8849 m nad poziom morza. Tak wysoko wdrapał się Andrzej Bargiel tylko po to… by potem zjechać stamtąd na nartach. Polak miał już wcześniej zaliczone zjazdy z K2 czy obu szczytów Gaszerbrum. Wciąż jednak brakowało mu Mount Everest, najwyższej góry ziemi. Aż do teraz. Wiemy już bowiem, że jego wyprawa zakończyła się powodzeniem.

Andrzej Bargiel podbił Mount Everest. Niesamowity wyczyn Polaka!
W 2018 roku o Andrzeju Bargielu pisano na całym świecie. Polski skialpinista wyszedł wtedy na K2, po czym zjechał z niego na nartach. Ledwie rok później po raz pierwszy postanowił „zaatakować” Everest. Cel był jeden – wejść na najwyższą górę świata bez tlenu, a potem zjechać z niej na nartach. Bez odpinania ich aż do bazy. Wtedy przeszkodził mu wiszący serak, zagrażający himalaistom. Trzy lata później – w 2022 roku – spróbował po raz drugi. Na wyjście na szczyt nie pozwoliła jednak pogoda.
Minęły kolejne trzy lata, a Bargiel znów postanowił zawalczyć o zjazd z Everestu.
Wybrał jesienny termin, jeden z ostatnich dostępnych. Trafiło się okno pogodowe, też ostatnie przed planowanym zakończeniem wyprawy. Więc Andrzej Bargiel wyruszył z wysokości bazy (ok. 5364 m n.p.m.) na szczyt, po drodze zaliczając oczywiście kolejne obozy. Ostatni z nich, czwarty, leży na wysokości 7900 m n.p.m. Z niego trzeba wdrapywać się już na sam wierzchołek, co nie było jednak łatwe, bo wspinaczkę utrudniała duża ilość świeżego śniegu. Z tego powodu w strefie śmierci – powyżej 8000 m n.p.m. – Bargiel spędził aż 16 godzin. I nie korzystał przy tym z dodatkowego tlenu, takie przecież było założenie.
W końcu zaczął zjeżdżać. Linię zjazdu, za pomocą drona, wytyczył mu jego brat, Bartek. Andrzej jechał południową ścianą góry, przez dwa dni. Zjazd, w rozmowie z Red Bullem, opisywał tak:
– Były spoko momenty (śmiech), choć na koniec pierwszego dnia przyszło zachmurzenie i to było trochę frustrujące, bo zjeżdżać było w sumie łatwo. Chyba przejazd przez Icefall był najprzyjemniejszą formą narciarstwa, tak mi się wydaje. U góry było nerwowo, bo było późno. Nie było za dużo czasu na spokojne nacieszenie się tym momentem. Druga część, drugiego dnia była zdecydowanie przyjemniejsza – była fajna pogoda, dobrej jakości śnieg i nawet to, że tak gładko poszło było dużym zaskoczeniem. Podzieliłem zjazd na dwie części, bo przejechanie przez trudny technicznie Icefall w relatywnie bezpiecznych warunkach było możliwe tylko i wyłącznie rano. Samo działanie na szczycie było mozolne i trudne. Nigdy w życiu nie spędzałem tyle czasu na takiej wysokości, więc to samo w sobie było wyzwaniem.
TAK SIĘ TWORZY HISTORIĘ 🏔️🎿🇵🇱
Andrzej Bargiel jako pierwszy na świecie wszedł na Mt. Everest i zjechał z niego na nartach bez wspomagania tlenem! ⛷️
#EverestSkiChallenge #AndrzejBargiel #Bargiel #Everest #MountEverest #SuntLeones #Himalaje pic.twitter.com/ehx3H4REMF— Red Bull Polska (@redbullpolska) September 25, 2025
Do bazy dojechał ostatecznie właśnie po dwóch dniach zjazdu i mogło zacząć się świętowanie wraz z pozostałymi członkami ekipy. Byli to, jak wyliczał portal wspinanie.pl: Tomasz Gaj (kierownik wyprawy), Patrycja Jonetzko (lekarz), Piotr Sadowski (fizjoterapeuta), Jan Gąsienica-Roj (kierownik ds. bezpieczeństwa), Dariusz Załuski (wsparcie sportowe, operator kamery), Maciej Sulima (operator kamery), Bartek Bargiel (operator drona) i Bartek Pawlikowski (fotograf).
W przyszłym roku wyprawa Bargiela na Everest ma zostać przedstawiona w filmie dokumentalnym.