Mateusz Gamrot już w nocy z 11 na 12 października polskiego czasu wyjdzie do oktagonu UFC w Rio de Janeiro. W Brazylii stanie do walki z ulubieńcem miejscowych kibiców, byłym mistrzem UFC i jednym z najbardziej widowiskowych fighterów w tej organizacji – Charlesem Oliveirą. Choć Gamer wskoczył do tego pojedynku w ostatniej chwili, jest pewny swego.

– Przez całe życie pracowałem i czekałem na taką szansę – mówił w programie UFC Unfiltered.
Gamrot pewny swego przed Oliveirą. „Takiej walki nigdy nie odrzucasz”
Gamrot do pojedynku z Oliveirą wskoczył kilka dni temu, gdy kontuzji doznał Rafael Fiziev. Ale to też nie tak, że wszyscy od razu pomyśleli o Polaku i postanowili go do tej walki „wrzucić”. On sam musiał się o to postarać, a jego kandydaturę pierwotnie odrzucił sam Brazylijczyk, tłumacząc, że przygotowywał się do starcia z kimś, kto walczy w stójce, a zamiast tego miałby dostać parterowca. Ostatecznie jednak tak właśnie się stanie – Gamrot ponoć jako jedyny z kandydatów z miejsca zgodził się i na termin, i na miejsce – pojedzie w końcu na teren Oliveiry, do Rio.
– Brachu, gdy dostajesz walkę o pas albo walkę z kimś takim jak Oliveira, to nigdy jej nie odrzucasz. Nigdy! Gdy zauważyłem, że jest malutka szansa, od razu zacząłem wywierać presję w mediach, naciskałem też na UFC, przekonując, że jestem gotowy. I mam to! – mówił Gamrot. – To gigantyczna szansa! Brachu, całe życie pracowałem i czekałem na taką. Jestem super podekscytowany, kur..!
Napisać, że Gamer jest gotowy, to nic nie napisać. Mistrzostwo ten wywiad, haha 😂🔥💪 Tutaj najważniejsze 46 sekund. pic.twitter.com/JpN0i1f3SD
— Bartłomiej Stachura (@Lowkingpl) September 25, 2025
Gamrot, oczywiście, nie zrobi pełnego okresu przygotowawczego, choć jest już w Miami i ciężko trenuje. Ale sam twierdzi, że zupełnie mu to nie przeszkadza. W rozmowie zapewniał, że z kondycją nigdy nie ma problemu i niezmiennie trzyma dobrą formę. Jest też przekonany, że zdoła pokonać Brazylijczyka w zapasach – ale nie ma zamiaru się do nich ograniczać – choć to przecież gość, który ma… najwięcej wygranych przez poddanie w całej historii UFC.
– Moja baza to zapasy i jiu-jitsu. Mam je w sercu i swoim DNA. Mogę walczyć z nim w parterze, to będzie epicki pojedynek. Nie obawiam się go w parterze. Obalę go i spróbuję się z nim tam pojedynkować. Ale to będzie różnorodna walka. Chcę zapasów, chcę też wymian ciosów. To będzie pięć rund akcji, to pewne. Ale może nie będzie nawet trzeba pięciu. Na pewno będzie epicko – twierdził Gamer.
Co ważne – dodawał, że on specjalnie presją się nie przejmuje, a ta raczej spoczywa na jego rywalu. Oliveira ma za sobą pełen obóz, walczy u siebie i nawet pomimo zmiany rywala będzie wielkim faworytem. Gamrot wiele na opcjonalnej porażce nie straci, a może zyskać wszystko – gdyby wygrał, całkiem realny stanie się dla Polaka title shot lub przynajmniej wejście do walki, która będzie eliminatorem do starcia o pas mistrzowski. Sam Mateusz doskonale zdaje sobie z tego sprawę.
– Oliveira to wielka sprawa. Jeden z moich ulubionych zawodników, uwielbiam jego walki. To legenda MMA. Wiele razy wstawałem po nocach, żeby zobaczyć jego pojedynek. Walka z nim to moje marzenie. Jestem wdzięczny UFC i doceniam to. […] W tej walce nie będę chciał robić nudnych rzeczy. Chcę dać efektowne starcie, pokazać co potrafię. Jadę tam, żeby dobrze się bawić. A jak wygram? Bracie, będę królem! – mówił. I dodawał, że nie przejmuje się kibicami Oliveiry.
– Cała Brazylia będzie przeciwko mnie! Dajcie mi ich energię, chcę jej! Ona mnie nakręci. Każdy buczący fan napełni mnie mocą.
Fot. Newspix