Reklama

Jak Dinamo chciało być City. Z resortowego klubu do (prawie) przystawki

Antoni Figlewicz

21 sierpnia 2025, 13:50 • 6 min czytania 3 komentarze

Takie jakieś znajome to logo. Nazwa też niby jednoznaczna, pewnie dali się wcielić do wielkiego piłkarskiego holdingu i ich bogacze ciągną za uszy. Tylko że… no nie do końca tak jest. Miało tak być, niektórym wydawało się nawet, że było blisko, jakieś bliższe relacje z Manchesterem City też udało się nawiązać, ale do sieci Obywateli klub z Tirany nie został wcielony. I to mimo zmiany nazwy dwa lata temu na Dinamo City.

Jak Dinamo chciało być City. Z resortowego klubu do (prawie) przystawki

To historia żywcem wyjęta z koszmarów o najgorszych kolegach z pracy. Kojarzycie ten schemat działania, przynajmniej z filmów – ten jeden facet ciągle podlizuje się szefowi, zrobi dla niego wszystko. Przyniesie kawę, ciepłe bambosze, doniesie na kogo trzeba, zaśmieje się z nieśmiesznego żartu. No wszystko. Podobnym zachowaniem swój najtrudniejszy okres w historii chcieli zakończyć szefowie Dinama Tirana, które od 2010 roku nie osiągnęło w Albanii niczego wartego uwagi. Wcześniej klub założony w 1950 z cichej inicjatywy Envera Hodży i albańskiego ministerstwa spraw wewnętrznych potrafił odnosić sukcesy na krajowej arenie i tytuły mistrzowskie dzielił zwykle z innymi zespołami ze stolicy. Zresztą już w pierwszych siedmiu latach istnienia Dinamo cieszyło się sześcioma triumfami w lidze, do których dorzuciło jeszcze pięć Pucharów Albanii. Od początku z grubej rury.

Reklama

Później było już trochę słabiej, ale zawsze coś tam jednak wpadało. Tu sukces, tam sukces. Nawet pomimo posuchy lat dziewięćdziesiątych, w XXI wiek Dinamo weszło solidnymi wynikami i… w końcu się zacięło. Na piętnaście trudnych, długich lat. Pełnych problemów, które nie przystawały do wielkiej historii klubu.

Wtedy też pojawiła się koncepcja przyklejenia się do Manchesteru City. Nie tak totalnie znikąd, bo angielski klub miał swoje biznesy do rozkręcenia w Albanii.

Dinamo City. Jak zostać klubem satelickim nie zostając nim?

Dwa lata po ostatnim tytule mistrzowskim Dinamo Tirana spadło do drugiej ligi. Istne trzęsienie ziemi, które spowodowało w klubie gigantyczne poruszenie. Już wtedy było jasne, że powrót na szczyt nie będzie należał do najłatwiejszych, a w dodatku nic nie wskazywało na to, że to jedynie mała zapaść, która może przytrafić się każdemu. Oj nie…

Od czasu tego ostatniego triumfu Dinamo większość sezonów spędziło na drugim poziomie rozgrywkowym. Tam cały czas dzielnie walczyło o powrót do elity. Równie dzielnie, co bezskutecznie – dość powiedzieć, że momentami bliżej było kolejnego spadku niż awansu. Chude lata poskutkowały zmianą strategii. Pogodzeniem się z faktem, że dawnych czasów – w których za uszy ciągnął klub resort i o kolejne trofea momentami było aż za łatwo – już nie ma.

Z pokorą przyszła postawa petenta. Głośny na cały kraj deal z City zdaniem niektórych albańskich mediów był już praktycznie przyklepany latem 2023 roku, kiedy też klub zmienił swoją nazwę na Dinamo City. Wszystko miało być jasne i klarowne – dawny albański gigant dołączy do City Football Group i przyjmie rolę klubu satelickiego The Citizens, co z kolei wiązałoby się z szeregiem benefitów. Plan niemal doskonały.

Niemal.

Nazwa, logo, wszystko. Albańczycy naprawdę próbowali

Wielki holding piłkarski był bowiem zainteresowany budową nowoczesnej akademii w samym sercu Albanii, w związku z czym w kraju wielu działaczy dostało momentalnie małpiego rozumu. Wszyscy zauważyli, że na tej inwestycji można nieźle skorzystać, ale to Dinamo najbardziej napędzało zyski lokalnym producentom wazeliny. Były więc oficjalne podchody i próby kontaktu, były niemal przyklepane przenosiny siedziby do nadmorskiego Durres, w którym planowano budowę wielkiego piłkarskiego ośrodka. Była wreszcie wręcz nieco groteskowa zmiana nazwy i nowe logo, które od dwóch lat łudząco przypomina to Obywateli.

Nie powiecie nam, że to jakiś projektancki przypadek. Ewidentnie ktoś spisał pracę domową od klasowego prymusa.

Manchester City i Dinamo City. Dlaczego to nie jest para prezydencka?

No i się doprosili. Ale tylko częściowo

Wszystko było częścią sprytnego planu włodarzy Dinama, którzy walczyli jak lwy o uznanie giganta. Chcieli być zauważeni i robili wszystko, żeby angielski klub potraktował ich poważnie. No i jakieś okruszki z pańskiego stołu ostatecznie im spadły, a w realiach albańskiego futbolu mogą one znaczyć całkiem sporo.

Zacznijmy jednak od początku – City Football Group umieściło swoją akademię piłkarską w Durres pod nazwą Dyrrah City Football Academy. Zamiast pakować się w któryś z tamtejszych klubów postanowiono ulepić coś właściwie od zera, początkowo niwecząc wszelkie zakusy i próby Dinama. Tyle że potrzebny był jakiś wykonawca, który zajmie się budową ośrodka oraz otaczających go boisk i… los chciał, że zgłosiło się Dinamo City.

Jak nie drzwiami, to oknem. Nikt ich nie chciał w City Football Group, ale oni i tak zrobili wszystko, żeby utrzymać jakikolwiek kontakt z wielkim światem. Złożyli jedyną ofertę w przetargu na budowę kompleksu treningowego w Durres i – a to dopiero zaskoczenie – przetarg wygrali.

Nie możesz mieć akademii, więc chociaż ją zbuduj

Umowa zawarta między Fundacją „Dyrrah City Football Academy” a Klubem Piłkarskim Dinamo City przewiduje, że klub otrzyma zwrot dochodów z transferów i wypożyczeń zawodników Akademii Fundacji, rekompensaty za szkolenia i opłaty solidarnościowe, zgodnie z regulaminem FSHF i FIFA, a także prawa do korzystania z infrastruktury i obiektów Kompleksu Akademii Durres, zgodnie z dodatkową Umową Specjalną, w zamian za finansowanie projektu i budowę infrastruktury – czytamy w oficjalnym komunikacie podmiotu powołanego do rozpostarcia macek City Football Group w Albanii.

Prościej? Zbudujcie i finansujcie nam akademię, a my damy wam zyski z jej działalności.

Jeszcze prościej – jeśli tylko bardzo tego chcesz, to możesz zostać częścią naszego holdingu. Ale piłkarze są nasi.

Młodzieżowa drużyna Manchesteru City w Albanii. Choć w Dinamo City bardzo chcieli, żeby był to ich zespół (źródło: Manchester City)

Stworzyliśmy naprawdę dobre środowisko do nauki dla pracowników, zawodników i sztabu szkoleniowego – chwali się szef rozwoju piłki nożnej w strukturach The Citizens, Gavin Rhodes. – To też naprawdę pozytywna kultura pracy w której mogły się odnaleźć wszystkie strony i dzięki niej bardzo, bardzo ściśle współdziałamy z naszymi ludźmi w Durres City Football Foundation – ocenia.

Plan od początku zakładał, że The Citizens wchodzą na rynek bałkański przede wszystkim po to, żeby przejmować utalentowaną młodzież, która ma potencjał na to, by rozwijać się lepiej i szybciej niż dotychczas. W realiach charakterystycznych dla dużego europejskiego klubu, a nie takich typowych dla nawet najlepszych drużyn z Albanii. Kiedyś może nawet Obywatele podzielą się tym tortem z Dinamem, tego nie można wykluczyć. Na ten moment jednak plan jest zupełnie, zupełnie inny.

Nawet pomimo usilnych starań najbliższych rywali Jagiellonii w eliminacjach Ligi Konferencji.

CZYTAJ WIĘCEJ O EUROPEJSKICH PUCHARACH NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Źródła: vijesti.me, cna.al, panorama.com.al, dcfa.al

3 komentarze

Wolałby pewnie opowiadać komuś głupi sen Davida Beckhama o, dajmy na to, porcelanowych krasnalach, niż relacjonować wyjątkowo nudny remis w meczu o pietruszkę. Ostatecznie i tak lubi i zrobi oba, ale sport to przede wszystkim ciekawe historie. Futbol traktuje jak towar rozrywkowy - jeśli nie budzi emocji, to znaczy, że ktoś tu oszukuje i jego, i siebie. Poza piłką kolarstwo, snooker, tenis ziemny i wszystko, w co w życiu zagrał. Może i nie ma żadnych sportowych sukcesów, ale kiedyś na dniu sąsiada wygrał tekturowego konia. W wolnym czasie głośno fałszuje na ulicy, ale już dawno przestał się tego wstydzić.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Liga Konferencji

Reklama
Reklama