Wiktor Długosz znajduje się w życiowej formie. Wiemy, że to określenie nie jest szczególnie efektowne, więc poszukajmy innego. Wiktor Długosz jest w porównywalnym gazie, co Oskar Pietuszewski i Dawid Błanik. Jeszcze półtora roku temu nie potrafił przebić się do składu spadającego z ligi Ruchu Chorzów. A dziś? To czołowy skrzydłowy sezonu 25/26. Tak jest, drodzy państwo, nie bójmy się mocnych słów.

Pamiętacie moment, gdy w podobnym okresie z Kielc do Częstochowy przenosili się Daniel Szelągowski, Iwo Kaczmarski i właśnie Długosz? Dwóm pierwszym wróżono duże kariery, a trzeci wybrał się z nimi trochę na doczepkę. Dziś Szelągowski jest w trzeciej lidze, Kaczmarski w rezerwach Interu, a Długosz…
Długosz gra tak piękne mecze jak dziś.
W tak pięknej drużynie jak Korona.
Ogromna w tym zasługa Jacka Zielińskiego, który przed rokiem dostał trzech skrzydłowych grających poniżej potencjału – Fornalczyka, Błanika i Długosza – i z każdego z nich zrobił wyróżniające się postacie ligi.
Korona Kielce – Pogoń Szczecin 1:0. Rewelacyjny Długosz
Jeśli ktoś spojrzy w suche statystyki po tym meczu, pomyśl pewnie – eee, bez gola, bez asysty, z czego wy w ogóle robicie historię? No cóż, to mecz z gatunku „co by było gdyby”, bo Długosz…
- praaawie zaliczył asystę, bo po jego podaniu (kapitalnym, fałszem) padł gol, ale Huja po drodze musnął piłkę i nie możemy mu jej przyznać
- zaliczył trzy inne podania, po których powinien mieć kolejne trzy kolejne asysty
- wybił piłkę z linii bramkowej
- był najbardziej naładowanym energią piłkarzem
- prawie wywalczył karnego (wydaje się, że został sfaulowany, ale chwilę wcześniej był na nieznaczym spalonym)
Co istotne, te niedoszłe asysty nie były podaniami do najbliższego, a akcjami, po których bardziej niż strzelca doceniasz podającego. O bramkowej wrzutce wspomnieliśmy, a kolejne? Długosz przebiegł z siedemdziesiąt metrów na sprincie, by wypuścić Antonina sam na sam, lecz ten źle przyjął piłkę. Podał mu ze skrzydła, gdy napastnik mając dużo miejsca trafił w słupek. Znakomicie wrzucił do Matuszewskiego, lecz ten z metra trafił w Cojocaru. Koroniarze mogą żałować zwłaszcza tej ostatniej z opisanych akcji, bo odsłonięte było pół bramki i wystarczyło skierować piłkę głową do ziemi. Nikt nie będzie miał jednak pretensji do Matuszewskiego, bo w ostatnich dwóch meczach dwa razy wpisał się na listę strzelców.
Pierwsza połowa była pod dyktando Korony. Na drugą też wyszła z chęcią strzelenia drugiego gola, co warto docenić, bo przecież wielu trenerów uznałoby, że 1:0 z Pogonią to świetny wynik i należy się cofnąć. Dobrze zrobiło to widowisku, no i koniec końców się opłaciło, choć w końcówce „Portowcy” urządzili pod bramką kielczan małą nawałnicę. Łącznie posłali w całym meczu dziesięć strzałów na bramkę, ale rewelacyjnie – to inna czołowa postać tego meczu – spisywał się Dziekoński. Zwłaszcza w samej końcówce, gdy perfekcyjnie wybronił setkę Juwary.
Korona – Pogoń. Szalony mecz!
To zresztą była znakomita końcówka, radosny futbol z dwóch stron w czystej postaci. I Korona, i Pogoń chciały strzelić. Tak po prawdzie, znacznie bliżej tego byli gospodarze, lecz ich piłkarze ofensywni tracili głowę pod bramką rywala. Davidović nie trafił w bramkę mając czyste sam na sam. Niski biegł sam z piłką z kontratakiem, lecz w absurdalny sposób dał się dogonić. Przy akcji dwóch na jednego Nikołow strzelił tak, że piłka była w zasięgu bramkarza. To nie był dobry mecz dla napastników Korony, bo Antonin też marnował pracę kolegów i to jego wybieramy minusem tego spotkania.
O tym, jak szaloną jazdę oglądaliśmy, najlepiej powie statystyka xG. Korona zakończyła z bilansem 3,31, a Pogoń z 1,73. Oznacza to, że w tym meczu powinno paść pięć bramek, a finalnie padła tylko jedna. Szkoda Długosza, bo powinien nabić dziś kilka punktów do klasyfikacji kanadyjskiej, ale cała Korona nie żałuje, bo koniec końców wynik – sprawiedliwie zresztą – jest po jej stronie.
Znakomicie ogląda się tę drużynę. Rewelacyjną pracę wykonuje Jacek Zieliński. Długosz i Błanik są w niesamowitej formie.
Chwalić, chwalić, chwalić.
Zmiany:
Legenda
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Frederiksen czeka aż jego piłkarze urosną. Kibicu, cierpliwości!
- Żal byłoby nie wygrać po takim golu Ławniczaka. Zagłębie Lubin lepsze od Lecha Poznań
- Lechia Gdańsk opłaciła zaległą fakturę, więc Pogoń Szczecin wpuści jej kibiców
Fot. newspix.pl