Chelsea FC sprawiała kłopoty Bayernowi Monachium, ale tylko momentami. Na przestrzeni całego spotkania Bawarczycy byli zdecydowanie lepsi i wygrali z The Blues 3:1 po dublecie Harry’ego Kane’a i samobójczej bramce Trevoha Chalobaha. Na przestrzeni spotkania mocno wyróżniali się Konrad Laimer oraz Michael Olise, a Manuel Neuer wygrał swoje setne spotkanie na poziomie Champions League.

Kliknij tutaj i oglądaj Ligę Mistrzów w Canal+
Taka sytuacja zdarza się naprawdę rzadko. Rzut wolny dla Bayernu Monachium, część piłkarzy ustawiona w polu karnym, Joshua Kimmich przygotowuje się do dośrodkowania. W ostatniej chwili dostrzega ustawionego na lewej stronie kolegę i decyduje się podać mu piłkę. Zaskakuje wszystkich, nawet sędziego. Ten obrywa piłką i zarządza rzut sędziowski. Z udziałem… jednego zawodnika.
A więc w praktyce – Bayern rzut wolny zamienił na wznowienie gry przez Kimmicha z toczącej się już piłki. Doskoczyć do niego próbował Cole Palmer, ale zanim piłkarze The Blues się połapali, pomocnik Bayernu przebiegł z piłką parę metrów i zagrał na prawo do Michaela Olise. Ten posłał płaskie podanie w pole karne, a Dayota Upamecano uprzedził Trevoh Chalobah. I trafił do własnej bramki.
Bayern – Chelsea. Szybkie bramki i odpowiedź Palmera
Była 20. minuta, samobójcze trafienie otworzyło wynik spotkania. Choć wcześniej to Chelsea miała wyborną szansę. Po szybkim ataku Enzo Fernandez znalazł się w doskonałej sytuacji, ale jego strzał wspaniałą interwencją zablokował wracający Konrad Laimer. Gdyby nie powrót Austriaka, pomocnik Chelsea wykonałby właściwie wyrok.
A tak – to Bawarczycy nabrali wiatru w żagle i szybko dołożyli drugiego gola. Olise zamknął pod polem karnym rywala drogę Cucurelli, więc ten ratował się podaniem na oślep. Piłkę przejął Laimer, a Olise bez przyjęcia zagrał ją w pole karne do Harry’ego Kane’a. Napastnika tuż za linią szesnastego metra powalił Moises Caicedo. Sędzia wskazał na jedenasty metr.
A jeśli jedenasty metr – to oczywiście znów Kane. Anglik w barwach Bayernu z rzutów karnych praktycznie się nie myli i nie pomylił się także tym razem. Spokojnym uderzeniem posłał piłkę do bramki, wykorzystując już 24 z 25 jedenastek w monachijskim klubie.
Zanim jednak Bayern zdążył się przyzwyczaić do dwubramkowego prowadzenia, przewaga znów zmalała do jednej bramki. Tym razem to Chelsea strzeliła gola po błyskawicznej akcji. Reece James i Caicedo odebrali piłkę pod własną bramką, Cole Palmer pognał z nią przez pół boiska, wymienił podanie z Malo Gusto i załadował pod ladę. The Blues złapali kontakt.
Tym golem Palmer uczcił zresztą setny występ w niebieskiej koszulce, trafiając do bramki rywala już 45 raz. I raz jeszcze potwierdził, że jego sprowadzenie było strzałem w sam środek tarczy.
Dominacja Bayernu po przerwie
Nie było przypadkiem, że wszystkie trzy bramki padły po bardzo szybkich atakach, po wymianie maksymalnie trzech-czterech podań. W tym meczu kluczowe były właśnie fazy przejściowe – jedni i drudzy wyszli na mecz, atakując rywala wysokim pressingiem, dzięki czemu spotkanie momentami nabierało kapitalnego tempa: gdy jedna z drużyn wysoko odbierała piłkę lub gdy komuś udało się minąć pierwszą linię rywala. Na wymienność pozycji ekipy Vincenta Kompany’ego patrzy się zresztą z dużą przyjemnością – chwilami dochodziło do sytuacji, gdy w strefie dla napastników pojawiali się boczni obrońcy (Laimer i Stanisić), a Kane próbował zagrywać im piłkę z głębi pola. Za chwilę Serge Gnabry znajdywał się między środkowymi obrońcami, stamtąd napędzając akcję. Nie mówiąc już o regularnych zejściach do własnej tercji w wykonaniu Kane’a.
Chelsea swoje argumenty pokazywała raczej w pierwszej połowie. W przerwie trener Kompany zareagował zmianą na środku obrony – gdy mającego już żółtą kartkę Jonathana Taha zmienił Kim Min-jae, lecz kluczowe okazały się przekazane przez niego instrukcje. Po zmianie stron to Bawarczycy kontrolowali już bowiem w pełni boiskowe wydarzenia.
Bayern dość szybko tworzył też sobie kolejne sytuacje. W 57. minucie po znakomitej akcji Laimera w dogodnej okazji znalazł się Kane, lecz jego strzał obronił Robert Sanchez. Za chwilę to Anglik cofnął się głęboko na własną połowę i napędził akcję, w której kilkanaście sekund później znalazł się już w szesnastce rywala, wycofując piłkę spod linii końcowej do Olise. Francuz jednak także przegrał pojedynek z Sanchezem.
Ale bramkarz Chelsea nic nie mógł zrobić już w 63. minucie, gdy Bayern znów przejął piłkę w wysokim pressingu. Tym razem parol na Gusto zagięli Gnabry i Diaz, obrońca Chelsea stracił futbolówkę i mógł tylko patrzeć jak za chwilę Kane precyzyjnym strzałem umieszczał ją w bramce. Bayern prowadził 3:1 i postawił na spokojną kontrolę.
Zasłużone zwycięstwo Bayernu
Chelsea do gry mogła wrócić dopiero w samej końcówce, gdy udało jej się zepchnąć gospodarzy do głębszej obrony. Po raz drugi do bramki trafił nawet Palmer, ale po sprytnym podaniu Andreya Santosa był na niewielkim spalonym.
W doliczonym czasie gry na murawie pojawił się jeszcze wypożyczony z The Blues do Die Roten Nicolas Jackson i wyraźnie chciał zaznaczyć swoją obecność. Jego strzał z połowy boiska nie był nawet złym pomysłem, ale napastnikowi zabrakło precyzji, by upokorzyć byłą drużynę.
Gdy sędzia zagwizdał po raz ostatni – gospodarze mogli pogratulować sobie z satysfakcją. Bayern był dziś zespołem lepszym, grając nowoczesną, efektowną i dynamiczną piłkę. A co ważne, potrafił także odpowiednio reagować na boiskowe wydarzenia, z czasem przejmując coraz większą kontrolę nad meczem.
Jeśli zdrowie kluczowych piłkarzy dopisze, Bawarczycy mogą zamieszać w tej edycji Champions League. Choć na ich rozkładzie na razie „tylko” Chelsea i „aż” Chelsea.
Bayern Monachium – Chelsea FC 3:1 (2:1)
- 1:0 – Chalobah 20’ (samobójcza)
- 2:0 – Kane 27’ (rzut karny)
- 2:1 – Palmer 29’
- 3:1 – Kane 63’
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Bodo/Glimt wyszarpało remis w Lidze Mistrzów
-
Zabawa PSG i tragiczna Atalanta. Nicola Zalewski nie wszedł na boisko
- Carvajal szalał, a Mbappe strzelał. Real Madryt zwycięski w Lidze Mistrzów
Fot. Newspix.pl
