Reklama

Momencik nadziei. Lech Poznań wyjaśniony przez Crvenę zvezdę Belgrad

Szymon Janczyk

06 sierpnia 2025, 23:32 • 3 min czytania 141 komentarzy

Dwadzieścia, może dwadzieścia pięć minut. Tyle tliła się nadzieja, że Crvena zvezda nie taka straszna, że w zasięgu, że Lech Poznań powalczy. Cóż, to nie tak, że do Belgradu mistrz Polski pojedzie, żeby ustawić szpaler rywalowi, który wystawi na rewanż rezerwowy skład, ale druga połowa spotkania sugeruje, że na awans nie ma co się nastawiać.

Momencik nadziei. Lech Poznań wyjaśniony przez Crvenę zvezdę Belgrad

Lech w Poznaniu zafundował nam huśtawkę nastrojów. Od „oj, chyba będzie lanie” przez „na nich” z otwartą przyłbicą po „cholera, jednak nie ten poziom”. Niestety, na to ostatnie riposty już nie było. I nawet kapitalnego podania Joao Moutinho, które równie świetnie zamknął Mikael Ishak, wspominać nie warto. Wszak ten sam Moutinho na koniec pogrzebał myśli o tym, że w Serbii można jeszcze pójść na wymianę ciosów i liczyć na łut szczęścia.

Reklama

Crvena zvezda wypunktowała Lecha Poznań. Pół połówki dobrej gry nie wystarczy na Ligę Mistrzów

Mogliśmy mieć swojego Rade Krunicia, który potrafi przymierzyć z dystansu. Aliemu Gholizadehowi niewiele przecież brakowało, zgarnięta przed polem karnym piłka mogła okazać się paliwem dla Lecha, który do końca pierwszej części meczu czuł, że rywal nie taki straszny, jak go malują. Matheus zareagował jednak, jak na klasowego bramkarza przystało, odbił trudny strzał, uratował zespół.

To chyba był ten moment, w którym uciekła nam jakaś szansa. Ostatnia chwila, w której Crvena zvezda była w zasięgu. Niby do przerwy nie odgryzła się niczym szczególnym, miała ledwie jedną szansę. Po wyjściu z szatni znów jednak zapolował Krunić, tym razem z kompletnie innego miejsca, tuż przed linią bramkową. Sztuką byłoby nie trafić, choć prawie się udało. Sędzia rozwiał temat, zamknął dyskusję – piłka nie tyle zatańczyła na linii, ile po prostu ją przekroczyła.

Lech od tamtego momentu nie pisnął, w milczeniu znosił rosnącą przewagę fizyczną, techniczną, motoryczną, taktyczną. Rywal wchodził na poziom, na którym ogrywa się od lat, poziom, do którego aspirujemy, pokazując, ile mistrzowi Polski do tego brakuje. Gdy w prosty sposób straciliśmy piłkę we własnej tercji obronnej, nie mogliśmy liczyć na litość, bo drużyny z europejskiego poziomu w takich sytuacjach ładują gole bez mrugnięcia okiem.

To właśnie zrobił Bruno Duarte – walnął z czternastu metrów, podwyższył prowadzenie, zapewnił luz i spokój. Jeszcze tylko raz, na krótką chwilę, Lechowi udało się nadzieję rozbudzić. Świetna wymiana podań zakończyła się wejściem Gisliego Thordarsona w pole karne, lecz w dogodnej sytuacji kopnął tak, że Matheus znów został bohaterem. 

Znamienne: dwie sytuacje sprawiły, że Lech Poznań przegrał 1:3. Dwie sytuacje mogły sprawić, że wynik potoczy się inaczej. Chyba właśnie to oddziela topowe zespoły od tych, które nieśmiało dołączają do kolejki do bram do raju. Jakość Crvenej zvezdy pozwoliła im zamienić to, co miała, na konkret. 

Może nie był to najlepszy mecz serbskiego hegemona, ale był to mecz wystarczająco dobry, żeby pozbawić złudzeń mistrza Polski.

Lech Poznań – Crvena zvezda Belgrad 1:3 (1:1)

  • 0:1 – Rade Krunić 9′
  • 1:1 – Mikael Ishak 34′
  • 1:2 – Rade Krunić 51′
  • 1:3 – Bruno Duarte 73′

CZYTAJ WIĘCEJ O POLSKIEJ PIŁCE:

fot. Newspix

141 komentarzy

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Liga Mistrzów

Hiszpania

Szczęsny rozbrajająco szczery: „Rekord Barcelony? Niestety mój”

Wojciech Piela
4
Szczęsny rozbrajająco szczery: „Rekord Barcelony? Niestety mój”
Reklama
Reklama