Jeśli po dziewięciu rundach walki o mistrzostwo świata dwóch najlepszych zawodników dzielą trzy punkty, to wiesz, że był to pełen emocji i świetnego ścigania sezon. Pierwszy od kilku lat, bo w poprzednich trzech edycjach rywalizację w żużlowym Grand Prix zdominował Bartosz Zmarzlik. Na sam koniec sezonu 2025 to też on jest na pole position. Ale jego przewaga nad Bradym Kurtzem wynosi ledwie trzy punkty. Czy ją obroni? I o co obaj rywalizują?

Bartosz Zmarzlik vs Brady Kurtz. Kto zostanie mistrzem świata na żużlu?
Są niemal rówieśnikami. Starszy – ale tylko o rok – jest Polak. Jak na żużlowe standardy, obaj są nadal dość młodzi. Bartek ma 30 lat, Brady za dwa tygodnie skończy 29. A jednak ich kariery wyglądały do tej pory zupełnie inaczej. Zmarzlik gwiazdą jest od lat. Już w 2016 roku stał na podium klasyfikacji generalnej GP – był wtedy trzeci. Po kolejnych dwóch latach został wicemistrzem świata, a w 2019 i 2020 roku królował w cyklu. Tytuł odebrał mu, rok później, Artiom Łaguta. Tyle że Rosjanin od 2022 roku startować w Grand Prix nie może, a więc Bartkowi brakowało rywala.
Owszem, atakować próbowali go Fredrik Lindgren czy Robert Lambert, ale blisko był co najwyżej ten pierwszy. A i to tylko dlatego, że Zmarzlik w jednej z rund otrzymał dyskwalifikację i stracił szansę na punkty. Poza tym nikt Polakowi nie potrafił zagrozić.
Aż do teraz.
Brady Kurtz w pewnym sensie wziął się znikąd. A w innym nie. O jego karierze wiele pisaliśmy w tekście, do którego link znajdziecie pod tym akapitem. W każdym razie – gość miał talent. Na motocyklu jeździł od czwartego roku życia, a konkretnie żużlowym – dziewiątego. Wychował się na torze, bo i jego ojciec, i jego starszy brat też uprawiali ten sport. Był skazany na speedway. W Australii szybko zaczął notować dobre rezultaty. Już jako czternastolatek postawił na wyjazd do Europy. Ale potem jego kariera wyhamowała. W polskiej lidze długo nie potrafił się przebić. W Wielkiej Brytanii też było różnie. Dopiero od 2021 roku szedł w górę.
CZYTAJ TEŻ: BRADY KURTZ. SKĄD SIĘ WZIĄŁ NAJWIĘKSZY RYWAL ZMARZLIKA?
Ale na to, by zostać uczestnikiem cyklu Grand Prix nadal czekał. Aż do tego roku. 29-latek – choć dwie pojedyncze rundy jechał już w przeszłości – został dość wiekowym debiutantem i, jeśli zdobędzie tytuł, to właśnie w tej roli. A czy mu się uda?
Debiutant mistrzem świata?
Brady’ego często nazywa się rockandrollowcem. Zresztą żużlowcy z Australii ogółem mają w sobie sporo szaleństwa i często właśnie za jego sprawą wygrywają. Kurtz w przeszłości potrafił jednak zawalić nim sobie ważne biegi. W ostatnich latach jednak to szaleństwo pohamował, na jego miejsce wszedł za to spokój, pewność swoich możliwości i umiejętności. To za ich sprawą dostał się do cyklu Grand Prix. I z miejsca był typowany do walki o podia. Jak się okazało – słusznie.
Na pudle stanął bowiem już w drugim starcie w trwającym sezonie. W Warszawie był drugi, przegrał tylko z rodakiem, Jackiem Holderem. Potem zaliczył gorszą rundę w Czechach, a w kolejnych sześciu Grand Prix już z podium nie schodził. Ba, w ostatnich czterech niezmiennie jest najlepszy.
To fenomenalna seria. Kurtz jeździ w tym sezonie jak najwięksi zawodnicy w historii tego sportu i nie ma w tym stwierdzeniu ani krztyny przesady. Australijczyk szaleje na motocyklu, zostawiając z tyłu wszystkich rywali – w tym Zmarzlika. Tyle że Polak niezmiennie jest blisko. Te cztery wygrane Brady’ego? Bartek był trzykrotnie drugi, a raz – na Łotwie – dojechał ostatni w finale. Bartek też jest piekielnie regularny, a dzięki temu ich rywalizacja jest ozdobą tego sezonu.
Niemniej: Kurtz jest blisko. Bardzo blisko.

Brady Kurtz. Fot. Newspix
Jeśli wygra, to napisze historię. Odkąd istnieje cykl Grand Prix nigdy nie wygrał w nim debiutant w rywalizacji o mistrzostwo świata. Kurtz może tego dokonać. Choć raczej o tym nie myśli, bo – jak sam twierdził – przede wszystkim chce pozostać spokojnym. To dla niego klucz do sukcesu.
– Zobaczymy, co się stanie. Od dawna nie jeździłem na tym torze [w Vojens], muszę na powrót się go nauczyć. Ale nie mam zamiaru się tym zamartwiać, nie myślę o tym, jaki może być wynik. Najpierw zajmę się kwalifikacjami, a potem zawodami – bieg po biegu. […] Bardzo poprawiłem w tym roku swoje starty. Wiele finałów wygrywałem w ten sposób – po prostu dobrze startowałem – mówił oficjalnej stronie cyklu przed dzisiejszym startem. I faktycznie, musi się go nauczyć, w kwalifikacjach był dopiero 15. (a Zmarzlik 4.).
W Vojens jednak, co ciekawe, debiutował w seniorskiej rywalizacji. Kto wie, może dziś ostatecznie doda nowy powód, by darzyć ten tor wielkim sentymentem?
Zmarzlik i walka z historią
Trzy tytuły mistrzowskie z rzędu. Pięć ogółem. Bartosz Zmarzlik już teraz jest jednym z największych – a może nawet największym – żużlowcem w historii. Jasne, każdy tworzy swoje własne klasyfikacje. Jedni twierdzą, że dziś żużel jest na tyle sprofesjonalizowany, że nigdy nie było rywalizacji na takim poziomie. Inni mówią, że Zmarzlikowi jednak brakuje przeciwników, którzy mogliby mu zagrozić. Stąd ucieszyć mogło ich pojawienie się Kurtza i… ucieszyło. Ba, nawet wiele osób z Polski było z tego faktu zadowolonych.
Bo Grand Prix jest dzięki temu ciekawsze, po prostu.
Jeśli Bartosz Zmarzlik wywalczy tytuł i w tym roku, to będzie smakował bardzo słodko. Raz, że pokona znakomicie dysponowanego rywala. A dwa – dogoni legendy. Tylko Tony Rickardsson i Ivan Mauger mają bowiem sześć mistrzostw świata na koncie. Polak może do nich dołączyć i to w wieku zaledwie, jak na żużlowe standardy, 30 lat. Przypomnijmy – Tomasz Gollob swój jedyny tytuł zdobywał jako 39-latek. Jeszcze lepiej będzie, gdy mowa wyłącznie o cyklu Grand Prix. W nim nikt w przeszłości nie zdobył sześciu tytułów.
A Bartek jest od tego o krok.

Bartosz Zmarzlik. Fot. Newspix
I większość ekspertów stawia na niego, mimo wielkiej formy Kurtza. Bo Zmarzlik to doświadczenie, był już w takich sytuacjach, w których musiał się bronić, walczyć o złoto. Jednym z tych, którzy przewidują jego zwycięstwo, jest też ostatni człowiek, który odebrał mu złoto, czyli Artiom Łaguta. – Mistrzem świata zostanie Bartosz Zmarzlik. Ma przewagę trzech punktów. Jeździł tam w Vojens niejednokrotnie. Wiele razy był w finale. Uważam, że Bartek wytrzyma. Wiadomo, jakim on jest zawodnikiem – mówił (cytat za portalem PoBandzie).
Czy Rosjanin ma rację? Przekonamy się już o 19.
Scenariusz trzeci, czyli… remis
Nie może być dwóch mistrzów świata. Ale po Grand Prix w Vojens może paść remis. Sytuacja wygląda bowiem tak, że Zmarzlik aby na pewno zdobyć tytuł, musi być co najmniej drugi. Wtedy nie ma potrzeby, żeby oglądał się na wynik Kurtza, bo nawet jeśli ten wygra, to odrobi tylko dwa punkty do Polaka. Jeśli zajmie niższe miejsce – będzie musiał liczyć, że Australijczyk wyprzedzi go maksymalnie właśnie o te dwa oczka. Kurtz patrzy na to wszystko odwrotnie: on potrzebuje wygrać o cztery punkty. Czyli na przykład triumfować w Vojens i liczyć, że Polak będzie co najwyżej trzeci.
Ale jest jeszcze taka możliwość, że Brady odrobi straty, ale o równe trzy punkty. Co wtedy?
Najpierw zaznaczmy, że szansa na to jest stosunkowo mała, bo by to się wydarzyło, Zmarzlik musiałby nie wejść do finału, a to zdarzyło mu się w tym sezonie tylko raz – w Warszawie. Niemniej, istnieje aż 12 scenariuszy, w których obaj mogą mieć dokładnie tyle samo punktów. Skupmy się na tych, w których Zmarzlik jest w TOP 10, bo trudno nam uwierzyć, by miał skończyć Grand Prix niżej i nie wejść nawet do dodatkowych biegów o miejsce w finale, w których biorą udział zawodnicy z miejsc 3-10. po fazie zasadniczej.
Takie scenariusze są cztery. I wyglądają tak:
- Brady Kurtz – 4. miejsce, Bartosz Zmarzlik – 6. miejsce.
- Brady Kurtz – 5. miejsce, Bartosz Zmarzlik – 8. miejsce.
- Brady Kurtz – 6. miejsce, Bartosz Zmarzlik – 9. miejsce.
- Brady Kurtz – 7. miejsce, Bartosz Zmarzlik – 10. miejsce.
Gdyby któryś z tych scenariuszy się sprawdził – choć szansa, jak widzicie, jest raczej niewielka – oznaczałoby to dodatkową gonitwę. Z udziałem tylko tej dwójki. I trzeba przyznać, że byłby to idealny finisz tego sezonu i walki Zmarzlika z Kurtzem. Choć fani z Polski pewnie woleliby zobaczyć Zmarzlika wygrywającego bez takiej potrzeby. A ci z Australii – wiadomo, u nich wszystko na głowie – preferowaliby, żeby to Kurtz wygrał bez dodatkowego biegu.
Wydaje się jednak, że co by się w Vojens nie wydarzyło, to ten sezon fani żużla zapamiętają na długo. A to najważniejsze.
Fot. Newspix