Reklama

Kahveh Zahiroleslam – przez Cracovię na mistrzostwa świata 2026?

Przemysław Michalak

03 sierpnia 2025, 09:07 • 7 min czytania 4 komentarze

Cracovia powoli przyzwyczaja nas do tego, że wyciąga z rynku europejskiego ciekawych zawodników, którzy liznęli już futbolu na wyższym poziomie i nadal są w stosunkowo atrakcyjnym wieku, ale oczywiście ostatnio mieli nieco gorszy okres, dlatego ich sprowadzenie do Polski stało się możliwe. Pozyskany w czwartek Kahveh Zahiroleslam to modelowy przykład takiego transferu. 

Kahveh Zahiroleslam – przez Cracovię na mistrzostwa świata 2026?

23-letni napastnik już teraz ma interesującą i dość nietypową historię. Urodził się w Saratodze w Dolinie Krzemowej, ale jego rodzice są Irańczykami. Pierwsze zajęcia z piłką odbył w wieku… dwóch lat. Machina ruszyła. Na początku ustawiano go jako lewego obrońcę, jednak z czasem, gdy wystrzelił ze wzrostem i wagą, stało się jasne, że bardziej przyda się na innych pozycjach.

Reklama

Kahveh Zahiroleslam. Kim jest nowy napastnik Cracovii?

Jeszcze dwa sezony temu nie był zawodowcem, kopiąc jedynie w drużynach uniwersyteckich – Yale Bulldogs i Chicago FC United, które rywalizuje w USL League Two. To czwarty szczebel rozgrywkowy w USA i co najwyżej półprofesjonalny poziom.

I właśnie stamtąd, dwa lata przed końcem college’u (studiował stosunki międzynarodowe ze specjalizacją w energetyce), ku niezadowoleniu rodziców Zahiroleslam zdecydował się przerwać naukę, podjąć wielkie wyzwanie i spróbować swoich sił na Starym Kontynencie. Latem 2023 trafił na testy do St. Truiden i je przeszedł, choć nie od razu. Treningi rozpoczął pod koniec czerwca. Początkowo nie imponował. Wydawało się, że nic z tego nie będzie i taki był wydźwięk doniesień medialnych. Dopiero na początku sierpnia klub zdecydował, że jednak go zatrudni. – W życiu trzeba gonić za marzeniami. To była zbyt dobra okazja, żeby ją przegapić – mówił po fakcie dla hbvl.be.

 – Miałem wokół siebie dobrych ludzi, którzy przedstawili moje nazwisko. Dostałem okazję, żeby pokazać się w Sint-Truiden i spodobałem się na tyle, że zaproponowali mi kontrakt. Jestem im bardzo wdzięczny i cieszę się, że mogę się odpłacić na boisku – opowiadał portalowi yanks-abroad.co.

 – Belgia to świetne miejsce dla młodych, którzy chcą się rozwijać i grać w większych ligach europejskich. Zawodnicy są też zauważani przez reprezentacje narodowe, więc jestem bardzo zadowolony z tego, gdzie się znalazłem – dodał.

Kahveh Zahiroleslam

Kahveh Zahiroleslam podczas sparingu z Westerlo, gdy jeszcze walczył o kontrakt w St. Truiden. 

Pochwały od Thorstena Finka

 – Zahiroleslam to interesująca okazja do wzmocnienia składu. Dzięki swojej imponującej posturze i znakomitej grze głową, nadaje naszemu atakowi nowy wymiar – zachwalał swój nabytek dyrektor techniczny STVV, Andre Pinto.

Komplementował go także trener Thorsten Fink. – Wiele osób twierdzi, że powinniśmy pozyskać kolejnego napastnika, ale jestem zadowolony z drużyny, którą mam teraz. Zespół jest dla mnie ważniejszy niż indywidualności, a w tej sytuacji możemy dać szansę młodym zawodnikom. Może Kahveh okaże się brakującym elementem w naszej układance? Jest szybki, silny w powietrzu i dobrze utrzymuje się przy piłce. Robi też postępy każdego dnia. Widzę dla niego świetlaną przyszłość – mówił były piłkarz Bayernu.

Pod pewnymi względami był to dla Zahiroleslama naprawdę duży przeskok. – Tutaj futbol jest zdecydowanie szybszy oraz bardziej intensywny technicznie, taktycznie i fizycznie. Treningi są wymagające dla mojego ciała, ale czuję, że sprawnie wykonuję postępy – komentował po pierwszych tygodniach w belgijskiej ekstraklasie.

 – Kiedy możesz robić to, co kochasz, nie czujesz żadnej presji. Chcę zrobić karierę w piłce nożnej i cieszę się, że mam taką szansę – dodawał.

Gole z najlepszymi

Początki miał utrudnione, gdyż ze względu na problemy z wizą przez sześć tygodni był nieuprawniony do gry. W efekcie debiut w Jupiler Pro League nastąpił dopiero 24 września 2023. Mimo to zaskakująco szybko wywalczył sobie miejsce w składzie. Już w trzecim występie pojawił się na boisku od początku i jeśli tylko był zdrowy, nie oddawał go już do końca sezonu. Trzy dni później świętował premierowe trafienie w barwach St. Truiden, pokonując w krajowym pucharze bramkarza Franc Borrains. Pierwszy gol jego autorstwa w belgijskiej ekstraklasie padł z kolei w 17. kolejce, na początku grudnia (1:1 z OH Leuven, dla gości strzelił Jonatan Braut Brunes).

Wspominaliśmy o zdrowiu. Pech chciał, że Zahiroleslam doznał w tym meczu urazu pleców i wypadł na trzy kolejki. Do gry wrócił w styczniu i od razu zdobył bramkę z Unionem Saint-Gilloise.

Amerykański Irańczyk wiosną 2024 wykorzystał sprzyjające okoliczności. Odzyskał zdrowie akurat, gdy najlepszy strzelec drużyny Aboubakary Koita wyjechał na Puchar Narodów Afryki z reprezentacją Mauretanii, Joselpho Barnes i Fatih Kaya nie dawali konkretów, a Adriano Bertacciniego nadal nie było w klubie (przyszedł w lutym). Zahiroleslam strzelał jeszcze z KAA Gent (dwa razy) i Club Brugge.

Łatwo wychwycić, że lubił trafiać z potentatami i w jednym z wywiadów samemu odnotował tę zależność, przyznając, że jakoś lepiej mu się przeciwko nim gra.

Wysoki, ale mobilny

Mogło się wydawać, że wszystko, co najlepsze dopiero przed młodym napastnikiem. W pierwszym sezonie wywalczył sobie plac, pokazał próbkę talentu, strzelił pięć goli, okrzepł w nowym środowisku. Sezon 2024/25 miał być jego i początki mogły na to wskazywać. Do 10. kolejki prawie nie schodził z boiska, zdobył bramkę z Charleroi i dwie z FCV Dender, przy dwóch innych golach asystował.

 – Jest prawonożny, dysponuje niezłym uderzeniem, również z dystansu. Nie unika gry w kontakcie. Ze względu na swoją posturę i warunki fizyczne – 193 cm wzrostu – wydaje się wysoki, statyczny i mało mobilny, a mimo to lubi uczestniczyć w grze. Czuje moment pokazania się do gry, ustawienia się pomiędzy linią obrony a pomocy rywala. Jak na jego wzrost, często po uczestnictwie w rozegraniu akcji natychmiast przemieszcza się w pole karne, szukając dogodnej pozycji i dośrodkowania. To na pewno jest jego cechą wiodącą – opisuje go nam Przemysław Łagożny, asystent trenera w Racingu Genk.

Polski trener przebija się na zachodzie. “Kwestia tego, czy się odważysz” [WYWIAD]

I dodaje: – Warto podkreślić, że kilka goli dla STVV strzelił dzięki bardzo dobremu interpretowaniu akcji będąc w „szesnastce” rywala, gdzie nie był głównym adresatem piłki, a koniec końców to on finalizował akcję.

Poniższe video z jego paroma golami z Belgii chwilami dobrze obrazuje tę umiejętność.

Kontuzja zatrzymała rozwój

Niestety dla Zahiroleslama, sztab szkoleniowy z czasem odszedł od ustawienia z dwójką napastników. Nowy zawodnik Cracovii nie szalał z liczbami, więc zaczął siadać na ławce. Jakby tego było mało, po wejściu w listopadowym meczu z Club Brugge po paru minutach naderwał mięsień uda. Na boisku nie oglądaliśmy go przez blisko trzy miesiące.

 – Po raz pierwszy doznałem poważnej kontuzji i po raz pierwszy poczułem stres związany z walką o utrzymanie. Sezon nie ułożył się tak, jak oczekiwałem po udanym starcie. Te rzeczy sprawiły jednak, że stałem się silniejszy psychicznie jako piłkarz – przyznawał na konferencji prasowej.

Wrócił dopiero w lutym tego roku, ale hierarchia w zespole była już ustalona i nie udało mu się jej zmienić. W ataku częściej szansę dostawali Andres Ferrari i doświadczony Didier Lamkel Ze, a na skrzydle szalał Bertaccini. Na koniec sezonu miał on 21 goli i cztery asysty. Nic dziwnego, że Anderlecht właśnie wyłożył za niego 5 mln euro.

Swoją drogą, z perspektywy czasu trzeba stwierdzić, że Zahiroleslam miał naprawdę przyzwoite towarzystwo w ofensywie St. Truiden. Na Bertaccinim ta lista się nie kończy. Za Koitę już rok temu AEK Ateny wyłożył 3,7 mln euro. Będący rozczarowaniem w Belgii Fatih Kaya dopiero co został królem strzelców trzeciej ligi niemieckiej w barwach Wehen Wiesbaden (20 goli), czyli najwidoczniej też coś potrafi.

Cracovia złapała okazję?

Wydarzenia z ostatniego półrocza sprawiły, że „Kanarki” po wywalczeniu utrzymania w play-offach nie wiązały już przyszłości z przybyszem zza oceanu. Pod koniec maja ogłosiły jego odejście, podobnie jak ośmiu innych zawodników, którym wygasały kontrakty lub kończyły się ich wypożyczenia.

Kahveh Zahiroleslam

Cracovia, przejmując go w takim momencie kariery, potencjalnie ma wiele do zyskania, podobnie zresztą jak sam zainteresowany. – Może nie miał oszałamiających liczb, ale biorąc pod uwagę fakt, że dopiero od dwóch lat gra w Europie i na profesjonalnym poziomie, przy odpowiedniej pracy z nim widać jeszcze spory potencjał do podniesienia umiejętności – uważa Przemysław Łagożny.

Zahiroleslamowi z całą pewnością motywacji nie zabraknie. Swego czasu nie ukrywał, że jego celem jest występ na mundialu 2026, który odbędzie się w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Meksyku. Nie potrafił przy tym określić, czy chciałby reprezentować USA, czy raczej Iran. W jednym z podcastów stwierdził, że czuje silną więź z oboma krajami, ale w dzieciństwie większość jego marzeń dotyczyła piłki klubowej, nie reprezentacyjnej. Do dziś ma tu całkowicie czystą kartę, nigdy nie był na żadnym zgrupowaniu.

 – Dorastając, myślałem tylko o zawodowym graniu w największych klubach świata, a nie o tym, dla jakiego kraju będę grać. Nie byłaby to decyzja, którą podjąłbym sam. Porozmawiałbym z rodzicami – stwierdził w wywiadzie dla Gol Bezan.

Aby jednak mieć jakiekolwiek realne dylematy w tej kwestii, musi najpierw zaliczyć świetny sezon w Ekstraklasie, rywalizując o skład z Filipem Stojilkoviciem. Kibice Cracovii bez wątpienia życzą mu, żeby poprzez występy dla Pasów zrealizował swoje międzynarodowe ambicje.

CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. Newspix

4 komentarze

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama