Anulowany rzut karny na początku meczu, Wisła Kraków robiąca trening strzelecki, cztery gole w plecy i „na dokładkę” poważna kontuzja Sengera. Jeśli witać się z 1. ligą po spadku z Ekstraklasy, to zdecydowanie nie tak, jak uczyniła to dzisiaj Stal Mielec.

Pierwszy występ mielczan na zapleczu od 2020 roku chyba nie mógł być gorszy. Na inaugurację nie zobaczyliśmy ekipy, która mogłaby nawiązać rywalizację z już ustanowioną czołówką pierwszoligowców. Na starcie sezonu Wisła Kraków dostała chłopców do bicia, którzy potrafili zapracować na jeden celny strzał. Słownie: jeden.
Stal Mielec po powrocie do 1. ligi tłem dla Wisły Kraków
Może gdyby stał za tym jakiś pomysł, może gdyby Ivan Djurdjević postawił autobus wyłącznie z myślą o wybijaniu rywala z rytmu – okej, wtedy dałoby się to jeszcze zrozumieć. Ale poza pierwszymi fragmentami meczu Stal wyglądała podobnie, a może nawet gorzej, niż na majowym finiszu Ekstraklasy. Raził po oczach przede wszystkim brak jakości z przodu, mimo faktu, że na kilku pozycjach jest komu pograć w piłkę. Został Domański, przyszedł z trzeciej ligi hiszpańskiej Losada (ostatnio 10 goli), jest na skrzydle po dwóch fajnych sezonach w 2. lidze Kruszelnicki.
Ale Stali Mielec brakowało dojrzałości i prawdopodobnie zgrania, które może być wynikiem wielu zmian w kadrze po degradacji. To nie dawało się tak we znaki w pierwszych 20-30 minutach, kiedy Wisła Kraków była nerwowa i właściwie sama prosiła się o kłopoty. Znamienny był fakt, że rzut karny po faulu na Kruszelnickim (swoją drogą: wielkie brawa za umiejętności aktorskie), który z boiska odgwizdał sędzia Arys, a potem słusznie go odkręcił z pomocą VAR-u, wziął się z błędu indywidualnego.
Co więcej, jedyny moment, kiedy Stal mogła powiedzieć „tak, to nasza zasługa, fajnie zagraliśmy”, miał miejsce w chwili, gdy też Kruszelnicki wyszedł sam na sam z bramkarzem, z nieoptymalnym kątem do strzału, ale – jak okazało się później – to było maksimum, na jakie potrafili zapracować gospodarze.
I tak jak Stal z każdym kwadransem wyglądała coraz marniej, gdzieś w tle ze zwrotką „Hello darkness, my old friend”, tak Wisła Kraków rozgrywała z kolei swój koncert. Trochę opóźniony, po problemach technicznych na wstępie, ale ostatecznie dała popis, jaki ma prawo budzić optymizm.
Wisła Kraków na czele z Rodado pewnie wchodzi w nowy sezon
Zaczęło się od niewykorzystanej setki Rodado, ale skończyło dobrze, bo na golach Hiszpana, które rozstrzygnęły wynik. W międzyczasie Wisła właściwie wykorzystywała to, co miała w polu karnym. Szczególnie skuteczne okazały się wrzutki – co jak co, ale przy nich piłkarze Stali kompletnie gubili mapę. O ile gol Jarocha był kwestią przypadku, tuż po ofiarnych interwencjach mielczan, o tyle każde zamieszanie przy piłce zawieszonej w powietrzu po prostu śmierdziało golem. A już totalnym kryminałem było gubienie krycia Zwolińskiego czy Rodado, którzy mieli całkiem fajne warunki, żeby nabić dziś statystyki. Ten pierwszy tak się rozochocił, że raz próbował nawet uderzenia nożycami.
Oczywiście trzeba brać poprawkę na fakt, że w Stali są zawodnicy, którzy nie byli pod opieką trenera dłużej niż przez tydzień czy dwa. To casus podobny do Jagiellonii, która szczebel wyżej też dostała baty w rozmiarze 0:4 na starcie sezonu. Mimo to, może martwić, że spadkowicz Ekstraklasy wyglądał bardziej jak przypadkowa składanka, ale po awansie z ligi niższej.
Trudno powiedzieć, czy to będzie tylko pierwsze złe wrażenie i Stal ogarnie się w najbliższych kolejkach, czy może problem jest głębszy. Ale w razie czego wolimy przestrzec przed tym drugim, bo nie takie zespoły spadały z elity, a potem miały trudności, żeby w ogóle obronić środek tabeli na zapleczu. Oceniając wyłącznie na bazie tych 90 minut, coś takiego raczej nie grozi Wiśle Kraków. Na tle Stali wyglądała momentami jak zespół dojrzalszy o co najmniej jeden poziom rozgrywkowy.
Stal Mielec – Wisła Kraków 0:4 (0:2)
- 0:1 – Zwoliński 29′
- 0:2 – Jaroch 44′
- 0:3 – Rodado 55′
- 0:4 – Rodado 65′
WIĘCEJ O POLSKIEJ PIŁCE:
- Gaz podczas meczu GKS-u Katowice. “Zaproponujemy darmowe bilety”
- Piłkarz z 4. ligi jechał niemal 200 km/h. “Boli dupka, że kogoś stać”
- “Witaj w domu!”. Kucharczyk wraca do Świtu Nowy Dwór Mazowiecki
Fot. Newspix