań, w których trzy razy zachowywał czyste konto i 25-krotnie wyciągał piłkę z siatki. Niby kiepski bilans, ale warto pamiętać, że Stal była wtedy najgorszą drużyną ligi i spadła.
Piekutowski miał wiele okazji do wykazania się i generalnie nie zawodził, choć jedno doświadczenie było dość ciężkie. W 32. kolejce jego zespół uległ aż 0:5 Zniczowi Pruszków. Tydzień później Stal pojechała do Krakowa na spotkanie z Wisłą. I znów skończyło się 0:5. Piekutowski puścił 10 goli w dwóch kolejnych spotkaniach, ale podszedł do tego na zasadzie: „Co cię nie zabije, to cię wzmocni”.

Piekutowski w meczu Stali z Wisłą Kraków
– Wyglądał tam naprawdę bardzo dobrze. Zmężniał i nabrał pewności siebie – mówi Włodarski, który część jego spotkań w I lidze oglądał na żywo.
Miłosza Piekutowskiego czeka kolejny test
Teraz Miłosz swoje najlepsze cechy pokazuje na większej scenie. Jeszcze 20 września grał w meczu rezerw Jagiellonii. III liga, wyjazdowe spotkanie ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki. Porażka 2:3, trzy gole strzelił mu Michał Kucharczyk. Miesiąc później debiut w Ekstraklasie, 4:0 z Arką Gdynia. W czwartek świetny występ w Lidze Konferencji z mocnym Strasbourgiem, a dziś kolejny trudny test – Piekutowski wyjdzie w pierwszym składzie na spotkanie przeciwko Górnikowi w Zabrzu.
Grzybko: – W meczu z Arką widziałem u niego trochę tremy, niepewności. W Strasbourgu było lepiej. Wyglądał, jakby rozgrywał 150. spotkanie na takim poziomie. Niewielu ma w tak młodym wieku taką pewność siebie i dojrzałość.
JAKUB RADOMSKI
Fot. Newspix.pl