Reklama

Frederiksen czeka aż jego piłkarze urosną. Kibicu, cierpliwości!

Paweł Paczul

13 września 2025, 12:24 • 4 min czytania 35 komentarzy

Jeśli prowadzisz Lech Poznań i przegrywasz u siebie z Zagłębiem Lubin, wypadałoby po meczu przeprosić kibiców i zapewnić, że zrobi się wszystko, by w przyszłości coś podobnego się nie wydarzyło. Niestety – Niels Frederiksen jednak chciał poszukać wymówek, co w kontekście całego początku sezonu nie jest najrozsądniejsze.

Frederiksen czeka aż jego piłkarze urosną. Kibicu, cierpliwości!

Duńczyk powiedział po meczu: – Wiedzieliśmy, że mają silny zespół, jeśli chodzi o stałe fragmenty. Są wysocy, wyżsi od nas. Byli dziś silni w tym aspekcie, to było dla nas trudne, ale to jest właśnie ich atut. 

Reklama

Po pierwsze biorąc pod uwagę ambicje, jakość piłkarską, nakłady finansowe, to zawodnicy Zagłębia mogliby być nawet żyrafami, a i tak należałoby ich ograć. Po siedmiu meczach Frederiksen jest dopiero drugim trenerem, który musi się tłumaczyć z porażki z Miedziowymi, bo tylko dwa zespoły zostały przez nich ograne – Lechia i Lech. No i tak się składa, że John Carver przeprosił, zapowiedział, że zawodnicy i sztab zwrócą kibicom za podróż, tymczasem Frederiksen opowiadał o wzroście rywali.

Dziwne, że beniaminek z Płocka może wygrać z Zagłębiem i nie mówić o wzroście przeciwnika, a mistrz z Poznania przegrywa i o centymetrach rozmawiamy.

Po drugie – jeśli chodzi o gole dla Zagłębia, to wzrost nie miał wielkiego znaczenia. Nalepa zgrywał piłkę głową do Ławniczaka, owszem, ale mógłby to zrobić nawet gdyby był niższy, bo obok niego nie stał po prostu żaden z piłkarzy Lecha, drużyna zgubiła krycie i wzrost tu nie miał nic do gadania:

Przy golu na 1:2 Lech został po prostu rozklepany, a Kosidis – choć wysoki człowiek, 191 centymetrów – zapakował lewą nogą obok bezradnego Mrozka. Natomiast jeśli wzrost Zagłębia miałby stanowić problem dla Lecha w ofensywie, no to sorry: będąc Lechem, taki zespół musisz rozegrać na ziemi i tyle.

Niels Frederiksen – sztuka wymówek

W swoich tłumaczeniach Frederiksen nawiązywał też do terminarza: – Mówiłem już, co sądzę o meczu rozgrywanym w piątek, ale to nie powinna być dla nas wymówka. Jeśli nie powinna być, to by o tym w ogóle nie wspominał, niemniej co trener powiedział na konferencji przedmeczowej?

Mianowicie: – Muszę powiedzieć, że to, że musimy rozgrywać nasz mecz w piątek, to szaleństwo. Ouma i Palma dzisiaj wracają, nie mieli możliwości trenować i przygotowywać się z nami. Mieliśmy – zdaje się – dwunastu zawodników, którzy udali się na zgrupowania reprezentacji. Zwyczajnie nie rozumiem, dlaczego nasz mecz został wyznaczony na piątek. Szczerze uważam, że to nie fair. Powinna być zasada, że jeśli określona liczba piłkarzy danej drużyny wyjeżdża na zgrupowanie reprezentacji, to ten zespół nie gra w piątek. Mamy drużyny, w których takich piłkarzy prawie nie ma. Albo można po prostu zlikwidować granie w piątki po przerwach reprezentacyjnych. Mieliśmy bardzo ograniczoną możliwość przygotowania się do jutrzejszego meczu.

Z jednej strony – racja, skoro tylu zawodników wyjeżdża, przygotowania są trudniejsze. Z drugiej – to też świadczy o klasie zawodników, że reprezentacje ich chcą, na przykład Ojrzyński miał większy komfort, bo piłkarze nie mają gdzie wyjeżdżać. Są bowiem zdecydowanie słabsi niż ci Lecha, ale na boisku nie było tego widać.

Niemniej nawet jeśli przyjąć tłumaczenia Frederiskena, że mecz był w piątek, a nie w sobotę – albo i niedzielę! –  nawet jeśli z uznaniem pokiwać głową, że tamci byli wysocy, a powinni być co najwyżej średni, to Lech po prostu bardzo słabo wchodzi w sezon.

Eliminacje do pucharów ma bez większej historii, skoro rywale ponad Islandczykami z drugiej rundy ani przez chwilę nie drżeli o awans. Liga? Już dwie porażki u siebie, kiedy w zeszłej kampanii Lech przegrał tyle przez cały rok, dziś mamy ledwie połowę września. A jeszcze był remis z Koroną i wygląda to tak, że Kolejorz rozegrał u siebie najwięcej meczów w Ekstraklasie, bo pięć, a ma tyle samo oczek co Arka na swoim boisku, która grała w Gdyni trzy razy.

Problemów jest wiele – nieporadność w defensywie, gdzie błąd goni błąd. Nieporadność w ofensywie, szkoda nam na przykład Palmy, który gra często na innym poziomie niż koledzy, wczoraj zagrał idealne dośrodkowanie do Thordarsona, a ten zachował się, jakby pierwszy raz widział takie cuda (może i tak było).

Jest co robić. Natomiast wiadomo czego nie robić, bo to się nie wydarzy: nie warto czekać, aż piłkarze urosną.

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:

Fot. Newspix

35 komentarzy

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama