Reklama

Bartosz Zmarzlik oszalał z radości. „Pamiętam, jak byłem dzieckiem…”

Antoni Figlewicz

Opracowanie:Antoni Figlewicz

13 września 2025, 21:49 • 2 min czytania 7 komentarzy

Możecie pomyśleć, że kiedy mistrzem świata zostaje się po raz szósty, to nie przywiązuje się do tego tytułu tak wielkiej wagi. Nic bardziej mylnego, o czym przekonuje dziś nasz żużlowy czempion Bartosz Zmarzlik. – Jestem bardzo zadowolony, bo dziś się troszkę stresowałem – mówił na gorąco nasz żużlowiec. – Wiele mnie to kosztuje, te sześć tytułów. Wiele czasu, poświęcenia, mojego, bliskich mi osób. Jest to strasznie wyczerpujące, jestem zmęczony tym rokiem, ale jestem też przeszczęśliwy – przekonywał mistrz świata.

Bartosz Zmarzlik oszalał z radości. „Pamiętam, jak byłem dzieckiem…”

BARTOSZ ZMARZLIK PO RAZ SZÓSTY! Polak przegrał Grand Prix, ale zdobył mistrzostwo! [RELACJA]

Reklama

Piękne obrazki uradowanego jak dziecko Polaka pokazują tylko, że w tegorocznym cyklu żużlowego Grand Prix emocje trzymały nas do samego końca. Dość powiedzieć, że naszemu rodakowi w końcu trafił się niezwykle groźny rywal, Brady Kurtz, który tytuł ostatecznie przegrywa o jeden jedyny punkt. Dziś w Vojens był najlepszy, ale na przestrzeni całego sezonu znów króluje wielki, fenomenalny i niepowtarzalny Bartosz Zmarzlik: – Pamiętam, jak byłem dzieckiem, chciałem zostać mistrzem świata, ale wtedy nie wiedziałem jeszcze, o czym mówię. Pamiętam każdy tytuł i za każdym razem świetnie to smakuje. To jest nieprawdopodobne, bo ja nadal jestem młody, mam chęci. Jednak już nie muszę, a mogę, bo jakoś tam się zapiszę w historii naszego sportu – mówił żużlowiec w rozmowie z TVP Sport.

Gdy nerwy odpuściły i Polak był już pewny swego, pozwolił sobie na szalony wybuch radości – efektowne „bączki” kręcone na torze czy głośne okrzyki. – W każdym roku masz przed sobą postawione jakieś wyzwanie, któremu trzeba sprostać. Ale ja kocham jeździć, kocham się ścigać – z rozbrajającą szczerością przyznał dziś Zmarzlik.

Bartosz Zmarzlik znów najlepszy. Nawet jeśli dziś był drugi

Dziś nasz mistrz przyjął jednak taktykę starego wygi, a nie zakochanego w wyścigach młokosa. – Zdecydowałem się też ostatecznie jechać po drugie miejsce, bo lepiej, żebym to ja miał Brady’ego na celowniku, a nie on mnie, niech sobie wygrywa turniej – dodawał mistrz, który dziś do mety dojechał za plecami największego rywala.

Klasę swojego przeciwnika docenił dziś też przeciwnik, czyli Brady Kurtz: – Wciąż nie mogę wygrać z Bartkiem, nie mogę go pokonać. Nie wiem, co więcej mógłbym zrobić, ciągle widzę go na podium, nawet jeśli jest za moimi plecami. Ale to chyba żadna ujma, przegrać z najprawdopodobniej najlepszym w historii tego sportu – podsumowuje sezon Australijczyk. – To co osiągnął, to czyste szaleństwo – dodaje.

I wiecie co? Ma rację.

CZYTAJ WIĘCEJ O ŻUŻLU NA WESZŁO:

Fot. Newspix

7 komentarzy

Wolałby pewnie opowiadać komuś głupi sen Davida Beckhama o, dajmy na to, porcelanowych krasnalach, niż relacjonować wyjątkowo nudny remis w meczu o pietruszkę. Ostatecznie i tak lubi i zrobi oba, ale sport to przede wszystkim ciekawe historie. Futbol traktuje jak towar rozrywkowy - jeśli nie budzi emocji, to znaczy, że ktoś tu oszukuje i jego, i siebie. Poza piłką kolarstwo, snooker, tenis ziemny i wszystko, w co w życiu zagrał. Może i nie ma żadnych sportowych sukcesów, ale kiedyś na dniu sąsiada wygrał tekturowego konia. W wolnym czasie głośno fałszuje na ulicy, ale już dawno przestał się tego wstydzić.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Polecane

Reklama
Reklama