Reklama

Wiemy, z kim zagrają Polacy na Wimbledonie. Iga Świątek uniknęła pułapek

Sebastian Warzecha

27 czerwca 2025, 12:27 • 6 min czytania 1 komentarz

Marketa Vondrousova, a więc mistrzyni sprzed dwóch lat. Ons Jabeur, dwukrotna finalistka. Naomi Osaka. I wiele innych. Wszystkie te tenisistki były nierozstawione w tegorocznym Wimbledonie, co oznaczało, że trafić może na nie w pierwszej rundzie każda zawodniczka. W tym Iga Świątek. Polka wylosowała jednak dość szczęśliwie, podobnie jak jej koleżanki po fachu – Magda Linette i Magdalena Fręch. Szczęście miał też Hubert Hurkacz, który pierwszy raz od lat sam nie był rozstawiony. Jedynie Kamil Majchrzak miał pecha.

Wiemy, z kim zagrają Polacy na Wimbledonie. Iga Świątek uniknęła pułapek

Wimbledon. Krajobraz po losowaniu. Jak daleko zajdzie Iga Świątek?

Zacznijmy od najważniejszego. Iga Świątek w pierwszej rundzie trafiła na Polinę Kudiermietową. Rosjanka jest aktualnie 63. w rankingu WTA, a jeśli wydaje wam się, że powinna być wyżej, to pewnie przez to, że jest młodszą siostrą bardziej utalentowanej – a przynajmniej tak na razie się wydaje – Weroniki. Z tą drugą Iga kilkukrotnie już grała, z Poliną jeszcze nie miała okazji. W starciu z nią będzie jednak zdecydowaną faworytką, a to również dlatego, że Polina na trawie sobie po prostu nie radzi. W całej karierze w tourze zagrała na tej nawierzchni siedem meczów. Wygrała trzy, zawsze z przeciwniczkami spoza setki.

Reklama

Owszem, Iga też nie jest specjalistką od gry na trawie, ale w turnieju w Bad Homburg udowadnia, że swoje potrafi i na zielonej nawierzchni. Polinę powinna więc ograć, najpewniej w dwóch setach. A co będzie dalej? W drugiej rundzie ktoś z pary Caty McNally/Jodie Burrage. Groźna może być opcjonalnie ta druga, ale tylko dlatego, że to reprezentantka gospodarzy, a Brytyjczycy i Brytyjki potrafią się nagle na Wimbledonie zaprezentować z bardzo dobrej strony. Załóżmy jednak, że Iga wypełni swój „obowiązek” i przejdzie dalej.

Tu zaczną się bowiem schody. Trzecia runda to możliwy pojedynek z Danielle Collins. Amerykanka nigdy na trawie spektakularnych wyników nie osiągała, co może dziwić, bo jej styl gry – z mocnym serwisem i szybkimi, płaskimi zagraniami – bardzo tam pasuje. Natomiast Iga miała z nią wielkie problemy już w ich ostatnim starciu, na mączce, gdy w Rzymie przegrała w dwóch setach. Z drugiej strony to był moment jej najgorszego w tym sezonie kryzysu, a patrząc na postawę na Roland Garros i w trwającym turnieju w Bad Homburg – zdaje się, że Polka nieco się już odbudowała. Z Collins powinna więc mieć szanse (opcjonalnie wtej fazie turnieju może też zagrać np. z Martą Kostiuk), trudniej może być – jeśli wszystko ułoży się tak, jak powinno – z Jeleną Rybakiną, a więc mistrzynią Wimbledonu z 2022 roku, w IV rundzie.

Dalej? Chyba na razie nie ma co patrzyć. Na Wimbledonie nikt zbyt wiele od Igi nie oczekuje, po prostu chcielibyśmy, by zagrała dobry turniej. A IV runda i porażka z tak renomowaną na tej nawierzchni rywalką jak Jelena pewnie nikogo by przesadnie nie zaskoczyła. W tej sytuacji można więc uznać, że ćwierćfinał, gdzie może czekać Coco Gauff, będzie już wynikiem naprawdę dobrym.

Linette i Fręch wylosowały nieźle

Dwie Magdy też miały nieco szczęścia, choć zdecydowanie więcej ta starsza. Ona w pierwszej rundzie zagra bowiem z Elsą Jacquemot, zawodniczką, która przechodziła przez kwalifikacje, by w ogóle zagrać w turnieju głównym. W drugiej Polka trafić może albo na Alycię Parks, a więc solidną rywalkę ze Stanów Zjednoczonych, albo na… Belindę Bencić. Szwajcarka nadal nie jest w najlepszej formie po tym, jak wróciła po ciąży, ale Wimbledon to turniej, na który jej gra pasuje wręcz idealnie, choć nigdy nie przeszła tam IV rundy. A ostatnio w Bad Homburg zdemolowała ją Jekatierina Aleksandrowa.

Gdyby Magdzie udało się przejść i tę przeszkodę, w trzeciej rundzie – co byłoby wyrównaniem jej wimbledońskiej życiówki – czekałaby najpewniej turniejowa „3”, czyli Jessica Pegula. I tu już potrzebny byłby mały tenisowy cud.

Magdalena Fręch? Ona dostała rywalkę o znanym nazwisku, w osobie Anastasiji Potapowej. 44. w rankingu światowym Łotyszka swoje potrafi, w przeszłości była przecież nawet 21. na świecie, ale w ostatnim czasie spuściła z tonu. Z Fręch grała już raz w karierze i wtedy lepsza była Polka, która wygrała w trzech setach. Jak jednak obie zaprezentują się, gdy będą musiały rywalizować ze sobą na trawie, to pewna zagadka. Magdalena w ostatnim czasie rozgrywa w końcu wiele meczów solidnych, w których prezentuje się dobrze… ale rzadko wygrywa.

Gdyby udało jej się to w pierwszej rundzie Wimbledonu, to w drugiej czekać może łatwiejsze zadanie – bo albo Sorana Cirstea, albo Hailey Baptiste, czyli z jednej strony zawodniczka doświadczona, ale już od dłuższego czasu w drugiej setce rankingu, a z drugiej młodsza, która ostatnio osiągnęła życiówkę w rankingu, ale bez wielkiego doświadczenia na trawie. Opcjonalna trzecia runda to dla Magdy mecz z Mirrą Andriejewą. I z jednej strony brzmi to jak moment, w którym Polka powinna odpaść z turnieju, a z drugiej… ostatnio Andriejewą pokonała. Na trawie właśnie, w Berlinie.

Napiszemy więc tak: Magdalena Fręch może zrobić na Wimbledonie wszystko. I nie zdziwi nas ani odpadnięcie w I rundzie, ani awans do IV.

Szczęście Hurkacza

Hubert Hurkacz wypadł ostatnio poza grono zawodników rozstawionych w turniejach wielkoszlemowych, bo w rankingu światowym znalazł się na 39. pozycji. I mało brakowało, a mógłby tego z miejsca żałować, bo jeden numer żetonu, które losowano, dzielił nas od tego, by Hubi trafił w pierwszej rundzie na Novaka Djokovicia. Serba udało się jednak uniknąć, a zamiast niego Polak zmierzy się z Billym Harrisem. I to niezłe losowanie, ale też trochę pułapka.

Harris to Brytyjczyk, zna się z trawiastymi kortami dobrze. Do tego wysoki, podobnie jak Hurkacz dysponujący naprawdę solidnym serwiem. Obaj grali zresztą w tym sezonie w United Cup i skończyło się wynikiem 7:6, 7:5 na korzyść Hurkacza, ale mimo rankingu rywala – aktualnie jest 142. na świecie, nigdy nie przebił się do TOP 100 – łatwo po prostu nie było. Poza tym historia uczy nas, że Hubert lubi z takimi przeciwnikami w Szlemie się pomęczyć, a często i przegrać. Niepokoją też ostatnie – kolejne – problemy zdrowotne Polaka.

Tak więc: tu wszystko się może zdarzyć. Gdyby zdarzyła się jednak wygrana, to dalej Huberta czeka mecz z kimś z pary Nuno Borges/Francisco Cerundolo. To już dwaj naprawdę solidni rywale, ale żaden z nich nie jest specjalistą od trawy i tu Polak może mieć przewagę. Ba, szczęście Hubiemu dopisało i pod kątem tego, na kogo może trafić w trzeciej rundzie, bo tam zdaje się, że jego rywalem powinien być Karen Chaczanow. W IV rundzie teoretycznie mógłby za to trafić na… Kamila Majchrzaka.

Będziemy jednak zdumienie, jeśli drugi z Polaków przejdzie nawet przez pierwszą rundę, bo tam zmierzy się z Matteo Berrettinim. Owszem, Włoch od dłuższego czasu raz gra, raz nie i urazy „zabijają” mu karierę, ale nawet nie w pełni zdrowy na Wimbledonie ma ogromną przewagę w postaci serwisu, który doprowadził go już kiedyś do finału tej imprezy. Stąd o Majchrzaku nie napiszemy nic więcej i nie będziemy analizować jego dalszych rund – bo gdyby miał pokonać Włocha, będzie to po prostu wielka sensacja.

AKTUALIZACJA: Hubert Hurkacz poinformował, że wycofał się z rywalizacji w Wimbledonie.

Fot. Newspix

Czytaj więcej o tenisie na Weszło:

1 komentarz

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Polecane

Reklama
Reklama